Joshua Jackson: Idol nastolatek zmienia wizerunek! Teraz gra seryjnych morderców
Joshua Jackson przez lata był kojarzony jako Pacey z "Jeziora marzeń", amerykańskiego serialu dla młodzieży. Zachwyt krytyków zdobył dzięki udziałowi w "The Afair". Wcześniej zagrał w uwilbianym przez fanów, jednak niedostatecznie docenionym "Fringe. Na granicy światów". Teraz gra główną rolę w produkcji "Dr Death".
Joshua, to największy komplement, jaki mogę ci powiedzieć: za każdym razem, gdy wchodzisz na salę operacyjną jako dr Duntsch i prosisz o skalpel, ledwie zmuszam się, żeby spojrzeć - tak dobrze ci to wyszło.
- (śmiech)... Pierwszy raz oglądałem pierwszy odcinek z żoną i teściową. Gdy zaczęła się pierwsza operacja, teściowa wyszła z pokoju. Stwierdziła: "Nie mogę na to patrzeć". To chyba największy komplement odnośnie do tej roli, jaki mogłem usłyszeć. Tak że dziękuję. Doceniam.
Co jako pierwsze zaintrygowało cię w historii Christophera Duntscha?
- Ujmę to tak. Pierwsze ważne pytanie:"Dlaczego?". Dlaczego to się wydarzyło? A potem: "jak?". Jak do tego doszło? Dlaczego pozwalano mu na tak spektakularne porażki? Po wysłuchaniu podcastu pytania pozostały. Rozumiałem już natomiast stronę prawną. Rozumiałem drogę pacjentów do... Nawet nie wiem, czy można to nazwać "sprawiedliwością", ale przynajmniej do środków odwoławczych. Za to, co im zrobiono, nie ma prawdziwego zadośćuczynienia. Rozumiałem techniczne aspekty historii, ale nadal nie rozumiałem tego człowieka i tego, jak do tego wszystkiego doszło.To dzięki rozmowom z Patrickiem (producent wykonawczy, Patrick Macmanus), wgłębieniu się w scenariusz i dodatkowe materiały zacząłem lepiej to wszystko pojmować.Jednak wciąż... Dla aktora to fascynująca postać. Wydaje ci się, że musi być jakaś prosta odpowiedź... Chcesz, żeby ona istniała, bo alternatywa jest naprawdę straszna. Ale nie ma prostej odpowiedzi. A alternatywa jest straszna. Tak samo jak skutki.To oznacza fascynującą postać do odegrania.
Co było kluczem do zagrania Duntscha?
- Gdy to mówię, brzmi to prosto, ale dotarcie do tego momentu było o wiele trudniejsze i trochę mi zajęło. Musiałem przestać go oceniać. Zobaczyć go jego oczami, w których jest "bohaterem" własnej historii. Jest genialnym lekarzem. Genialnym chirurgiem. Ofiarą złego postępowania i złych działań innych. Musiałem przestać go oceniać i pozwolić sobie na wejście w jego dysonans poznawczy i myślenie: "Jestem genialny.I to nie tak zwyczajnie. Jestem tak genialny, że nikt inny nie może zrozumieć brzemienia mojego geniuszu... A ponieważ nikt nie może zrozumieć brzemienia mojego geniuszu, jestem zmuszony taplać się w błocie z tymi marnymi śmiertelnikami, którzy nieustannie niszczą mój wspaniały dorobek".To czyste szaleństwo. Ale gdy to się udało, dalej szło już dość gładko.
Aż się prosi o pytanie: jak to było wyjść później z tego sposobu myślenia?
- Trochę mi to zajęło. Ostatniego dnia moja żona kupiła butelkę szampana. Przyszedłem do domu, byliśmy w naszym mieszkaniu w Nowym Jorku. Usiedliśmy i wypiliśmy po kieliszku. Zacząłem mówić o nim w czasie przeszłym i po raz pierwszy zrozumiałem ciężar, który nosiłem przez te wszystkie miesiące... Myślę, że nie pozwalałem sobie poczuć tego wszystkiego, co robiło ze mną to doświadczenie. To było mocne przeżycie i niełatwo było zostawić je za sobą. To było życie w ciągłym dysonansie poznawczym.
- W przekonaniu, że jesteś bohaterem, choć wszystko wokół dowodzi, że czegokolwiek i kogokolwiek się tkniesz, powodujesz chaos i ból.Niełatwo było żyć w ten sposób przez sześć miesięcy.
Jak przebiegała twoja współpraca z Patrickiem Macmanusem? Na jakich elementach skupialiście się najbardziej, przymierzając się do tej historii?
- Bardzo kusi mnie sarkazm, ale wiem, że to nie działa na papierze... Zamiast tego odrobinę posłodzę. To najlepszy fachowiec, z jakim dotychczas współpracowałem. Jak możesz sobie wyobrazić, współpraca była bardzo intensywna. On przez dwa lata żył tym serialem, wewnątrz tej historii. Z kolei ja dołączyłem późno. Musiałem się w niej zagłębić. Miałem tysiące pytań i pomysłów. Równocześnie potrzebowałem otoczenia, w którym czułbym się komfortowo, by móc odkrywać postać, a on jest przemiłym facetem i genialnym producentem. Do wyprodukowania serialu, i to wyprodukowania go dobrze, potrzebny jest bardzo konkretny i wyjątkowy zestaw umiejętności. Wielu ludzi to robi. Ale niewielu robi to dobrze. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak interesującej i pełnej wsparcia współpracy. I szczerze mówiąc, nigdy po prostu tak bardzo nie spodobała mi się czyjaś osobowość. Zazdroszczę tym, którzy z nim teraz pracują, bo sam chętnie wybrałbym pracę w takim otoczeniu do końca swojej kariery. Jest genialny.
Miałeś szansę porozmawiać z Duntschem przed rozpoczęciem zdjęć?
- Duntsch odwołuje się od wyroku, więc nie było takiej możliwości. Żaden przyzwoity prawnik nie pozwoliłby mu powiedzieć czegoś, co mogłoby go obciążyć. Kiedy pojawił się ten temat - wiesz, był pewien sposób, którego mogliśmy spróbować i zapewne spotkalibyśmy się z odmową - ale kiedy pojawił się ten temat, ostatecznie wcale nie chciałem z nim rozmawiać. Nie wiem, czy jest sens pytać kłamcę o to, co sam o sobie myśli. Mówię to ze względu na ilość pracy, jaką Patrick i jego zespół włożyli w gromadzenie informacji, zanim ja dołączyłem do projektu... W samym środku jest człowiek kurczowo trzymający się fikcji na swój temat.
- Myślę, że prawdopodobnie jest socjopatą, choć nie mam kwalifikacji do wydania takiej oceny. Z pewnością jednak jest narcyzem. Im trudniej było mu utrzymać tę fikcyjną perspektywę, tym bardziej się w niej okopywał. Nie jestem więc pewien, czy rozmowa z nim dałaby mi teraz jakikolwiek wgląd poza tym, co już wiedziałem, czyli że on żyje w oderwaniu od świata realnego, w którym żyjemy ty czy ja.
Z tego co rozumiem, członkowie obsady spotkali się z prawdziwymi uczestnikami tej historii?
- Różni aktorzy spotykali się po drodze z różnymi osobami, w różnych miejscach. Ja poznałem jedynie dr. Kirby’ego (granego przez Christiana Slatera). Nie miałem jeszcze okazji poznać dr. Hendersona (w tej roli Alec Baldwin) ani Michelle Shughart (granej przez AnnęSophię Robb)... Ale tak jak powiedziałem, zespół zgromadził dużo informacji, mieliśmy dostęp do mnóstwa materiałów dotyczących tych osób, więc odczuwałem pewien poziom intymności...
- Już wcześniej zapoznałem się ze wszystkimi ich oświadczeniami. Wszystkimi zeznaniami. Całą dokumentacją historycznej... Oczywiście nie wypowiadam się za resztę obsady. Każdy przeszedł własną drogę. Ale dla mnie obraz, który powstał w trakcie zbierania informacji, był kompletny - mieliśmy mnóstwo materiału do pracy. Jedynym projektem, w którym brałem udział, a który miał jeszcze większy zasób danych, był miniserial When They See Us.
Czy przenoszenie prawdziwej historii, takiej jak ta, na ekrany wiąże się z większym poczuciem odpowiedzialności?
- Tak... Opowiadamy historię, która była najgorszym momentem życia przynajmniej 33 osób. Nie ma odpowiedniego zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznali ci ludzie, a tym samym ich rodziny i społeczności. Nic nie będzie w stanie naprawić krzywd, jakie wyrządził Christopher Duntsch i wspierający go system - szpitale, komisja lekarska, system prawny. Trzeba więc pozwolić sobie na brutalną szczerość w opowiadaniu historii i pociągnięcie do odpowiedzialności osób, dla których w przeciwnym razie byłby to po prostu nieprzyjemny moment w życiu zawodowym. Coś, o czym myśleliby po latach: "co za okropny okres". Trzeba było opowiedzieć tę historię i wyrazić swoje zdanie. Patrick i ja dużo na ten temat rozmawialiśmy. Chcieliśmy, żeby serial nie odpuścił nikomu, kto zasługiwał na chwilę dyskomfortu, na pokazanie światu jego udziału w tej historii. Tak że na pewno wiąże się to z większą odpowiedzialnością.
Czy serial zmienił twoje spojrzenie na zawód lekarza?
- Zmienił je zarówno na plus, jak i na minus. Ta historia dała mi do myślenia. Skłoniła mnie do tego, by zawsze prosić o drugą opinię. Potwierdziła też moje przekonanie, że amerykańskie podejście do opieki zdrowotnej jako usługi się nie sprawdza... W tej przestrzeni nie jesteśmy klientami. Nie jestem ekspertem od medycyny. Nie mam odpowiednich kwalifikacji. Co jeśli jako lekarz powiesz mi, że właśnie to, co proponujesz, mi pomoże? Uwierzę ci, bo sam nie mam wystarczającej wiedzy. To nie jest wybieranie pomiędzy Fordem a Hondą. Zdecydowanie nabrałem sceptycyzmu co do motywów traktowania pacjentów w większym systemie medycznym. Teoretycznie nasze dobro powinno być tu priorytetem, ale w praktyce tak nie jest. Instytucje są chronione lepiej niż ich pacjenci. Rentowność jest ważniejsza niż dobro pacjentów i to jest przerażające.
- Jest to straszne, bo my jako pacjenci nie jesteśmy w tej przestrzeni świadomymi konsumentami i powinniśmy być chronieni przez ludzi, w których pokładamy zaufanie. Z drugiej strony gdyby nie dwóch lekarzy i prawniczka, którzy naprawdę wierzyli w wartość reprezentowanych przez nich systemów, gdyby Henderson i Kirby się za to nie zabrali, gdyby nie zrobiła tego Michelle Shughart, ten człowiek zapewne wciąż kontynuowałby praktykę lekarską... Gdyby ci ludzie, którzy poświęcili swoje życie leczeniu, nie zmierzyli się z tym - a ryzykowali wiele - on byłby obecnie największym seryjnym mordercą w amerykańskiej historii. Jestem więc przerażony okrucieństwem systemu i poruszony heroizmem jednostek.
Wspomniałeś o dr. Kirbym i dr. Hendersonie, dwóch bohaterach tej historii. Sądzę, że Christian Slater i Alec Baldwin świetnie ich przedstawili. Jak ci się z nimi pracowało?
- W kontekście tego serialu żałuję jedynie, że nie miałem okazji więcej z nimi pracować. Bycie z nimi na planie... Ich wyczucie czasu, to, jak ze sobą współgrają. Sprawić, że coś tak precyzyjnego jak operacja wygląda bardzo swobodnie, to dla aktora trudna sztuka. Myślę, że oni zrobili to wspaniale. Byli precyzyjni, mieli doskonałe wyczucie czasu, odgrywania komizmu czy powagi, równocześnie zachowując respekt wobec tych dramatycznych wydarzeń. To wcale nie jest proste. Czasem zestawiasz ze sobą dwóch aktorów i zaczyna między nimi iskrzyć... To zawsze wielkie szczęście być na planie z takimi wulkanami energii. To jest właśnie coś, co bardziej niż inne rzeczy napędzało mnie przez trzydzieści lat. Przez krótki czas i w naprawdę specyficznym środowisku ma się styczność ze wspaniałymi ludźmi po obu stronach kamery.
Joshua Jackson zaczynał jako dziecko od grania w reklamach telewizyjnych. Jego debiutem filmowym były "Zagubione serca" Michaela Bortmana. Wielu widzów pamięta go z serii filmów "Potężne kaczory". Jako Pacey w "Jeziorze marzeń" podbił serca nastolatek, a jego kariera nabrała tempa.
Podobnie jak Michelle Williams odniósł niemały sukces na małym ekranie. Po występach w produkcjach "Sekta", "Szkoła uwodzenia" "Żądze i pieniądze", "Inescapable" przyszła główna rola w jednym z najlepszych seriali science fiction, czyli "Fringe: Na granicy światów". Krytyków zachwycił swoim występem w "The Affair" - wcielił się w postać Cole’a Lockharta. W ostatnich miesiącach mogliśmy oglądać go w "Małych ogniskach" oraz "Dr Death". Prywatnie aktor jest mężem Jodie Turner Smith (czarnoskóra artystka zagrała Anne Boleyn w brytyjskim serialu) - para pobrała się w tajemnicy pod koniec 2019 roku.
Serial kryminalny "Dr Death" przedstawia losy Christophera Duntscha (w tej roli Joshua Jackson), lekarza neurochirurgia, który okaleczał swoich pacjentów, a dwóch z nich... zabił. Jackosnowi w serialu partnerują Alec Baldwin i Christian Slater.
Zobacz też:
Travis Fimmel: Gwiazdor "Wikingów" w prequelu "Diuny"
"Furia": Borys Szyc w drugim sezonie serialu! Zdjęcia będą kręcone w Polsce
"Wednesday": Zobaczcie czołówkę serialu! Netflix udostępnił klimatyczny klip