1670
Ocena
serialu
9.2
Super
Ocen: 960
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Tej jednej rzeczy starali się nie robić na planie. Zdradzają kulisy hitu Netfliksa

"Właśnie ta zabawa formą, to znaczy wejście w taki poważniejszy ton, który za chwilę przeradza się w dowcip, a nie w puentę czy łamanie czwartej ściany, tylko prowadzenie tej narracji, takiej wewnętrznej z bohaterami, było dla mnie miłym zaskoczeniem. Mam wrażenie, że rozszerzamy ten świat - i śmiechu, dowcipu i czystej, intelektualnej frajdy". O drugim sezonie "1670", wyzwaniach na planie, improwizacji, tempie i rytmie oraz o tym, co znaczy "czajnikowanie" opowiadają Interii serialowi Jan Paweł i Zofia, czyli Bartłomiej Topa i Katarzyna Herman.

"Jan Paweł, polski szlachcic i właściciel ("mniejszej połowy") wsi Adamczycha ma duże ambicje i jeszcze większe problemy. Pragnie bowiem zostać najsławniejszym Janem Pawłem w historii Polski, jednak w drodze do tego jakże szczytnego celu wszyscy rzucają mu kłody pod nogi" - tak zapowiadaliśmy fabułę serialu w naszej recenzji pierwszego sezonu, jak się okazało, przebojowego "1670". To jeden z największych i najbardziej lubianych polskich seriali Netfliksa

Reklama

W drugim sezonie Jan Paweł (Bartłomiej Topa), właściciel całej Adamczychy, musi uporać się w drugiej serii z wieloma wyzwaniami, a jak zwykle rodzina rzuca mu kłody pod nogi. 

Tym razem ambicje najsłynniejszego Jana Pawła w historii Polski sięgają poza granice wsi, ale żeby je zrealizować nasz bohater musi zawrzeć sojusze, wykaraskać się z finansowych kłopotów i podjąć kilka ważnych decyzji. 

O drugim sezonie "1670", wyzwaniach na planie, improwizacji, tempie i rytmie oraz o tym, co znaczy "czajnikowanie" opowiadają Interii Bartłomiej TopaKatarzyna Herman

Katarzyna Ulman, Interia: Fani z niecierpliwością odliczali dni do premiery drugiej serii. Jak zmieniła się Adamczycha?  

Bartłomiej Topa: Zmieniło się wszystko poza nazwą i bohaterami. Jesteśmy dalej z całą rodziną, sąsiadami, naszymi chłopami, nowymi przybyszami, ale też w świecie bardzo kolorowym, jasnym; w świecie pogłębionych relacji rodzinnych. Troszkę wychodzimy już z Adamczychy i odwiedzamy różne miejsca na świecie. 

Katarzyna Herman: Jesteśmy bogatsi po prostu, ponieważ nie tylko mamy więcej dukatów, ale jesteśmy też bogatsi, bo dostaliśmy materiał, jako aktorzy, trochę bardziej pogłębione postacie. Więcej się między nami dzieje, w drugiej serii jest dużo więcej nowych bohaterów - są również epizody, mniejsze postacie; jest po prostu bogaciej.

Zobacz teżStoi za największymi polskimi hitami. Film musi mieć charakter i pazur [wywiad z Janem Kwiecińskim]

Jest weselej, barwniej, radośniej, ale drugi sezon "1670" uderza też w bardziej poważne, emocjonalne tony, szczególnie jeżeli chodzi o relacje w rodzinie Adamczewskich. Jak układają się relacje pomiędzy Janem Pawłem, Zofią i ich dziećmi Stanisławem, Jakubem i Anielą? 

Katarzyna Herman: Tak jak układają się relacje rodziców z dorastającymi, nastoletnimi, już takimi zbuntowanym dziećmi. Trochę uciekającymi jedną nogą z domu. Młodzi mają takie przekonanie, zawsze tak było i tak będzie, że są mądrzejsi od swoich rodziców, zdobędą świat, więc wychodzą ten świat zdobywać, żeby się od nas uwolnić. Muszą nas strasznie wdeptać w ziemię, a my z godnością próbujemy to znieść. Całe szczęście mamy siebie. 

Bartłomiej Topa: Tak jest. Chciałbym myśleć o tych relacjach, czy w ogóle o Janku Pawełku, jako o postaci niestereotypowej, ale myślę, że wpisujemy się w taki ogólny współczesny trend relacji ojcowsko-synowskich, bo te relacje są bardzo trudne. Czasami Jan Paweł ma swoje marzenia i aspiracje, chciałby korzystać z mądrości swoich dzieci, których, w cudzysłowie, wykorzystuje do swoich celów. Nie jest już to takie mocno skeczowate, lecz raczej dowcipne i puentujące. Te historie się rozwijają, jest jakaś nić fabularna, mieni się to przygodą, jest dużo dramatu, radości, śmiechu, który wybucha w konkretnych zdarzeniach. Każdy odcinek dotyczy zupełnie innych historii, a jednocześnie wątki czy intencje, które były zaznaczone w pierwszym sezonie, są teraz bardzo rozwijane. 

Jakie było największe wyzwanie podczas pracy nad drugim sezonem? Wiemy, że pogoda dała się ekipie nieco we znaki, bo było potwornie gorąco. A najgorzej miał Bogdan, bo miał zbroję. 

Bartłomiej Topa: W takim zewnętrznym ujęciu to troszkę nam doskwierała pogoda.  

Katarzyna Herman: W pierwszej części było błoto, w drugiej - błoto zamieniło się w taki westernowy pył. Mówiąc o wyzwaniach, mieliśmy sporą autodyscyplinę w związku z tym, że wiedzieliśmy, jak pierwszy sezon zadziałał na widzów.  Mieliśmy taką czujność, żeby nie przeszarżować, żeby wszystko było w ryzach tej formy, którą już przybraliśmy (...) Pierwszą część robiliśmy ze świeżością i odkrywczością, trochę tak jak bawią się dzieciaki, to znaczy nie wiedzieliśmy kompletnie co z tego wyjdzie. To było bardzo ryzykowne, ale też intrygujące. Kiedy w grudniu serial został wyemitowany, pamiętam (...) jak bardzo byliśmy zaskoczeni tym, jaką to [serial - przyp. red.] spowodowało reakcję. Przy drugiej części trzeba było o tym jakoś zapomnieć. To znaczy nie próbować brać tej odpowiedzialności tak bardzo na plecy, albo raczej - rozłożyła się ta odpowiedzialność na plecy nas wszystkich. 

Zobacz też: Martyna Byczkowska: Wschodząca gwiazda młodego pokolenia. Dwa seriale, dwa hity

Co zaskoczyło was najbardziej podczas czytania scenariusza drugiego sezonu? 

Bartłomiej Topa: Właśnie ta zabawa formą, to znaczy wejście w taki poważniejszy ton, który za chwilę przeradza się w dowcip, a nie w puentę czy łamanie czwartej ściany, tylko prowadzenie tej narracji, takiej wewnętrznej z bohaterami, było dla mnie miłym zaskoczeniem. Mam wrażenie, że rozszerzamy ten świat - i śmiechu, dowcipu i czystej, intelektualnej frajdy. 

Czy jest trudno zachować powagę na planie i nie "wybić się" z roli? 

Katarzyna Herman: Wydaje mi się, że to nie jest aż tak trudne, jak wszyscy sobie wyobrażają. Większość osób ma przekonanie, że my się tam [na planie - przyp. red.] cały czas śmiejemy. Lubimy się, więc też bawimy, ale raczej w przerwie. Czasami zdarza się, że ze zmęczenia ktoś dostaje tak zwanej głupawki, czyli zaczyna czajnikować, śmiać się, ale to jest naturalna reakcja, taka społeczna, na rozładowanie napięcia. To jest tak naprawdę ciężka, fizyczna praca po paręnaście godzin - jak przypominam sobie drugi sezon, to Bartek jest prawie w każdej scenie. Ma tony materiału tekstowego, który powinien bardzo precyzyjnie powiedzieć, bo to jest bardzo dobrze zapisane rytmicznie. To, co z tego potem powstaje zabawnego, co państwo widzicie, to powstaje już trochę poza nami. 

Bartłomiej Topa: Oczywiście, gatunek komedii jest związany z konkretnymi prawidłami. To musi być dobry rytm, tempo i musimy perfekcyjnie znać tekst, dialog, żeby tym dialogiem się bawić, żeby to się mieniło, ale też zaskakiwało nas wspólnie. Oczywiście były takie sceny, z którymi już przy czytaniu wiedziałem, że nie będzie łatwo i że będziemy się gotować. Rozwiązaniem, żeby trochę spuścić z tonu (...) było to, że wielokrotnie przed realizacją sceny powtarzaliśmy ją - mogliśmy się wtedy wyśmiać i wyobrazić sobie absurd tej sytuacji, w której bierzemy udział i wtedy było już przed kamerą zdecydowanie łatwiej. 

Czy przy takiej strukturze i jak wspomnieliście, rytmie i tempie, jest miejsce na improwizację? 

Katarzyna Herman: Dosyć często aktorzy poprawiają teksty, które czasami tego wymagają, ponieważ my, znając już te postacie, czasami mamy większą świadomość i pozwalamy sobie na taką improwizację. Tutaj mieliśmy od początku poczucie, że Kuba Rużyłło napisał to tak dobrze, rytmicznie, precyzyjnie, że czasami przestawienie dwóch słów w zdaniu zabija trochę rytm i że naprawdę warto trzymać wszystko precyzyjnie. 

Bartłomiej Topa: Tak, zdecydowanie nie było przestrzeni na improwizację. Jeżeli jakakolwiek improwizacja miała miejsce - to w kompozycji. Czasami prosiliśmy, żeby scena była dłuższa, ale i tak na stole montażowym sprawne ucho reżyserskie oraz producentów kreatywnych, bo Ivo [Krankowski - przyp. red.] jest muzykiem, pozwoliło na perfekcyjny montaż, który działa na widza. 

Zobacz też: Szybciej, mocniej, lepiej, bardziej. Drugi sezon "1670" zrobili do potęgi

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale | Bartłomiej Topa | Katarzyna Herman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL