Czym jest "The Netflix Effect"? Wyjątkowe zjawisko w świecie streamingu

Pamiętacie jeszcze czasy, gdy na nowy film trzeba było iść do kina, a na nowe odcinki serialu czekało się cały tydzień? Streaming wiele zmienił w naszych życiach, a teraz nowe zjawiska otrzymują własne nazwy. Poznajcie "The Netflix Effect"!


Filmy, które trafiają do kin, wciąż generują ogromne, milionowe przychody, jednak nie da się ukryć, że Netflix ma realny wpływ na branżę. Zmiany związane ze współczesnym odbiorem nowych produkcji, które możemy obserwować, otrzymały własną nazwę - "The Netflix Effect". 

Czym jest "efekt Netfliksa"?

O "efekcie Netfliksa" mówimy, gdy słupki popularności nieznanego serialu nagle wystrzeliwują, po premierze serialu na platformie streamingowej. Obecnie określenie odnosi się do wzrostu popularności aktorów, serialu, czy... miejsc turystycznych. Dzieje się tak w wyniku ciągłego oglądania serialu przez miliony osób. Obecnie jest to dużo prostsze niż kiedykolwiek - widzowie mogą korzystać ze swoich kont na dowolnych urządzeniach, nie muszą oglądać reklam i przede wszystkim, mogą sięgnąć po nowe produkcje, kiedy chcą. 

Reklama

Elastyczność w korzystaniu z usług streamingowych przypadła do gustu milionom użytkowników. W Polsce, w drugim kwartale 2024 roku, Netflix pozyskał ponad 8 milionów nowych abonentów, przekraczając prognozy analityków, którzy spodziewali się przyrostu na poziomie około 5 milionów. 

Jakie produkcje skorzystały z "The Netflix Effect"?

Możemy wskazać kilka produkcji, o których być może nigdy nie usłyszelibyśmy, gdyby nie pojawiły się w zasobach biblioteki Netfliksa. 

Do takich produkcji należy m.in. wieloletni hit platformy, czyli serial "Ty". Kiedy ten psychologiczny thriller miał swoją premierę na "Lifetime", krytycy byli zachwyceni. W pierwszym sezonie poznajemy Joego Goldberga (Penn Badgley), który wciela się w niepokojącego stalkera. Niestety jednak widzowie nie byli zainteresowani tą produkcją, aż do czasu, gdy serial trafił na Netfliksa i stał się sensacją. 

"The New York Times" informował wtedy, że na "Liftime" każdy odcinek gromadził widownię liczącą 650 tys. osób, a Netflix szczycił się, że w pierwszych czterech tygodniach serial obejrzało 40 milionów widzów. 

Serial "Breaking Bad" miał swoją premierę w AMC w 2008 roku. Serial opowiada historię Waltera White’a, nauczyciela chemii w szkole średniej. Ledwo wiąże koniec z końcem, jego żona jest w ciąży, a ich nastoletni syn cierpi na porażenie mózgowe. Kiedy wydaje mu się, że gorzej już być nie może, Walter dowiaduje się, że ma raka. Podejmuje ryzykowną decyzję, by zdobyć pieniądze na swoje leczenie i zabezpieczenie przyszłości swojej rodziny. 

Netflix nabył licencję na trzy pierwsze sezony, zanim 4. miał premierę na AMC. Wzrost oglądalności poprzednich sezonów przyczynił się do jeszcze większego sukcesu nowego sezonu, który pozwolił na zdobycie 16 nagród Primetime Emmy. 

"Riverdale" zadebiutowało w 2017 roku na antenie The CW i choć cieszyło się zainteresowaniem widzów, to serial zdobył prawdziwe szczyty dopiero po premierze na Netfliksie, a obsada z miejsca stała się gwiazdami. Produkcja przeplata wątki pierwszych miłości, problemów dorastających licealistów oraz mrocznych historii ukrytych w małym miasteczku. 

Najświeższym przypadkiem "efektu Netfliksa", który jest wyczekiwany przez wiele osób, jest wzmożenie ruchu turystycznego w Krakowie. W 4. sezonie serialu "Emily w Paryżu" okazuje się, że chcąca ukryć pewne fakty ze swojego życia Emily zasugeruje kolegom z pracy, że wybiera się na kilka dni do stolicy Małopolski. Dostanie wtedy od przyjaciół listę rekomendacji i uroczych miejsc do zwiedzania (m.in. Wieliczkę), a sam Kraków został nazwany przez jedną z postaci "ukrytym diamentem". 

Polscy widzowie oszaleli, restauratorzy zacierają ręce — być może niebawem na własnej skórze przekonamy się, jaką moc ma streamingowy gigant. 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale | Riverdale | Breaking Bad | Emily w Paryżu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy