Tomasz Dedek prowokuje na Twitterze. "Nie przekraczam żadnych granic"

Tomasz Dedek, czyli niezapomniany Jędrula Kossoń z "Rodziny zastępczej", nie kryje, że nie cierpi ludzi, którzy aktualnie rządzą naszym krajem. Odkąd dwa lata temu "przesiadł się" z Facebooka na Twittera, nie przebiera w słowach, by wyrazić swą niechęć do prezydenta, premiera i prezesa Prawa i Sprawiedliwości.

"Nasze społeczeństwo zostało sprostytuowane przez alfonsów z PiS-u, o czym zresztą kiedyś napisałem na Twitterze. Ludzie zostali kupieni za 500 złotych i trzynastą jałmużnę, bo przecież nie można tego nazwać emeryturą. To jakiś marny dodatek, za który nie sposób przeżyć. To przykre. I o tym piszę na Twitterze" - Tomasz Dedek przyznał w rozmowie z portalem Plejada.

Aktor uważa, że jego wpisy na Twitterze to rodzaj satyry. 

"Myślę, że nie przekraczam żadnych granic. Gdybym zaczął pisać na poważnie, pewnie zamknęliby mnie w więzieniu. Dlatego staram się swoje wypowiedzi ubierać w formę satyry [...] Uważam, że, jak dotąd, niczego nie napisałem zbyt ostro. Co prawda moja żona ma do mnie pretensje, że nadużywam wulgaryzmów. I ma rację. Więc teraz staram się być bardziej taktowny i je wykropkowywać. Choć nie do końca o taktowność chodzi na Twitterze" - wyjaśnił Dedek.

Reklama

Aktor wytłumaczył, że powodem, dla którego zachowuje wzmożoną aktywność w mediach społecznościowych, jest "bezsilność nas wszystkich i niezdecydowanie tych, którzy są szeroko pojętą opozycją w tym kraju". 

"Myślę, że gros ludzi chciałoby usłyszeć od jej przedstawicieli, co naprawdę myślą na pewne tematy. Ale bez poprawności politycznej, która w obecnej sytuacji jest niewskazana. Niestety, niewiele osób się na to decyduje. W związku z tym w Polsce jest tak, a nie inaczej" - wyjaśnił Dedek.

Tomasz Dedek: Wygrana walka z rakiem prostaty

Tomasz Dedek to aktor, który ma na swoim koncie mnóstwo świetnych ról filmowych, serialowych oraz teatralnych. Mimo tego dla wielu nadal jest Jędrulą Kossoniem z "Rodziny zastępczej". Choć rzadko pojawia się w mediach, wciąż pozostaje aktywny zawodowo. Do porzucenia grania nie zmusiła go nawet poważna choroba.

U Tomasza Dedka kilka lat temu zdiagnozowano raka prostaty. O swojej chorobie aktor opowiedział w 2019 roku, podczas jednej z nielicznych wizyt w telewizji - w studio "Dzień dobry TVN". Jak wówczas ujawnił, nowotwór był bardzo złośliwy. Gwiazdor serialu "Rodzina zastępcza" musiał przejść operację, był też poddawany radioterapii, chemioterapii i przyjmował hormony. Nawet w najtrudniejszych chwilach nie chciał jednak rezygnować z aktorstwa. W trakcie chemioterapii grał w serialu "Diagnoza". Pewnego razu... uciekł też ze szpitala.

"Gramy spektakl, Tomek przyjechał i mówi: 'Patrzcie przez okno, czy nie ma policji, bo uciekłem ze szpitala'. (...) Zagrał przedstawienie i natychmiast z powrotem jechał do szpitala" - wspominał w "DDTVN" aktor Rafał Rutkowski.

 Tomasz Dedek o swojej walce z rakiem prostaty mówił później jeszcze w programie "Tok Szoł" Katarzyny Pakosińskiej. Jak wtedy powiedział, do choroby przyznał się publicznie dopiero wtedy, gdy miał pewność, że wyzdrowieje. Wcześniej o jego zmaganiach wiedzieli tylko najbliżsi.

Tomasz Dedek regularnie występuje w nowych produkcjach filmowych i telewizyjnych. W ubiegłym roku pojawił się m. in. w serialach "Na dobre i na złe", "M jak miłość" i "Komisarz Mama" oraz w filmie "Żeby nie było śladów". Wystąpił także w kontrowersyjnym teledysku do utworu "Szmata" rapera Maty.  

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Dedek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy