Maciej Szczepański dorobił się fortuny, gdy był prezesem TVP. Potem trafił za kratki
Maciej Szczepański - zaufany człowiek Edwarda Gierka, który w październiku 1972 roku został szefem Radiokomitetu, czyli najważniejszą personą w TVP - już pierwszego dnia swego panowania na Woronicza zwolnił z pracy prawie pięćset osób, a później jeszcze wiele razy udowodnił, że w pełni zasłużył sobie na przydomek "Krwawy Maciek". Przez osiem lat trząsł Telewizją Polską, defraudując w tym czasie setki milionów złotych, za co później trafił do więzienia.
Gdy w sierpniu 1980 roku Maciej Szczepański z hukiem wyleciał z TVP, cała Polska dowiedziała się, że w czasie pełnienia funkcji Przewodniczącego Polskiego Radia i Telewizji dorobił się fortuny. Prokurator generalny zarzucił "Krwawemu Maćkowi", że wyprowadził z konta Radiokomitetu półtora miliona dolarów, a także bezprawne zatrudniał pracowników telewizji przy robotach budowlanych i remontowych w należącej do niego willi w Szczyrku i w mieszkaniu w Warszawie. Choć te akurat zarzuty nie znalazły się potem w oficjalnym akcie oskarżenia, wystarczyły, by o Szczepańskim i jego fanaberiach zaczęły krążyć legendy.
Maciej Szczepański był święcie przekonany, że plotki na jego temat wymyślają i puszczają w obieg jego byli przyjaciele z warszawskiego komitetu PZPR. Z pupila władzy w jednej chwili zmienił się w jej największego wroga.
"Rozpętana została cała kampania oszczerstw. Jeśli kogoś zamierza się wyeliminować politycznie, trzeba wokół niego zrobić atmosferę skandalu. Zaczęli drukować ulotki o moich zbrodniach i przestępstwach, rozsyłali je dalekopisami po całym kraju" - żalił się po latach Teresie Torańskiej na kartach książki "Byli".
Na liście luksusowych dóbr, jakie Szczepański miał kupić za pieniądze ukradzione TVP, były m.in. jacht ze stajnią dla kilku koni, na którym usługiwały ciemnoskóre hostessy, rezydencja w Nairobi i willa na Rodos. Mówiono też, że "Krwawy Maciej" regularnie jeździł do Kenii na safari, a w swoim służbowym mieszkaniu organizował suto zakrapiane imprezy, które po północy zmieniały się w seksualne orgie.
Gwoździem do trumny prezesa było zdefraudowanie przez niego pieniędzy przeznaczonych na zakup sprzętu niezbędnego do telewizyjnej obsługi wizyty Jana Pawła II w ojczyźnie w 1979 roku. Szczepański zdobył sto milionów złotych na kamery, a wydał tylko trzydzieści. Po pozostałych siedemdziesięciu milionach ślad zaginął.
Dwa miesiące po odwołaniu ze stanowiska prezesa TVP Maciej Szczepański został aresztowany i osadzony w więzieniu na Rakowieckiej, gdzie przez prawie rok czekał na proces, który trwał dwa lata i zakończył się 13 stycznia 1984 roku skazaniem "Krwawego Maćka" na osiem lat pozbawienia wolności.
Maciej Szczepański bał się tylko jednej osoby - Ireny Dziedzic.
"Musiałem połykać wszelkie jej fochy i zagrania" - wyznał Teresie Torańskiej.
Gospodynię "Tele-Echa" Szczepański traktował jak kogoś nietykalnego i starał się schodzić jej z drogi. Za to innym gwiazdom nieźle dawał się we znaki.
Krystyna Loska dobrze pamięta, jak "Krwawy Maciek" wezwał ją kiedyś do swojego gabinetu i poprosił, żeby udawała, że czyta z kartki. Drażniło go, że spikerka potrafi wyrecytować cały program z pamięci.
"Ona wszystkich zapowiedzi uczyła się na pamięć. Powiedziałem jej, że mnie stresuje, bo jak patrzę na nią "na szybie" deklamującą, to cały jestem spięty, czy się nie zatnie. To nie było naturalne. Kazałem jej chociaż kartkę jakąś położyć przed sobą" - potwierdził Szczepański w książce "Byli".
Maciej Szczepański - o czym wszyscy wiedzieli - nie tolerował głupoty, lenistwa i lekceważenia obowiązków. Wyrzucił z pracy setki ludzi, ale mówił, że wszyscy na to zasłużyli.
Joannę Rostocką prowadzącą "Wielką Grę" miał zdjąć z wizji za to, że w programie na żywo pojawiła się z krzyżykiem na piersi, co ponoć bardzo oburzyło "partyjny aktyw". Legendarnego "Wicherka", czyli Czesława Nowickiego, który przez wiele lat zapowiadał w TVP pogodę, zwolnił podobno za zapowiedź "burzy nadchodzącej ze wschodu", a Olgę Lipińską wezwał na dywanik, bo w jednym z jej "Kabarecików" żartowano z ruskich pierogów, co ambasada radziecka uznała za prowokację. Szczepański oszczędził Lipińską, bo po prostu ją uwielbiał. Nie wahał się za to wyrzucić na bruk Kazimierza Korda, dyrektora Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji, bo go z kolei nie lubił.
Choć Szczepańskiemu udowodniono - delikatnie mówiąc - niegospodarność, nikt nigdy nie śmiał podważyć jego zasług dla Telewizji Polskiej, którą w czasie swego prezesowania unowocześnił i uczynił jedną z najlepszych tego typu instytucji w Europie.
"Telewizja za jego rządów wyjrzała z zaścianka na świat" - stwierdził Krzysztof Zanussi w rozmowie z autorką książki "Prezenterki: tele PRL".
Do dziś na Woronicza mówi się, że Szczepański "zastał telewizję czarno-białą, a zostawił kolorową".
"Powołał do życia Program Drugi telewizji, wprowadził kolor i ruchome kamery. Wiele mu potem zarzucano, ale trzeba uczciwie przyznać, że miał sukcesy i był dobrym menedżerem" - broniła go Edyta Wojtczak.
"Krwawego Maćka" dobrze wspominała też naczelna scenografka TVP tamtych lat, Xymena Zaniewska.
"Dawał mi forsę na różne rzeczy" - powiedziała na łamach "Prezenterek", dodając, że mogła dzięki funduszom od szefa "ubrać i uczesać spikerki, które wcześniej wyglądały fatalnie, bo w ogóle nie miały gustu".
Maciej Szczepański odszedł z telewizji w atmosferze skandalu. Latami próbował "wybielić się" przed opinią publiczną.
"Z początkowych zarzutów o zdefraudowanie miliarda dwustu milionów złotych do aktu oskarżenia trafiło ze 200 milionów, a po około 280 rozprawach sądowych skazano mnie za 10 milionów złotych" - oświadczył Teresie Torańskiej, gdy opuścił więzienie po odbyciu połowy kary.
"Krwawy Maciek" spędził za kratkami cztery lata. Został zwolniony ze względu na stan zdrowia. Do końca życia kreował się w mediach na ofiarę politycznej zemsty wrogów z ekipy generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Zmarł w kompletnym zapomnieniu w 2015 roku.