Kasia Madera: Polka robi karierę w BBC. Opowiedziała o TVP

Kasia Madera jest jedyną Polką w redakcji BBC World. Od lat ciężko pracuje na swoją pozycję i reputację. Dziennikarka cieszy się dużą sympatią widzów oraz środowiska. W najnowszym wywiadzie opowiedziała o kulisach pracy w brytyjskiej stacji oraz odniosła się do polskiego dziennikarstwa.

Katarzyna Madera: "Ja na początku robiłam herbatę"

Katarzyna Madera urodziła się w 1975 roku w Londynie w polskiej rodzinie. Ma status Polki posiadającej brytyjskie obywatelstwo. Dziewczynkę wychowała matka. Ojciec Madery zmarł, gdy miała niespełna pół roku. Matka dbała, by dziewczynka znała kraj swojego pochodzenia oraz o jej naukę polskiego. Już jako nastolatka wiedziała, że chce zostać dziennikarką. Madera ukończyła studia na Queen Mary and Westfield University w Londynie oraz studia podyplomowe z zakresu dziennikarstwa radiowego na City University. 

W 2002 roku rozpoczęła swoją drogę zawodową. Początki nie były łatwe. "Każdy, kto pracuje w mediach, wie, że dojście do momentu, w którym jestem, nie dzieje się z dnia na dzień. Ja na początku robiłam herbatę. Ale robię tak złą herbatę, że mnie od tego odsunęli. Zaczęłam w radiu, nosiłam skrypty, dzwoniłam do gości programów, zamawiałam taksówki. Trzeba gdzieś zacząć i trzeba wszystko wiedzieć, jak pracuje cała telewizja" - mówiła w rozmowie z TVP Info. 

Reklama

Po studiach w ramach programu dla absolwentów dostała się do wymarzonej BBC. Początkowo była spikerką w paśmie BBC Three. Jej naturalny talent oraz profesjonalizm został doceniony przez przełożonych i z czasem ambitna dziennikarka zaczęła dostawać poważniejsze zlecenia. W końcu jej ciężka praca została nagrodzona i dostała się do ekipy BBC World.

Katarzyna Madera: "Jest tyle Kate, a ja jestem jedyna Kasia"

Obecnie jest jedną z ulubionych prezenterek widzów, którzy znają ją jako Kasię Maderę. Dlaczego nie Kate? "Zawsze byłam Kasia. Jest tyle Kate, a ja jestem jedyna Kasia" - tłumaczyła w programie "Dzień Dobry TVN". Z kolei wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" przyznała, że polskie korzenie są jej atutem. Pozwalają jej się wyróżnić. Obecnie jest jedyną Polką wśród prowadzących brytyjskiej telewizji BBC World. 

Zawodowo Kasia Madera wielokrotnie podejmowała tematy powiązane z Polską. Relacjonowała m.in. wybory z 2007 roku czy wydarzenia związane z katastrofą smoleńską. Razem z Grażyną Torbicką współprowadziła koncert na 100-lecie niepodległości Polski w Royal Albert Hall w Londynie. Przebywała również na polsko-ukraińskiej granicy. Rozmawiała z uchodźcami oraz wolontariuszami. 

"Znam polskich dziennikarzy, wiem, do kogo mogę zwrócić się o komentarz w przypadku, gdy coś ważnego dzieje się w Polsce. Pamiętam, że miałam dyżur, kiedy rosyjska rakieta wleciała na terytorium Polski. Pokazywaliśmy wtedy polskie strony internetowe, a ja mogłam na bieżąco tłumaczyć, co mówią o tym wydarzeniu polscy dziennikarze" - mówiła w wywiadzie dla portalu plejada.pl.

Katarzyna Madera: "Moja opinia się nie liczy"

W rozmowie z Plejadą opowiedziała również o kulisach pracy w BBC. Jak podkreśliła najważniejsza jest bezstronność oraz obiektywne podejście do informacji. Brytyjski nadawca radiowo-telewizyjny nie emituje reklam ani płatnych ogłoszeń firm czy instytucji. "Moja opinia się nie liczy, w BBC jesteśmy bezstronni. Nie jestem tam po to, żeby coś komentować albo toczyć wojnę na argumenty, ale moim obowiązkiem jest, żeby dopytywać się i żeby nie odpuścić bez względu na to, z kim rozmawiam" - przyznała dziennikarka.

Odniosła się również do sytuacji polskich mediów publicznych. "Najważniejsze jest to, żeby bez względu na to, jaki jest rząd - ta telewizja publiczna rzeczywiście była publiczna i bezstronna. Zauważyłam jedną rzecz w Polsce, że jak rząd się zmienia, to te wszystkie osoby, które pracują w telewizji, też się zmieniają. U nas tak nie ma, dziennikarze są na antenie bez względu na to, kto wygrywa wybory" - powiedziała Madera.

Dziennikarka przyznała również, że zdarza jej się śledzić polskie media. Nie ukrywa przy tym, że jest zaskoczona, jak TVP opisuje pewne wydarzenia. "Widziałam materiały po Marszu Miliona Serc i trochę mnie zaskoczyło to, jakie były komentarze i że mówiono o 60 tys. osób, gdy władze Warszawy i w innych stacjach padały zupełnie inne liczby. Marsz był pokazywany też w angielskiej telewizji. Tyle osób na ulicach robi wrażenie".

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy