Joanna Liszowska: Gwiazda "Przyjaciółek" jest ładniejsza od Kate Winslet?
Gwiazda serialu "Przyjaciółki" Joanna Liszowska kończy we wtorek 45 lat. Reżyser filmu "Kobiety bez wstydu" porównał ją kiedyś do... gwiazdy "Titanica". "Jej umiejętność dominowania na ekranie przyrównałbym do fotogeniczności Kate Winslet. Joasia jest oczywiście ładniejsza, ale chodzi mi o to, że każde pojawienie się Winslet na ekranie ma dla widza znaczenie, jej postać jest zawsze istotna" - mówił Witold Orzechowski.
Liszowska urodziła się 12 grudnia 1978 roku w Krakowie. W dzieciństwie wcale nie marzyła o tym, by zostać aktorką. Jako mała dziewczynka chciała zostać piosenkarką.
"Lubiłam siedzieć w wannie i śpiewać, nucić coś, co zapamiętałam z radia. Czasem sama wymyślałam sobie teksty i melodie i śpiewałam te moje dzieła w łazience. Kąpiel trwała zawsze bardzo, bardzo długo... Potem, już z pełną świadomością wybrałam szkołę teatralną, bo tylko będąc aktorką mogłam połączyć i śpiewanie, i taniec, który też uwielbiałam. Aktorstwo wydawało mi się zawodem łączącym w sobie wszystko, co mnie pasjonowało" - wspominała w jednym z wywiadów.
Odtwórczyni roli Patrycji Kochan w "Przyjaciółkach" już w trakcie studiów w krakowskiej szkole teatralnej odnosiła sukcesy, o jakich jej koleżanki mogły tylko pomarzyć. Za kreację, którą stworzyła w przedstawieniu dyplomowym "Rajski ogródek", dostała nagrodę na XIX Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi, a krytycy okrzyknęli ją nadzieją polskiego aktorstwa.
Popularność przyniosła jej role pielęgniarki Zuzanny w "M jak miłość" i doktor Doroty Lewkiewicz-Czyż w "Na dobre i na złe".
Od ponad dekady aktorka występuje w serialu "Przyjaciółki", wcielając się w Patrycję Kochan.
"Patrycja jest trochę do mnie podobna. Jest uczuciowa, emocjonalna, temperamentna i energiczna, ale przy tym szalenie impulsywna. Kieruje się emocjami i przede wszystkim słucha głosu serca. Życie zmusza ją do tego, żeby stąpała twardo po ziemi, ale wielokrotnie unosi się ponad nią. Na pewno jest motorem, który napędza do działania resztę dziewczyn" - tak charakteryzuje swoją bohaterkę.
Liszowska regularnie pojawia się także w kinowych produkcjach. Mogliśmy ją ostatnio oglądać m.in. w odważnych obyczajowo rolach w komedii "Swingersi" i erotycznym dramacie "Pokusa".
W 2016 roku Liszowska zagrała główną żeńską rolę w komedii Kobiety bez wstydu". Reżyser Sławomir Orzechowski porównał aktorkę do... Kate Winslet.
"W tym wypadku nie było mowy o castingu, ponieważ główną rolę kobiecą napisałem specjalnie dla Joanny, z którą wcześniej pracowałem w telewizji i którą oglądałem kilka razy w teatrze, gdzie grała role komediowe" - wyjaśnił Orzechowski.
I porównał Liszowską do Kate Winslet. "Jej umiejętność dominowania na ekranie przyrównałbym do fotogeniczności Kate Winslet. Joasia jest oczywiście ładniejsza, ale chodzi mi o to, że każde pojawienie się Winslet na ekranie ma dla widza znaczenie, jej postać jest zawsze istotna" - opowiadał reżyser "Kobiet bez wstydu".
"Kobiety bez wstydu" okazały się jednak jednym z najgorszych polskich filmów roku. "Kobiety są [tu] zabawne, gdy w spazmach podrzucają biustem, rodzina przysparza problemów, gdy matka sypia z mężem córki, a status macho podkreślają łóżkowe wygibasy z rosyjskimi prostytutkami w towarzystwie drogiego szampana. Jeśli to są niegrzeczne sny, z których zwierzają się psychoanalitykom w gabinetach pacjenci, to naprawdę świat ma poważny problem" - pisał w recenzji dla Interii Artur Zaborski.
Joanna Liszowska już jako studentka zwracała uwagę mężczyzn. Piękna, wysoka, z burzą kręconych loków nigdy nie narzekała na brak amantów. Nie inaczej było, gdy tuż po ukończeniu szkoły aktorskiej przeniosła się z rodzinnego Krakowa do stolicy.
Szybko dostała pierwszą serialową rolę. U boku Piotra Gąsowskiego zagrała niewielką rolę w serialu "Szpital na perypetiach" i z miejsca zdobyła sympatię gwiazdora. To właśnie on wkrótce potem poznał aktorkę ze swoim najlepszym przyjacielem - Robertem Rozmusem.
Joanna i Robert od razu wpadli sobie w oko. On zachwycał się jej niesamowitą urodą i wdziękiem, ją natomiast zauroczyła jego dojrzałość i poczucie humoru. Spodobało jej się, w jaki sposób ją adorował, prawił komplementy i obsypywał kwiatami. Często wybierali się na wycieczki poza miasto - oboje uwielbiali szybką jazdę samochodem. To właśnie dla Liszowskiej Rozmus zostawił swoją ówczesną dziewczynę - Ewę, która dla niego przeniosła się ze Szczecina do Warszawy. Miał to być ostateczny dowód miłości i chęci zbudowania czegoś naprawdę trwałego.
Przez lata parze układało się znakomicie. Byli nierozłączni, a ich związek uchodził niemal za idealny. Nie przeszkadzała im też różnica wieku - Robert jest bowiem starszy od Joanny o 16 lat. Kiedy zaczęli się spotykać, ona miała zaledwie 24 lata, on natomiast zbliżał się już do 40. Mimo tej różnicy dogadywali się świetnie i snuli plany na wspólną przyszłość. Po niecałych dwóch latach związku, na palcu Joasi zabłysnął pierścionek zaręczynowy i coraz częściej mówiło się o ślubie aktorskiej pary. To właśnie wtedy emocje zaczęły stygnąć, a pomiędzy narzeczonymi coraz częściej dochodziło do kłótni...
Ostatecznie Rozmus wrócił do byłej dziewczyny. "Czułam się, jakby przejechał po mnie czołg. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie" - wspominała Liszowska.
Kilka lat później aktorka poznała szwedzkiego milionera - Olę Serneke. Para wzięła ślub w 2010 roku w Bydgoszczy. Wkrótce na świecie pojawiły się córki pary - Emma i Stella. Przez kilka lat Liszowska dzieliła swój czas pomiędzy Szwecję a Polskę.
Szczęście rodzinne aktorki nie trwało jednak długo.
W 2019 roku Liszowska ujawniła na Instagramie, że od roku jest po rozwodzie. "Z byłym mężem pozostajemy w bardzo przyjacielskiej, życzliwej relacji pełnej szacunku i troski o nasze córeczki. Życie dawno potoczyło się dalej. No scandal, No fight, No comments" - napisała.
Jeden z tabloidów dotarł do informacji, że powodem rozstania aktorki i biznesmena były zbyt częste i zbyt długie wizyty Joanny Liszowskiej w Polsce oraz jej miłość do... aktorstwa i pracy. Ola Serneke nie mógł ponoć znieść, że jego żona nie zrezygnowała z grania w filmach, serialach i w spektaklach teatralnych. Postawił jej nawet ultimatum - albo on, albo kariera! Chciał, aby na stałe zamieszkała w Szwecji i na dobre rzuciła pracę.
"Miarą radości życia nie może być rozmiar ubrań" - twierdzi Joanna Liszowska, dodając, że mogłaby poddać się drakońskiej diecie tylko wtedy, gdyby wymagało tego zagranie wymarzonej roli filmowej.
"Ciało jest moim instrumentem, gdyby pojawiła się rola, która wymaga poważnego schudnięcia, zdecydowałabym się" - wyznała w wywiadzie dla miesięcznika "Twój Styl".
Joanna Liszowska doskonale zdaje sobie sprawę, że jej waga odbiega od ideału, ale w ogóle się tym nie przejmuje. Zbędne kilogramy już dawno przestały spędzać jej sen z powiek, bo - jak mówi - byłoby nudno, gdyby po ulicach chodziły wyłącznie szczupłe kobiety.
"Nie przeżywam szoku, kiedy ktoś mnie krytykuje, bo przecież mam w domu lustro" - mówi serialowa Patrycja Kochan z "Przyjaciółek".
Joanna Liszowska przyznaje, że dobrze jej w swoim ciele. Czy jest jej mniej, czy więcej - czuje się tak samo atrakcyjnie i kobieco, bo po prostu akceptuje siebie taką, jaka jest.
"Moim zdaniem liczy się przede wszystkim jakość ciała" - twierdzi.
Aktorka nie kryje, że wie, dlaczego jest... większa niż większość aktorek w jej wieku. "Byłabym nieszczera, twierdząc, że nie wiem, skąd się wzięły moje kilogramy. Ja po prostu uważam, że jedzenie jest jedną z największych przyjemności w życiu" - żartuje.