Jest jedyną Polką, która dostała Oscara. "To niezwykły przypadek"

Ewa Braun - 79-letnia scenografka - jest jedyną Polką, która może się poszczycić posiadaniem najbardziej pożądanej przez filmowców z całego świata statuetki. Oscara dostała w 1994 roku za dekorację wnętrz do "Listy Schindlera" Stevena Spielberga. "Oscar zamknął pewien etap mojego życia, ale nie wywrócił go do góry nogami" - mówi.

W to, że nakręcona przez Stevena Spielberga w Polsce "Lista Schindlera" znajdzie się w gronie najlepszych filmów 1993 roku, nikt nie miał najmniejszych wątpliwości. To jednak, że czarno-biały film zdobędzie aż 12 nominacji do Oscara, było niespodzianką, na jaką niewielu liczyło...

W gronie nominowanych do Nagrody Akademii twórców "Listy Schindlera" znalazło się w 1994 roku aż czworo polskich filmowców: Janusz Kamiński dostał nominację w kategorii Best Cinematography (Najlepsze Zdjęcia), Annę B. Sheppard wyróżniono nominacją za najlepsze kostiumy, a Allana StarskiegoEwę Braun za najlepszą scenografię i dekorację wnętrz.

Reklama

"Wiadomość o nominowaniu mnie do Oscara nie spowodowała wzmożonej pracy mojej wyobraźni i nie wpłynęła na moje marzenia. Oscar nigdy nie pojawiał się w moich snach" - wspomina Ewa Braun, która wróciła z Hollywood ze statuetką złotego rycerza.

Ewa Braun: Przyniosła szczęście Tomowi Hanksowi

Oscary dla Ewy Braun i Allana Starskiego były pierwszymi, jakie wręczono podczas gali w 1994 roku.

"To niezwykły przypadek, że właśnie my dostaliśmy statuetki jako pierwsi i że to od nas rozpoczął się deszcz nagród dla "Listy Schindlera". Taki początek uroczystości określił też sytuację Allana i moją - mogliśmy później spokojnie, bez nerwów i niepewności, oglądać dalszy przebieg gali" - opowiadała scenografka "Echu Dnia".

Ewa Braun żartuje, że ona i Allan przynieśli szczęście... Tomowi Hanksowi, który wręczał im statuetki, a dwie godziny później sam odebrał Oscara za rolę w "Filadelfii".

"Tom Hanks - prezentując nominantów - powiedział kilka bardzo ciepłych słów o roli scenografii w filmie, sięgnął do koperty zawierającej nazwiska laureatów i, ku mojemu kompletnemu osłupieniu, odczytał: "And the Oscar goes to Allan Starski and..." - tu usłyszałam zupełnie obce mi nazwisko! Minęło kilka sekund zanim dotarło do mnie, że Iła Brołn to angielskie brzmienie słów zapisanych jako Ewa Braun! Nikt nie miał wątpliwości, że chodzi o mnie, a ja przez chwilę wahałam się, czy Iła Brołn to rzeczywiście ja" - wspominała.

Ewa Braun: Dano jej tylko kilkanaście sekund na podziękowanie za nagrodę

Ewa Braun nie kryje, że po przylocie do Los Angeles dostała od organizatorów bardzo szczegółowe instrukcje, jak zachować się, gdyby okazało się, że dostała nagrodę.

"Pierwsze informacje na temat pobytu nominantów w Los Angeles i ich udziału w oscarowej gali dotarły do mnie już wcześniej - jeszcze do Polski. Więcej szczegółów czekało na mnie w hotelu w L.A. Im bliżej finału, tym więcej pojawia się praktycznych wskazówek i wytycznych. Była wśród nich informacja o limicie czasu przeznaczonym na przemówienie oraz opis sankcji grożących niesfornym laureatom - mówi i dodaje, że była w szoku, gdy dowiedziała się, że na podziękowanie za Oscara, jeśli by go dostała, ma zaledwie kilkanaście sekund.

Po gali, podczas której "Lista Schindlera" dostała aż 7 nagród, w tym Oscara za najlepszy film, najlepszą reżyserię oraz scenariusz i zdjęcia (Janusz Kamiński), Ewa Braun i Allan Starski musieli pojawić się na kilku przyjęciach. Na jednym z nich scenografka stanęła w pewnej chwili naprzeciwko trzech gwiazd uważanych wówczas za najpiękniejsze kobiety w Hollywood.

"Znalazłam się na wprost Sharon Stone, Kim Basinger i Claudii Schiffer. Miałam je na wyciągnięcie ręki i mogłam dokładnie, bo babsku ocenić, która z nich jest tą naj, naj... Według mnie to Sharon Stone bije wszystkie inne panie na głowę" - mówi Ewa Braun.

Ewa Braun: Oscar nie przewrócił jej w głowie

Jedyna nagrodzona Oscarem Polka denerwuje się, gdy ktoś nazywa oscarowe gale "kiczowatym targowiskiem próżności".

"Kiedy znalazłam się w audytorium, gdzie odbywała się uroczystość, miałam wrażenie, że wszyscy obecni na sali ludzie tworzą wielką... rodzinę. Czy można nazwać kiczem fakt, że najwybitniejsi przedstawiciele światowego kina oklaskują na stojąco tę jedną jedyną osobę, która akurat zostaje laureatem Oscara? Czy wyraz hołdu dla talentu i osiągnięć zawodowych zwycięzcy świadczy o próżności składających ten hołd? Nie!" - przekonuje scenografka.

Ewa Braun nie kryje, że Oscar tak naprawdę nic w jej życiu nie zmienił. 

"Traktuję tę nagrodę jako potwierdzenie, że dokonywałam w trafnych wyborów, że warto było walczyć z kryzysami i zniechęceniem, że warto było ponosić wielkie nieraz koszty związane z pracą w tej branży. Oscar zamknął pewien etap mojego życia, ale nie wywrócił go do góry nogami. A już na pewno nie przewrócił mi w głowie" - stwierdziła w wywiadzie dla "Echa Dnia".

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy