Agata Załęcka: Aktorstwo na wstrzymanym oddechu
"Na sygnale", "Botoks" czy "Służby specjalne", to tylko niektóre produkcje, dzięki którym Agata Załęcka zyskała popularność. Jesienią wystartuje 3. sezon serialu "Dzielnica strachu", w którym po raz kolejny wcieli się w rolę komisarz Agaty Rychlik. W wywiadzie opowiedziała o kulisach produkcji, ale również o swoich wysokich ambicjach, zaangażowaniu i profesjonalizmie w pracy aktora.
W życiu prywatnym aktorka Agata Załęcka, w serialu - komisarz Agata Rychlik. Czy identyczne imiona pani i bohaterki idą w parze z podobieństwem charakterów?
Agata Załęcka: - Wydaje mi się, że mamy ze sobą dużo podobnego. Imię Agata oznacza "szlachetność" i "odwagę", moja postać również taka jest. Obie cechuje ogromna siła, empatia, a zarazem umiejętność analitycznego myślenia. Są jednak pewne aspekty, które nas różnią, jednym z nich jest macierzyństwo. Agata Rychlik jest bowiem mamą trójki dzieci.
Z jakimi wyzwaniami musi się pani mierzyć na planie?
- Wyzwaniem była dla mnie nauka podstawowych czynności, jakie wykonują policjanci, chociażby zakuwanie w kajdanki, odpowiednie trzymanie broni. Nauczyłam się również tego, że policjant ma chód z pięty, nie z palców. Jednak wszystkie postawione przede mną wyzwania były równocześnie przyjemnością. Coraz pewniej czuję się w odgrywaniu scen akcji, goniąc za złoczyńcą i każąc mu "zejść do parteru". Tym bardziej cieszę się, że scenariusz trzeciego sezonu serialu zawiera więcej takich scen. Wymagają one dobrej kondycji fizycznej, jednak mnie to nie przeszkadza. Często zdarza się, że po zakończonych nagraniach spędzam jeszcze półtorej godziny na siłowni. Pamiętam również o zdrowym odżywianiu. Zrezygnowałam chociażby z jedzenia mięsa.
Charakterystyczny dla roli komisarz Agaty jest także strój.
- Wcielając się w rolę komisarz, nie występuję w mundurze, jednak mój ubiór jest równie charakterystyczny. Składa się z ciężkich butów, długich spodni, topu, skórzanej kurtki oraz okularów pilotek. Nie może zabraknąć również pasa policyjnego, zaopatrzonego w odpowiedni sprzęt - kajdanki, broń, blachę policyjną. Biegam w pełnym oprzyrządowaniu. Podczas przerwy w nagraniach również staram się pozostać w tym kostiumie, aby nie wychodzić z roli.
Po wcieleniu się w rolę bohaterki "Dzielnicy strachu" pani opinia o zawodzie policjanta zmieniła się?
- Diametralnie. Nabrałam większego szacunku i zrozumienia dla ludzi wykonujących ten zawód. Rozumiem strukturę panującą w policji, mechanizmy, reguły. Jestem pod wrażeniem, jak dobrze kobiety radzą sobie wykonując ten zawód. Po wcieleniu w każdą nową rolę, coraz bardziej doceniam również zawód aktora. Niesamowite jest to, że dzięki niemu możemy przeżyć wiele wcieleń.
Robi to pani od ponad 20 lat! Czy jest kreacja aktorska, która najbardziej utkwiła pani w pamięci?
- Mam kilka takich ról, jednak kreacja Teresy, byłej tancerki, która trafiła na wózek inwalidzki po wypadku ze swoim byłym chłopakiem, jest dla mnie wyjątkowa. To jest rola teatralna w spektaklu "Czarno to widzę", wyreżyserowanym przez Ewę Kasprzyk. Przygotowując się do niej przez półtora miesiąca, naprawdę jeździłam na wózku inwalidzkim. Wszelkie tajniki i wskazówki zdradziła mi moja znajoma Iza, która od lat porusza się na wózku. Bywały sytuacje, kiedy obie wybierałyśmy się na spacer. Doświadczyłam problemów z nierównymi chodnikami, wysokimi krawężnikami i torami tramwajowymi. Bywało tak, że przez całą dobę nie chodziłam. Mój mąż mówił, żebym nie wczuwała się tak bardzo w rolę, bo nie walczę o Oscara, jednak ja stawiam na profesjonalizm.
Trudne przygotowania sprawiły, że bardziej docenia pani swoje życie?
- Zawsze staram się być wdzięczna za to, co mam, ale ta rola otworzyła mi oczy. Nauczyłam się, jak ważne jest zdrowie. Zdałam sobie również sprawę z tego, że osoba niepełnosprawna nie lubi, jak ktoś się nad nią lituje. Na początku, kiedy stałam koło Izy, nie wiedziałam, czy mam usiąść, klęknąć. Koleżanka zauważyła mój dyskomfort i uświadomiła mi, że najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest przyznanie, że nie wiemy jak się zachować. Co ciekawe, usłyszałam także, że obrazą nie jest powiedzenie do osoby niewidomej "do zobaczenia", a osoby na wózku używają określenia "poszłam, poszedłem".
Po tak długich przygotowaniach i ogromnym zaangażowaniu bez wątpienia odczuwa się satysfakcję.
- Czułam wielką radość. Nagrodą były dla mnie recenzje, które usłyszałam od osób niepełnosprawnych. Słysząc opinie o rzetelnym przygotowaniu i pracy, czułam się doceniona. Satysfakcjonująca była dla mnie chwila, kiedy nauczyłam się akrobacji na wózku inwalidzkim! Zawisnęłam na jednym kole, mając przednie kółka w górze, a co więcej, w tej pozycji robiłam piruety! Każda rola dostarcza mi wielką dawkę wiedzy i świadomości.
Rola komisarz w serialu kryminalnym, akrobacje na wózku inwalidzkim i freediving, czyli nurkowanie na wstrzymanym oddechu, które również zajmuje miejsce w pani sercu i kalendarzu to połączenie brzmi jak emocjonalna, tykająca bomba. Wygląda na to, że lubi pani adrenalinę?
- Uwielbiam. Jednak ku zaskoczeniu, freediving łączy się bardziej ze spokojem niż z adrenaliną. Kiedy działamy pod wpływem adrenaliny, mocniej bije nam serce, a co za tym idzie, krócej zostajemy pod wodą. Sztuka freedivingu polega na umiejętności zrelaksowania się. Pomiędzy nurkowaniem na wstrzymanym oddechu a aktorstwem jest zdrowy balans. Ten sport fantastycznie wpływa na moją pracę aktorską i odwrotnie. Idealna opcja relaksu i uspokojenia.
Edyta Szymczak