Afera po ramówce TVP. Aktor "Na dobre i na złe" zaprzecza. Wydał oświadczenie

Nie było jednak żadnej afery z udziałem obsady "Na dobre i na złe" w trakcie prezentacji wiosennej ramówki TVP? Po doniesieniach jednego z portali głos w sprawie postanowił zabrać jeden z aktorów serialu, wydając oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczył doniesieniom i ujawnił, że cała sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.

Nie było jednak afery na ramówce TVP? Gwiazdor serialu wydał oświadczenie

Wydarzenia, na których największe stacje w Polsce prezentują swoje plany na najbliższe miesiące, zawsze wiążą się z dużymi emocjami. Na telewizyjnych ramówkach zjawiają się największe gwiazdy stacji i szereg mediów, chcących porozmawiać o tym, co czeka widzów w nowych odsłonach ich uwielbianych produkcji. Na ramówce TVP ponoć jednak był z tym problem, jeśli czekało się na wywiady z obsadą "Na dobre i na złe".

Według medialnych doniesień, które pojawiły się w sieci niedługo po zakończeniu wieczoru, ekipa "Na dobre i na złe" miała opuścić przedwcześnie ramówkę po tym, jak poczuła się pominięta, gdy nie została zaproszenia całą grupą na scenę, by opowiedzieć o nowych odcinkach serialu. W sieci pojawiło się nawet zdjęcie ukazujące pusty rząd krzeseł zarezerwowanych dla gwiazd serii. Czy faktycznie tak było? Głos w sprawie zabrał jeden z głównych członków obsady. Tomasz Ciachorowski wyjawił, co tak naprawdę się wydarzyło.

Reklama

Afera "Na dobre i na złe": Tomasz Ciachorowski zaprzecza plotkom o ramówce TVP

Tomasz Ciachorowski postanowił stanowczo odnieść się do medialnych spekulacji i wydał oficjalne oświadczenie, w którym zaprzeczył wszystkim doniesieniom na temat rzekomego skandalu na ramówce TVP. Aktor szczegółowo opisał przebieg wieczoru, podkreślając, że nikt z obsady "Na dobre i na złe" nie opuścił wydarzenia w geście protestu ani nie czuł się pominięty. Ciachorowski ujawnił również, że zdjęcie pustych krzeseł, które obiegło internet jako dowód niezadowolenia aktorów, w rzeczywistości przedstawiało miejsca przeznaczone dla zupełnie innego programu. 

"Rzekomo poczuliśmy się urażeni tym, że nie wywołano nas na główną scenę. Bzdura. Asia Jarmołowicz i Pola Gonciarz zostały przez nas wydelegowane, żeby zareklamować kolejny sezon serialu 'Na dobre i na złe'" - stwierdził Ciahorowski.

"Ja rzeczywiście musiałem troszkę wcześniej wyjść i w okolicy 22 - tuż przed końcem - po cichu się wymknąłem. Pożegnałem się z koleżankami i kolegami, miałem wczesną pobudkę rano. Natomiast oni zostali do końca, bawili się potem na bankiecie. Nie byliśmy znudzeni, przynajmniej mogę mówić za siebie. Konferencja ramówkowa wyglądała naprawdę spektakularnie i zrobiono ją z imponującym rozmachem. Gdybym mógł, zostałbym do końca" - tłumaczył Ciachorowski, zaznaczając, że jego przedwczesne wyjście miało związek wyłącznie z pracą o poranku następnego dnia. 

"Pani, która jako pierwsza zrelacjonowała to wydarzenie, wrzuciła rząd pustych krzesełek, które rzekomo myśmy opuścili, co nie jest prawdą, bo to były krzesełka uczestników programu "Sanatorium miłości", którzy jeszcze nie zdążyli wrócić na swoje miejsca" - podsumował Ciachorowski, dementując plotki. 

Tym samym rozwiał wszelkie plotki, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.

ZOBACZ TEŻ:

Po śmierci męża trafiła do domu opieki. Tak dziś wygląda legendarna aktorka

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Na dobre i na złe | Tomasz Ciachorowski | TVP | Telewizja Polska SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy