Zasada przyjemności
Ocena
serialu
7,8
Dobry
Ocen: 39
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Robert Gonera wyszedł na prostą

​Robert Gonera na przełomie wieków był jednym z najpopularniejszych aktorów w Polsce. Niestety, z powodu alkoholu zaczął tracić kontrolę nad swoim życiem. Na szczęście w porę się opamiętał i pokonał kryzysy, a jego motywacją były dzieci.

Aktor, którego kariera rozpoczęła się ponad 30 lat temu (zadebiutował w 1989 roku rolą Jacka Zybiga w filmie "Marcowe migdały"), dziś wie, że alkohol wcale nie jest ani ucieczką od problemów, ani pocieszeniem. "Lepiej świadomie, trzeźwo analizować to, co nas w życiu spotyka" - mówi.

Gonera nie wstydzi się otwarcie mówić o tym, że kiedyś zbyt często zaglądał do kieliszka i zdarzało mu się tracić kontrolę nad emocjami. "Musiałem przejść długą drogę, aby wiele rzeczy zrozumieć" - wyznał niedawno. W tym roku minie 6 lat odkąd przestał pić.

Reklama

Po filmach "Samowolka" i "Dług" dostawał coraz więcej propozycji. Przez kilka lat partnerował Dominice Ostałowskiej w "M jak miłość". Zawodowo bardzo mu się powodziło. Niestety, w życiu prywatnym nie było tak dobrze.  W 1994 zmarł ojciec aktorka. W tym samym czasie rozwiódł się z aktorką Jolantą Fraszyńską, z którą wychowywał córkę. 

"To zostało stwierdzone, że rozwód to drugi największy stres, zaraz po śmierci bliskiej nam osoby. Przed rozwodem zmarł mój ojciec. Miałem dwie petardy od razu" - wyznał aktor po latach. Potem długo utrzymywali serdecznych kontaktów z byłą żoną. Pogodzili się dopiero, gdy Nastazja skończyła 18 lat.

W 2003 roku ożenił się z Karoliną Wolską. Para doczekała się dwóch synów - Teodora i Leonarda. W końcu układało mu się zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Aktor dzielił życie na Warszawę i Wrocław. Jednak wkrótce przyszedł kolejny kryzys. W 2007 roku, podczas zdjęć do serialu "Determinator", był tak strasznie zmęczony, że zasnął w aucie. Znaleźli go policjanci, którzy postawili go przed wyborem: albo zamykają go na 48 godzin, albo zabiera go pogotowie. 

Wybrał drugą opcję i prawie umarł w szpitalu. "Zasnąłem w samochodzie, obudzili mnie policjanci. Byłem przekonany, że ktoś zajmie się w szpitalu moim zmęczeniem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy złapało mnie dwóch osiłków pielęgniarzy i na siłę wstrzyknęli mi jakiś lek. Podejrzewam, że było to relanium. Zastrzyk spowodował palpitacje i myślałem, że umrę" - opisał w poście na Facebooku w 2016 roku. 

Media rozpisywały się o załamaniu nerwowym aktora i jego problemach z alkoholem. Na szczęście mógł liczyć na wsparcie żony. Nic nie było jednak w stanie powstrzymać złośliwych plotek. "Od tamtej pory trwa koszmar przeciwstawiania się tym fałszywym doniesieniom i domniemaniom, udowadniania, że potrafię pracować, komunikować się i normalnie żyć. (...) Normalnej rodziny, relacji ze światem, kontaktu z dziećmi nikt już mi nie odda" - mówił kilka lat temu. 

W 2012 roku rozstał się z żoną. Drugi rozwód aktora był dla znajomych pary wielkim zaskoczeniem. Robert i Karolina uchodzili za dobre małżeństwo. Wydawali się wieść szczęśliwe życie. W jednym z wywiadów aktor przyznał, że jego żona nie mogła się pogodzić z tym, że zbyt często nie ma go w domu. Mimo że próbował ratować swój związek z Karoliną, nie udało się. 

Po tym zaczął się powolny upadek Gonery. Z czasem propozycje nowych ról przestały spływać. Aktor miał coraz większe problemy z finansami. Mieszkanie zostawił byłej żonie i synom. Nie było go stać na nowe lokum, więc mieszkał w samochodzie. "W desperacji szukałem pracy fizycznej. Pan, który ze mną się spotkał, patrzył podejrzliwie: Wczoraj pana widziałem w telewizji, a dzisiaj chce pan być pilarzem w lesie?" - Gonera próbował złapać się jakiejkolwiek pracy. 

Od czasu do czasu grywał małe rólki. "A ja przecież pracowałem zawsze, nawet mając gorsze momenty w życiu. Do dna było jeszcze daleko" - wspominał. W końcu postanowił zawalczyć, chciał wygrać z nałogiem dla siebie i swoich dzieci. Wyszedł na prostą, zaczął znowu pojawiać się w telewizji, poukładał relacje z bliskimi. Teraz stara się jak najwięcej pracować. "Zwłaszcza dla dzieci staram się być ostoją. To one motywowały mnie do wyciągania się z różnych kryzysów i kłopotów" - mówił. 

Najstarsza pociecha aktora, Nastazja, postanowiła związać się z branżą filmową. Prawie 30-letnia dziś kobieta, jako dziecko zagrała w jednym z odcinków "Na dobre i na złe". Dzisiaj pracuje po drugiej stronie kamery. Studiowała reżyserię na łódzkiej filmówce. Ma na swoim koncie kilka teledysków oraz etiud filmowych. Jako asystentka reżysera współpracowała m.in. z Andrzejem Wajdą przy "Powidokach". Chociaż ma znane nazwisko, to konsekwentnie pracuje na własny rachunek. 

Nie pokazuje się na ściankach i unika plotkarskich mediów. Podobno prywatnie związana jest z Janem Czaplińskim. "Ufam jej wyborom. Zresztą do tej pory się sprawdzają. Teraz jest jakaś sytuacja poważniejsza, ale o tym nie chce gadać, bo przekroczę granicę jej prywatności (...) Bardzo się lubimy (z partnerem Nastazji Gonery - przyp. red.) i cenię go szalenie za to, że tak długo wytrzymał z moją córką" - mówił z uśmiechem Robert Gonera w rozmowie z "Dzień dobry TVN".  


swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy