"W rytmie serca": Piotr Fronczewski chce grać do końca...
Piotr Fronczewski, czyli doktor Michał Zych z serialu "W rytmie serca", który już kilka lat temu osiągnął wiek emerytalny, a od pewnego czasu ma poważne problemy ze zdrowiem, ani myśli zrezygnować z pracy. - Aktorstwo jest jak narkotyk, więc dopóki reżyserzy będą mnie zapraszali, zamierzam grać, bo jestem... uzależniony - mówi.
Piotr Fronczewski nie potrafi żyć bez pracy. Twierdzi, że próbował zrobić sobie przerwę od aktorstwa, ale szybko znudził go żywot emeryta.
- Myślałem, że na emeryturze będzie lepiej i lżej, ale jest gorzej i trudniej - żartuje i dodaje, że nie umie... odpoczywać.
Niestety, jakiś czas temu aktor podupadł na zdrowiu. W swym ostatnim wywiadzie wyznał, że rok temu miał atak serca, trafił do szpitala i na stół operacyjny.
- Byłem w kinie, gdy poczułem, że coś dzieje się w mojej klatce piersiowej. Pierwszy atak był agresywny... Nie wiedziałem, czy serce wyskoczy mi uszami, nosem, ustami - zwierzył się w programie "Nie ZŁY Pacjent".
Piotr Fronczewski przyznaje, że od dawna ma problemy z sercem, ale do napadowych migotań przedsionków po prostu się... przyzwyczaił.
- Jestem oswojony ze swoją arytmią - żartuje, choć tak naprawdę wcale nie jest mu do śmiechu.
73-letni aktor twierdzi, że w tej chwili jest już - to jego określenie - naprawiony i czuje się naprawdę dobrze.
- Mam swoją metrykę, która nakazuje mi pewnego rodzaju oszczędność w eksploatacji, ale praca wciąż sprawia mi ogromną radość. Był moment, że szukałem ciszy, schronienia, azylu... Okazało się jednak, że jestem uzależniony od aktorstwa - mówi niezapomniany Jacek Kwiatkowski z "Rodziny zastępczej" i Stanisław Mrowiński z "Polskich dróg".
Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat Piotra Fronczewskiego mieliśmy okazję oglądać w dwóch serialach ("Rojst" i "W rytmie serca"), dwóch spektaklach Teatru Telewizji ("Paradiso" i "Czapa, czyli śmierć na raty") oraz w filmie "Ciemno, prawie noc". Obecnie aktor pracuje na planie nowych odcinków serialu Telewizji Polsat, a wkrótce na ekrany kin trafi film "Klecha", w którym zagrał u boku m.in. Artura Żmijewskiego i Mirosława Baki.
- Jeśli tylko człowieka chcą, potrzebują i zapraszają, to chce się grać do końca - twierdzi Piotr Fronczewski.
- Nie ukrywam, że nie mam już potrzeby pracowania i informowania o swojej obecności za wszelką cenę, ale jednak nie zamierzam rezygnować z pracy - dodaje.