"W głębi lasu": Opowieść powszechna [wywiad z Leszkiem Dawidem i Bartoszem Konopką]
O kulisach pracy nad ekranizacją powieści "W głębi lasu" rozmawiamy z reżyserami drugiej polskiej produkcji Netflixa - Leszkiem Dawidem i Bartoszem Konopką.
Katarzyna Ulman, Interia: "W głębi lasu" jest drugą polską produkcją Netflixa. Serial trafi jednocześnie do widzów w ponad 190 krajach. To adaptacja powieści Harlana Cobena, jednak z dużą ilością wątków przedstawiających polską rzeczywistość. Zastanawiali się panowie, jaki będzie odbiór produkcji?
Leszek Dawid: Ja nigdy takich rzeczy staram się nie robić ze względu na to, że to mnie dość dużo kosztuje jednak - człowiek nie jest w stanie przewidzieć, co tak naprawdę będzie rezonowało, więc zakładamy, że najlepiej zrobiliśmy ten serial jak umieliśmy najlepiej. W związku z tym pozostaje nam wierzyć, że nasze założenia i pomysł na ekranizację spotka się z przychylnym przyjęciem nie tylko fanów książki, ale też tych, którzy książek Harlana Cobena nie znają; że zobaczą historię, która jest porywająca, pociągająca. Fajnie będzie, jak się tak stanie.
Bartosz Konopka: To tak sobie trudno też wyobrazić, nie chodzi o to, żeby żyć taką presją, ale jest rzeczywiście to ciekawe i otwierające - szczególnie jak sobie pomyślimy, że w różnych krajach, nie tylko w Europie, ale na świecie ludzie będą to oglądać. Ja myślę, że to jest też duże wyzwanie i taka ciekawa odpowiedzialność, bo pokazujemy w jakiś sposób nasz kraj. Netflix uznał, że warto będzie nakręcić serial w Polsce.
- Teraz zobaczmy, jak to z Polską i z Polakami jest - podejrzewam, że wielu ludzi na świecie będzie chciało zobaczyć serial na takiej zasadzie, że "acha... książki Harlana Cobena to coś mi bliskiego, coś znajomego; chciałbym zobaczyć jego kryminał; jak to będzie wyglądało w Polsce; jak to w ogóle w tej Polsce jest".
- Jeśli wyobrazimy sobie kogoś [kto ogląda serial] w Wietnamie, albo w Islandii, albo w Chile... to to jest niesamowite. Dostajemy takie okienko - w sześć godzin pokazujemy Polaków i nasz świat tutaj wokół, ale nie tylko w sensie wizualnym, ale też w sensie mentalności i tego, jak my żyjemy dzisiaj; jak żyliśmy w '94 roku; jakimi jesteśmy ludźmi; na ile jesteśmy kontaktowi, otwarci; jak sobie radzimy z problemami, jak rozgrywamy rzeczy, które są zawarte w tej książce.
Wplecenie polskich wątków i przeniesienie akcji do Polski to dość znaczna ingerencja w tekst. Jak wyglądała współpraca z Harlanem Cobenem? Jak spodobały mu się wprowadzone zmiany i czy fani powieści przyjmą je z aprobatą?
Leszek Dawid: Myślę, że to chyba jest pytanie indywidualne do tych, którzy uwielbiają Cobena; o to co w tej twórczości Cobena jest najważniejsze. Jeżeli mówimy o tajemnicy, o pewnym świecie, który jest odkrywany, o powrocie do przeszłości - w obrębie tych aspektów poruszaliśmy się dość wiernie w stosunku do tego co jest w książce. Musieliśmy adaptować tę powieść na nasz grunt. Siłą rzeczy Harlan Coben to autor, który jest świadomy tego, że ta realizacja wymagała takiego procesu - w związku z tym przystąpił do tego nie z pozycji kogoś, kto chce bronić swojego terytorium i granic, których nie wolno przekraczać, ale ze szczerym i szerokim zainteresowaniem do tego, co my z tym zrobimy.
- Włączał się w te prace na etapie tekstu, ale także i realizacji; odbioru finalnego serialu z pozycji kogoś, kto doradza, z pozycji kogoś kto pyta, a nie z pozycji kogoś, kto pilnuje, żeby tu się nic nie wydarzyło złego. W związku z tym jego obecność i czujne oko nie były dla nas obciążeniem ale stymulacją - był bardzo dobrym partnerem do rozmów. Czujemy, że nie działaliśmy w oderwaniu od tego co w tej książce jest napisane, bo wspólnie z Cobenem tworzyliśmy po prostu filmową wersję tego. Jak to zostanie przyjęte - zobaczymy. Współpracowało się nam bardzo dobrze.
Co było największym wyzwaniem przy tworzeniu serialu?
Bartosz Konopka: To taki komunikat - tzn. takie opowiadanie tej historii, żeby każdy z widzów mógł się utożsamić z tymi bohaterami i mógł przeżyć tę historię jak swoją. I to było założenie, które nam przyświecało od początku nad adaptacją, że nie jesteśmy w stanie przełożyć amerykańskich realiów. W książce ważniejsza jest ta różnica klasowa, rasowa; wpływ Rosji na niektórych bohaterów. To są trochę inne konteksty - my to przekładamy w polski kontekst, ale też jednocześnie nie chcemy poświęcać czasu na to, żeby tłumaczyć zawiłości sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej w Polsce teraz i wcześniej, tylko obserwujemy człowieka. Chcemy być blisko człowieka, w sensie naszej opowieści z kamerą, aktorów oraz pracy z nimi, środków inscenizacji. Wierzymy w to, że najbardziej uniwersalne jest to, że my tak naprawdę jesteśmy wszyscy podobni do siebie i bez względu na szerokość geograficzną odczuwamy podobnie różne rzeczy.
- Mierzymy się z tymi samymi problemami i tutaj jakby serce tej opowieści to takie niespełnienie faceta w średnim wieku, który działa trochę jak automat, realizuje cele. Odnosi sukces, pracuje itd., ale czegoś mu brakuje - musi się cofnąć do przeszłości, żeby rozwikłać pewną tajemnicę, żeby się z nią pogodzić, oswoić, wciągnąć ją jakby w dzisiejszą rzeczywistość oraz po to, żeby się uwolnić, żeby móc żyć pełnią życia. To jest taka opowieść powszechna i myślę, że ważna dla każdego, bo tak to życie nasze wygląda, że prędzej czy później się spotykamy. Musimy jakoś tę konfrontację odbyć i ona jest często bardzo trudna. Staraliśmy się po prostu blisko tego trzymać i w tym upatrywaliśmy tę uniwersalność.
- Mieliśmy potwierdzenie od Harlana Cobena, między innymi też od Netfliksa, że to się sprawdza, że oni też to rozumieją. Mogłoby się wydawać z jednej strony, że to jest zmiana wobec książki, że jest to jakieś uproszczenie, bo adaptacja filmowa zawsze jest jakimś uproszczeniem literatury, to jednak takie silne wysycenie tego, o czym mówiłem powoduje, że to dostaje jakby nową jakość i się sprawdza. Jeśli dostaliśmy feedback Harlana Cobena i od Netfliksa, że to jest OK, że to działa, że im się to podoba, to już tak się trochę nie martwiliśmy o te pozostałe 190 krajów.
W serialu mamy dwie płaszczyzny czasowe; historię z 1994 i 2019 roku. Co wpłynęło na decyzję, żeby wprowadzić te dwie płaszczyzny, a nie na przykład tylko ukazać przeszłość bohatera za pomocą kilku retrospekcji?
Leszek Dawid: Ta decyzja wynika z tego, że chcieliśmy związać bohatera z postaciami w tamtym czasie. Chcieliśmy zobaczyć Pawła, Laurę i cały ten świat, który w przeszłości rozbłysnął takim światłem, które jest należne nastoletniemu okresowi, a potem zostało brutalnie przerwane; żebyśmy mieli jakiś z nim kontakt.
- Zazwyczaj wprowadzając taką informacyjność to znaczy, że jeżeli wchodzimy do takiej retrospekcji - która dość krótko trwa, a jest z poziomu bohatera - to tu i teraz to pracuje na sytuację tu i teraz bohatera, on się odwołuje do jakiejś emocji, która tam miała miejsce. My możemy z tej retrospekcji zorientować się mniej więcej jak ta sytuacja wyglądała i dość informacyjnie zrozumieć co i gdzie było.
- Nam zależało, żeby wykreować świat, żeby stał się on taką równoległą płaszczyzną w opowiadaniu, którą będziemy przeplatać ze współczesnością i żeby napięcie między tymi dwoma światami generowało napięcie. Ta przeszłość ma szansę być bardzo różna, ma szansę być kompletnie innym momentem w życiu tych ludzi. I na kontraście tego co było najpierw fajne, a potem brutalne w tej przeszłości, budowaliśmy podróż dorosłego Pawła i dorosłej Laury w przeszłość, mając tę przeszłość złapaną z poziomu bohatera w odrębnej narracji. Wydaje mi się, że to było bardzo dobre posunięcie, że wątek '94 roku, czyli ten wątek przeszłości, rozwinął się do takiej samowystarczalnej warstwy narracyjnej.
Serial "W głębi lasu" (sześć odcinków) jest dostępny na Netflix od 12 czerwca.