"Stan Against Evil": "Będziemy oblewać was krwią przez godzinę" - rozmawiamy z Janet Varney
O serialu "Stan Against Evil", litrach sztucznej krwi i flakach, "Legendzie Korry" oraz "Voyage to the Stars" rozmawiamy z Janet Varney, serialową Evie.
Katarzyna Ulman, Interia: "Stan Against Evil" startuje w polskiej telewizji za kilka dni. Jak opisałabyś ten serial nowym widzom?
- "Stan Against Evil" jest połączeniem dwóch gatunków. Są w nim elementy straszne i elementy, które naprawdę rozbawią widzów. Czasami możecie podskoczyć ze strachu, ale po paru minutach wybuchnąć śmiechem. Jest wiele zabawnych momentów, jednak może się zdarzyć, że komizm określonej sytuacji "widoczny" jest dopiero pod koniec sceny. Ten serial to szalona jazda z interesującymi postaciami, które powoli dowiadują się co tak naprawdę dzieje się w miasteczku Willard’s Mill.
W prawie każdym odcinku bohaterowie stają oko w oko z eksplodującymi demonami. W większości przypadków ich pozostałości lądują właśnie na nich. Litry sztucznej krwi i flaki. Założę się, że mieliście niezłą frajdę kręcąc te sceny?
- Kręcenie tych scen było świetną zabawą ponieważ w serialu nie wykorzystujemy CGI. Potwory pojawiające się na ekranie to albo kukły, albo aktorzy przebrani w wspaniałe kostiumy. To samo ze sztuczną krwią i flakami - nie były one wygenerowane komputerowo. Zawsze byliśmy więc częścią całej sceny. Ale moja radość z kręcenia tych scen zależała zawsze od tego, o jakiej porze dnia pracowaliśmy i jak długo.
- Czasami bywa tak, że na zegarku jest 2:30 lub 3:00 w nocy a ty jesteś na planie cały dzień i nagle ktoś z ekipy mówi: "Słuchajcie prawie kończymy, ale skoro mamy jeszcze trochę czasu to będziemy oblewać was sztuczną krwią przez najbliższą godzinę". I ja myślę wtedy "nie, przepraszam, ja się na to zupełnie nie pisałam". W takich chwilach, kiedy praktycznie toniesz we flakach i krwi naprawdę musisz lubić i doceniać to, co robisz.
Który z demonów był twoim ulubionym? Mnie szczególnie do gustu przypadł odcinek, w którym wzięto na warsztat Bafometa.
- Uwielbiam wszystkie potwory z serialu i doceniam ogrom pracy, jaką włożono w stworzenie każdego z nich. Wiele uwagi poświęcono temu, aby jak najlepiej odwzorować Bafometa. Sądzę że ekipa wykonała świetną robotę. Dla mnie z kolei “spotkanie" z nim było trochę przerażające. Byłam po drugiej stronie - mogę żartować na planie cały czas podczas nocnych zdjęć, a w serialu jest naprawdę dużo scen komicznych, to jednak kiedy widzisz Bafometa naprzeciwko siebie, w pełnym kostiumie, to zaczynasz się trochę bać i nie jest już tak wesoło.
Kiedy grana przez ciebie postać, Evelyn, po raz pierwszy przybywa do miasteczka Willard’s Mill wydaje się być nieco zagubiona, a jej relacja ze Stanem nie należy do zbyt przyjaznych. Czy znajdzie z bohaterem wspólny język?
- Relacja pomiędzy Stanem oraz Evie to wątek, który znajduje się w centrum fabuły od samego początku. To nietypowa, niezręczna i trochę trudna przyjaźń. To jedna z takich sytuacji, w których każda z obu postaci, czy to Stan, czy Evie denerwuje tę drugą poprzez zrobienie lub powiedzenie czegokolwiek. Od pierwszego odcinka bohaterowie są do siebie wrogo nastawieni. Z drugiej strony Evie i Stan muszą ochronić siebie nawzajem przed demonami, więc powoli nawiązuje się pomiędzy nimi więź mimo tego, że bronią się przed tą przyjaźnią jak tylko mogą. Nie chcą się dogadać. W trakcie sezonu widzowie zobaczą jak bohaterowie akceptują wszystkie cechy, jakie ich w drugiej osobie denerwują. Nie współpracują już tylko o to, by przetrwać; ich relacja się pogłębia.
Jak sądzisz, co wyróżnia tę produkcję z grona innych, gatunkowych seriali?
- Danę Goulda, twórcę serialu, znam od dłuższego czasu i jest on jedną z najzabawniejszych osób, jakie w życiu poznałam. Ma ogromną wiedzę dotyczącą oldschoolowych horrorów i produkcji science fiction. Myślę że świetnie poradził sobie z połączeniem obu gatunków. Wszystko wyszło bardzo harmonijnie. Nigdy wcześniej nie grałam w serialu, który był z jednej strony śmieszny, z drugiej trochę straszny, ale jednocześnie z sercem. Mogę się wygłupiać, ale koniec końców cieszę się, że mogę zagrać rolę, w którą mogę włożyć serce.
- Wspomniana relacja Stana z Evie jest dla mnie prawdziwa i jestem dumna z tego, jak ją zaprezentowaliśmy. Ten serial był szaloną jazdą bez trzymanki. Tak, połączenie horroru i komedii dobrze się sprawdziło, ale cieszy mnie fakt, że relacja Stana oraz Evie równoważy pozostałe aspekty serialu. "Stan Against Evil" wiele dla mnie znaczy.
Ostatnio mogliśmy zobaczyć cię ponownie w jednym z odcinków "You’re the Worst". Jakie są twoje doświadczenia z planu tego serialu?
- To kolejna z ról, która jest dla mnie ważna. Bawiłam się świetnie wcielając się w postać Becci. To była prawdziwa przyjemność. Grałam tę bohaterkę w dwudziestu dwóch odcinkach przez ostatnie pięć lat - Becca jest moim przeciwieństwem, jest przeciwieństwem Evie. Becca to idiotka. Jestem dumna, kiedy widzowie mówią mi, że gardzą tą bohaterką; ona jest straszna. Świetnie się bawiłam, starając się odkryć, co kieruje Beccą, czy życie ją doświadczyło, czy po prostu taka jest jej natura. To zabrzmi trochę jak klisza, ale fajnie jest wcielić się w postać, z którą naprawdę nie masz nic wspólnego.
Oprócz grania w serialach prowadzisz programy komediowe oraz podcasty - możemy cię posłuchać m.in. w "SF Sketchfest", "The JV Club", a od 12 lutego w "Voyage to the Stars". Możesz opowiedzieć coś więcej na temat tego ostatniego projektu?
- "SF Sketchfest" założyłam prawie osiemnaście lat temu, co w sumie oznacza, że jestem już dość stara, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Od siedmiu lat prowadzę mój podcast "JV Club". Uwielbiam komedie i uwielbiam podcasty. "Voyage to the Stars" miał swoją premierę 12 lutego i jest bardzo ciekawym projektem-hybrydą. Mamy rozpisaną fabułę na cały sezon (jej autorem jest Ryan Copple), jednak kiedy rozpoczynamy nagranie to... improwizujemy - sprawdzamy, co sądzimy o danym dialogu, budujemy nową treść na tym, co już napisaliśmy.
- To fascynujące, ponieważ tworzymy wszystko w jednej, konkretnej chwili; w jednym momencie. Tworzymy więc zgrany zespół, który świetnie się bawi (oprócz Janet w podcaście możemy usłyszeć Steve’a Berga, Felicię Day, Coltona Dunna - przyp. red). Nowe odcinki podcastu będą pojawiać się w każdy wtorek (na ITunes - przyp. red.); mamy w przygotowaniu siedemnaście epizodów. Oprócz tego będziemy promować naszą opowieść poza podcastem. Wiemy jak wyglądają nasi bohaterowie, mamy ilustracje, a za niedługo powinien pojawić się komiks o przygodach naszych postaci.
W swojej karierze wielokrotnie użyczałaś głosu postaciom w serialach bądź animacjach, jak np. Korze w "Legendzie Korry". Co sprawia ci większą satysfakcję - praca przed kamerą czy dubbing?
- Pierwszą zaletą, jaka przychodzi mi na myśl, jeżeli chodzi o dubbing, to fakt, że możesz właściwie iść do pracy w piżamie. Takie bardziej luźne podejście do pracy niż podczas grania przed kamerą. Dla mnie każda z postaci, której użyczałam głos, jest ważna, a samo doświadczenie wspaniałe i całkowicie odmienne od poprzednich ról. W studiu podczas nagrania nie ma nic, na czym może ci zależeć. W pokoju nagrań jesteś tylko ty, twój głos i wyobraźnia. Czasami, po zakończeniu pracy, może minąć od sześciu do dwunastu miesięcy zanim zobaczysz końcowy efekt - fikcyjną postać, która w niczym cię nie przypomina. To magiczny proces, który pozwala ci wykorzystać całą wyobraźnię, aby wykonać swoją pracę najlepiej i żeby widzowie czerpali radość z oglądania serialu.
- Występ przed kamerą jest zupełnie inny - podczas zdjęć możesz wybrać w pewien sposób jak chcesz zaprezentować swojego bohatera. Fascynuje mnie cały proces nagrania - to ogromna produkcja, która zaczyna się od cichej, samotnej pracy, a kończy się czymś wspaniałym i kolorowym. Bycie częścią takiego projektu to świetne uczucie - nie tylko dla mnie jako aktorki, ale i fanki. Możesz zagłębić się w przedstawiony świat bez zastanawiania się, czy w dniu, w którym nagrywałam tę kwestię czułam się dobrze czy źle. "Legend Korry" była wyjątkową animacją.
Przyjaźń Korry i Asami a później romans (lekko rozpoczęty w serialu, a później rozwinięty w komiksach) wywarł ogromny wpływ na młodszych, ale również i starszych widzów. Czy podczas pierwszych prac na planie spodziewałaś sie, że ten wątek stanie się tak ważny dla społeczności LGBTQ+?
- Kiedy dołączyłam do obsady "Legendy Korry", po tym jak zakończono serial animowany "Avatar: Legenda Aanga", byłam pewna, że twórcy produkcji, Bryan Konietzko i Michael Dante DiMartino, opowiedzą wspaniałą historię. O tym, jak relacja pomiędzy Korrą i Asami będzie rozwijała się przez kolejne sezony, ja oraz Seychelle Gabriel (Asami Sato) dowiedziałyśmy się później. Kiedy okazało się, że bohaterki będą parą byłam zachwycona i szczęśliwa. Moi przyjaciele mówili ile ta para dla nich znaczy, wiedziałam o pozytywnych reakcjach widzów, ale nadal byłam zdumiona, jak bardzo wpłynęła na widzów.
- Opowiadali o swoim coming oucie, o swojej rodzinie, jak czuli się w momencie, kiedy ktoś przedstawił ich historię. Tego często szukamy w filmach, serialach czy innej formie - przedstawienia nas, naszych uczuć; chcemy, żeby nas zauważono, zrozumiano; odzwierciedlono nasze doświadczenia.
Nad czym pracujesz w tej chwili? Czy zobaczymy cię wkrótce ponownie w serialu telewizyjnym?
- Obecnie pracuję nad scenariuszem komedii, ale na razie nie mam żadnej gwarancji, że produkcja kiedykolwiek trafi na antenę. Ale świetnie się bawię, tworząc całą historię od początku. Oczywiście jest jeszcze "Voyage to the Stars" i kontynuacja programu, który zrealizowałam dla stacji IFC zatytułowany "Fortune Rookie", gdzie wcielam się w swoje alter-ego i staram się zostać wróżką.
Dziękuję za rozmowę.
*Janet Varney - amerykańska aktorka i komik. Na małym ekranie pojawiła się w takich serialach jak "Psych", "Warehouse 13", "Kości", "Maron", "Ekipa", "Legendzie Korry". Prowadzi podcasty ("JV Club", "Fortune Rookie", "Voyage to the Stars"). Obecnie możemy oglądać ją w produkcji "Stan Against Evil".
23 lutego, w formie maratonu, na antenie stacji AMC zostanie wyemitowany drugi sezon serialu "Stan Against Evil" (osiem odcinków; początek emisji od 21:00).