"Ród smoka": Krwawa scena porodu w finale serialu! Widzowie mają dość? [SPOILER]
Finałowy odcinek serialu "Ród smoka" przyniósł kolejną traumatyczną scenę porodu. Widzowie byli świadkami krwawego poronienia. UWAGA: SPOILER!
Umiejscowiony niecałe 200 lat przed wydarzeniami znanymi z "Gry o tron" serial "Ród smoka" opowiada o rządzącym Westeros rodzie Targaryenów.
W finałowym, dziesiątym odcinku show, widzowie byli świadkami kolejnej kontrowersyjnej sceny porodu. Spodziewająca się trzeciego dziecka Rhaenyra Targaryen (Emma D'Arcy), dowiedziawszy się o śmierci swego ojca - króla Viserysa (Paddy Considine), nie donosi ciąży. Widzowie są zaś świadkami krwawego poronienia.
Fani serialu nie kryli oburzenia w mediach społecznościowych. 'Twórcy 'Rodu smoka' przesadzili ze scenami narodzin" - napisał jeden z użytkowników Twittera. Inny zwierzał się, że po zobaczeniu "niezwykle krwawej sceny" był bliski zemdlenia.
"Mam nadzieję, że twórcy 'Rodu smoka' wszystkie traumatyczne sceny porodu umieścili w pierwszym sezonie, ponieważ więcej tego nie zniosę" - skomentował inny fan serii.
"Znajdź kogoś, kto kocha cię tak, jak twórcy 'Rodu smoka' kochają wstrząsające sceny porodu" - podsumował żartobliwie kolejny internauta.
To nie pierwsza scena porodu w "Rodzie smoka", która wywołała kontrowersje. Już w pierwszym odcinku serialu widzów zbulwersował obrazowo pokazany krwawy moment cesarskiego cięcia na Aemmie Targanyer (Sian Brooke). Decyzję tę podjął jej mąż, król Viserys (Paddy Considine), żeby uratować dziecko kosztem życia matki.
Showrunnerzy "Rodu smoka" - Miguel Sapochnik i Ryan Condal - zdradzili w rozmowie z portalem "Insider", że nie chcieli, by wspomniana scena była "przesadzona", co miało dać jasny sygnał do tego, że serial nie zamierza epatować brutalnością. Jak się jednak okazuje, twórcy serialu zostali nakłonieni przez najbliższe im kobiety do tego, by sporna scena wyglądała jeszcze bardziej krwawo. Wszystko po to, by kobiety, które urodziły dzieci, poczuły, że jest ona "przerażająco prawdziwa".
"Pokazaliśmy tę scenę tak wielu kobietom, jak to tylko możliwe. Wszystkim zadaliśmy to samo pytanie: czy scena ta była zbyt brutalna. Wszystkie odpowiedziały, że nie. I że jeśli w ogóle ta scena jest brutalna, to powinna być brutalna jeszcze bardziej" - wyznał Sapochnik.
Showrunner dodał też, że inną ważną kwestią dla twórców serialu było to, aby scena podkreślała fakt, że królowa Aemma nie miała żadnego wyboru. A to ważne nie tylko z punktu widzenia serialowych wydarzeń, ale i współczesności w odniesieniu do niedawnego odrzucenia przez amerykański Sąd Najwyższy orzeczenia w sprawie Roe v. Wade z 1973 roku uznającego za konstytucyjne prawo do aborcji. "Nie powinniśmy uciekać od tematów, które są ważne dla kobiet, czyli np. kwestii własnego wyboru. Aemma nie ma możliwości takiego wyboru. Zostaje zamordowana przez swojego męża. I to dobrze pokazuje sytuację w świecie, w którym aktualnie żyjemy" - dodał Miguel Sapochnik.