"Pułapka": Chłopak poobijany przez życie
Zapraszamy do lektury wywiadu z Mateuszem Więcławkiem, przeprowadzony zaraz po pokazie 1. odcinka "Pułapki".
Rozmawiamy po pokazie 1. odcinka "Pułapki"? Widziałeś już wcześniej efekt Waszej pracy?
- Nie, to był pierwszy raz.
I jak wrażenia?
- Naprawdę mi się podoba. Wydaje mi się, że wciąga. Dużo się dzieje, akcja jest wartka, dobrze poprowadzona. Oczywiście, jak oglądam siebie po raz pierwszy na ekranie, nie mogę na siebie patrzeć, odczytuję wszystko jako kompletny fałsz, doszukuję się "błędów". (śmiech) Na pewno obejrzę odcinek jeszcze raz, w telewizji, i wtedy będę miał bardziej rzeczowy ogląd sytuacji. Dziś jeszcze doszło sporo emocji związanych z samą premierą oraz podróżą z Łodzi, która odbyła się z przygodami i o mały włos, a w ogóle bym się na pokazie nie pojawił.
Życie w drodze, bo jeszcze nie zdecydowałeś się na zamieszkanie w stolicy...
- Nie. Tak jakoś wyszło, że często podróżuję między Łodzią a Warszawą. Dziś jednak skorzystam z warszawskiej gościnności, bo jutro z kolei ruszam do Berlina, też do pracy.
To, jak już o pracy mowa, co u Ciebie dzieje się teraz poza "Pułapką"?
- Na premierę czeka film "Monument" w reżyserii Jagody Szelc. Do Berlina z kolei jadę na ostatnie przymiarki do filmu "Przygody matematyka" w reżyserii Thorstena Kleina. Główną rolę gra tam Philippe Tłokiński. Jest to historia Stanisława Ulama, wybitnego polskiego matematyka, który tuż przed wybuchem II Wojny Światowej wraz bratem emigruje do USA, a potem pracuje m.in. przy projekcie Manhattan. Gram właśnie Adama, młodszego brata. Cofamy się w czasie, więc rola w kostiumie. (śmiech).
Jesteś tegorocznym absolwentem Szkoły Filmowej w Łodzi, a masz już spory dorobek ról w uznanych produkcjach, zarówno na małym, jak i dużym ekranie. Jednym słowem - dobry start! Łut szczęścia czy bardziej rozważne przeglądanie ofert?
- I to i to, jednak nie powiedziałbym że jestem szczególnie rozważny przy przeglądaniu ofert, albo że mam ich za dużo... Przede wszystkim zwracam uwagę na to, czy jestem w stanie zrobić coś z daną postacią. Przy okazji Kamila w "Pułapce" miałem chwile zawahania. To postać prawie 10 lat młodsza ode mnie, o dość specyficznym usposobieniu, introwertyczna. Z jednej strony bliska, z drugiej strony odległa, głównie ze względu na wiek. Zaufałem jednak Łukaszowi Palkowskiemu (reżyser), który zdecydował się mnie obsadzić. Mam jednak nadzieję, że to ostatni nastolatek jakiego gram.
To Wasze drugie spotkanie. Wcześniej był "Belfer". Tworzycie chyba razem zgrany duet.
- Łukasz jest naturalnym liderem i ludzie chcą z nim pracować. Praca jest inspirująca, to zawsze przygoda. Jako reżyser ma ten zmysł do wyciągania różnych "smaczków" ze sceny. Czasami przychodziłem na plan i nie do końca mogłem sobie wyobrazić jakąś scenę. Łukasz potrafi dwoma ruchami wywrócić okoliczności i nagle aktor już wie, co ma zagrać.
Zatrzymując się przy "Pułapce". Co zaintrygowało Cię w postaci Kamila?
- Kamil to chłopak poobijany przez życie, o ciężkiej przeszłości. Odludek, zarówno w domu dziecka, jak i też w swoim rodzinnym domu. Pomimo tego, to dobry człowiek o wielkiej odwadze i sile, choć może na to nie wygląda. (śmiech)
Po Jaśku w "Belfrze" Kamil to kolejny nastolatek z Twoją twarzą na małym ekranie.
- Tak, ale to zupełnie inne postaci. Jasiek był socjopatą; osobą nasyconą bardzo intensywnymi emocjami. Tym samym tamta rola więcej mnie kosztowała. Do dziś pamiętam te emocje podczas kręcenia scen porwania Jaśka i wszystkiego tego, co działo się potem. Ale cytując jednego z moich profesorów - Mariusza Jakusa- "To musi kosztować". (śmiech) Pod tym kątem Kamil jest zupełnie inny. Bardziej stonowany. Jego postać stanowi przeciwwagę dla emocjonalnych wybuchów Ewy. To on jest w tej relacji tym, który twardo stąpa po ziemi i z rozwagą podchodzi do kolejnego ruchu. Ma w sobie naturalną potrzebę dbania o najbliższych sobie ludzi, co powoduje u niego rozdarcie pomiędzy rodziną a przyjaciółką.
"Pułapka" wydaje się też historią o przyjaźni...
- Myślę, że można śmiało tak powiedzieć. Poza warstwą kryminalną, to również opowieść o sile przyjaźni. Nie tylko tej, która wiąże Kamila i Ewę, ale też tej, która połączy dwie obce osoby, czyli Ewę i Olgę.
A na ile jest ważna przyjaźń w Twoim życiu?
- Mam grono sprawdzonych osób w swoim życiu. Nawet dziś jest ze mną jeden z moich przyjaciół na pokazie, wspiera mnie. To ważne, żeby mieć dobrych ludzi wokół siebie.
"Belfer", teraz "Pułapka". Nie masz poczucia, że jesteś częścią nowej jakości seriali na polskim rynku?
- W szkole teatralnej seriale traktuje się po macoszemu, jako coś gorszego, przejaw braku ambicji. Ale to się zmienia. Agata Kulesza kiedyś powiedziała, że każdemu młodemu aktorowi poleca zagranie w serialu, bo to uczy obycia z kamerą, gotowości na planie. To też praca pod presją czasu. W Polsce generalnie zmienia się ten rynek. Pojawia się coraz więcej krótszych i zamkniętych form. I to mnie bardzo cieszy. Nie miałem okazji załapać się do żadnej telenoweli, ale może to i dobrze. Wydaje mi się, że na dłuższą metę nawet najlepsza historia w końcu się wypala.
Kolejne role - telewizyjne i kinowe - to niewątpliwie wzrost fali popularności. Czy powoli się oswajasz z tym szumem wokół swojej osoby?
- Nie jestem ani przygotowany, ani oswojony. Rozpoznawalność nie jest dla mnie priorytetem. To raczej skutek uboczny, z którym muszę się zmierzyć przy wyborze takiej drogi zawodowej (śmiech). Bronię się przed tym. Robię wszystko, żeby stan mojej anonimowości trwał jak najdłużej. (śmiech)
Rozmawiał Marcin Godlewski