Udany polski serial czy kolejna klapa? Recenzja "Pewnego razu na krajowej jedynce"
"Pewnego razu na krajowej jedynce" po cichu zadebiutowało na Netfliksie wraz z początkiem grudnia i z pewnością nie każdy polski subskrybent sięgnął po tę produkcję - a szkoda! Sześcioodcinkowy serial z pewnością nie zyska popularności na miarę "Wielkiej wody", czy "Rojsta", ale myślę, że widzowie, którzy zdecydują się na tę trzygodzinną zabawę w kolorach kiczu nie pożałują.
"Pewnego razu na krajowej jedynce" to serial pełen przypadków, które prowadzą do niepożądanych w skutkach wydarzeń. Główni bohaterowie to Leon (Juliusz Chrząstowski) i jego córka, Dianka (Maja Wolska). Ojciec zmaga się z wieloma problemami, jeśli chodzi o wychowanie ukochanej córki. Pewnego dnia oznajmia mu ona, że jest w ciąży. Leon bez wahania decyduje - jadą do Czech dokonać aborcji, nim nie jest jeszcze za późno.
Postanawiają zabrać dwójkę pasażerów - Wojtka (Michał Sikorski) i Klarę (Anna Ilczuk), którzy mają wysiąść po drodze. Podczas podróży zatrzymują się na stacji. Niefortunny zbieg okoliczności decyduje o tym, że wyruszają w dalszą drogę nie swoim samochodem. Orientują się, że auto, którym odjechali należy do groźnego bandyty, o którym usłyszeli w radiu, że jest sprawcą napadu na bank. Co za tym idzie - w bagażniku znajdują "mały" problem, jakim stają się pieniądze o wartości dwóch milionów złotych.
Określenie "seria niefortunnych zdarzeń" świetnie oddaje to, co dzieje się w serialu. Każda akcja któregoś z bohaterów niesie za sobą niepożądane skutki. Poza tym, w grze chodzi o dwa miliony złotych, które zdecydowanie nie pozwalają im myśleć w stu procentach racjonalnie. W pewnym momencie, nastawiają się przeciwko sobie i nie mogą być pewni, kto jakie ma zamiary.
"Pewnego razu na krajowej jedynce" dostarcza dawkę czarnego humoru, nieoczekiwanych zwrotów akcji i charyzmatycznych postaci, a to wszystko zawarte w zaledwie trzech godzinach dobrej zabawy. Pierwszy sezon liczy sześć odcinków po około 20 minut, a zawieszenia akcji pod koniec każdego z nich nie pozwala się oderwać od seansu.
Zdecydowanie bardzo dużą zaletą serialu jest pieczołowite określenie postaci przez twórców. Każdy bohater, oprócz głównego wątku, ma swoją historię, która jest intrygująca i konkretnie nakreśla jakim typem człowieka jest dana postać. Oprócz konfliktu między ojcem a córką, oglądamy historię Klary, która rozstała się ze swoim bogatym narzeczonym i rozterki miłosne Wojtka, który udawał przed dziewczyną poznaną w internecie kogoś, kim naprawdę nie jest.
Pojawia się także niezwykle charyzmatyczny duet: prostytutka Celina (Jaśmina Polak) i alfons Adrian (Mateusz Król). Ta dwójka, zaślepiona okazją do wzbogacenia się, dopuszcza się skrajnych czynów.
Punktem kulminacyjnym serialu jest moment, w którym wszyscy bohaterowie się spotykają, łącznie z bandytą, Emilem (Łukasz Garlicki), którego historię również poznajemy - dowiadujemy się przede wszystkim, dlaczego ten niezdarny mężczyzna postanowił obrabować bank.
"Pewnego razu na krajowej jedynce" oczywiście nie jest bez wad. Można powiedzieć, że niektóre zwroty akcji nie są zaskakujące, czy że postać Emila i jego motywacje nie zostały wystarczająco nakreślone, lecz nie da się odmówić tego, że serial ma niepowtarzalny urok i nie da się od niego oderwać.
Twórcy nie bali się pójść w klimat kiczu. Doskonale został on oddany w motelu, w którym zatrzymują się wszyscy nasi bohaterowie. Kicz i tandeta wyróżniają Celinę i Emila na tle pozostałych postaci i sprawiają, że zapadają widzom w pamięci. Sam serial momentami zawiera elementy slashera. Coś, co teoretycznie powinno odrzucać, na ekranie jest idealnym tłem dla wszystkich losowych wydarzeń jednej nocy.
Serial z pewnością nie odbije się tak szerokim echem jak inne polskie produkcje na Netfliksie, lecz myślę, że można ją określić jako udaną i wartą zainteresowania.