Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 864
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Mieszkała na strychu, pracowała na zmywaku. Dziś piękna 25-latka pnie się na szczyt

Milly Alcock zachwyciła widzów rolą w "Rodzie smoka"; teraz powraca w serialu "Syreny", który od dnia premiery wzbudza ogromne zainteresowanie widzów. Młoda aktorka nie zwalnia jednak tempa - już w przyszłym roku zobaczymy ją w produkcji, na którą czekają miliony fanów, czyli "Supergirl: Woman of Tomorrow". Dziewczyna, która zaczynała karierę od epizodów w niskobudżetowych australijskich produkcjach, pnie się na szczyt.

Milly Alcock: jedna rola zmieniła jej życie

Kiedy Milly Alcock zaczynała grywać w telewizyjnych produkcjach w rodzimej Australii, nie przypuszczała, że dzięki jednej roli zmieni się życie. Urodzona w 2000 roku w Sydney aktorka rozpoczęła karierę mając 14 lat - aby wystąpić w serialu "Upright" rzuciła liceum i postawiła wszystko na jedną kartę. Wcześniej pojawiała się w epizodach i mniejszych rolach w miniserialach czy filmach krótkometrażowych. 

Jak mówiła na łamach magazynu Stellar, przed angażem w pierwszym sezonie "Rodu smoka", prequela "Gry o tron", mieszkała na strychu w domu rodziców, a pomiędzy castingami pracowała na zmywaku. Była jednak niesamowicie zdeterminowana, a jej upór w końcu przyniósł efekty

Reklama

Alcock jest jedyną aktorką w swojej rodzinie. 

"Sztuka, aktorstwo było czymś tylko i wyłącznie moim. Dawało mi poczucie niezależności" - mówiła w rozmowie opublikowanej w australijskim Harpers Bazaar. Zaznaczyła również, że granie na scenie było jedyną rzeczą, w której była dobra.  

Rolę w "Rodzie smoka" otrzymała po wysłaniu dwóch nagrań do reżysera castingu. Kilka tygodni później, bez żadnej rozmowy czy spotkania z producentami, usłyszała "tak".  

Na łamach Harpers Bazzar swego czasu wyjawiła, że właśnie z powodu szybkiej odpowiedzi cały proces angażu do hitu HBO był przerażający. 

"Czułam, że na to nie zasłużyłam". Telefon, który zmienił całe jej życie, odebrała na spotkaniu z przyjaciółką. 

"Byłam u mojej przyjaciółki, przygotowywałyśmy obiad" - opowiadała. "Zadzwonili, więc wyszłam na zewnątrz i krzyczałam w duchu. Potem wróciłam i zapytałam, czy mamy butelkę wina. I to wszystko".  

Milly Alcock: nie lubi sławy i zainteresowania

Od czasu ogromnego sukcesu "Rodu smoka", w którym Alcock wcieliła się w postać młodej Rhaenyry Targaryen w pięciu odcinkach pierwszego sezonu, Alcock bardzo dba o swoją prywatność. Sława i zainteresowanie widzów nieco ją niepokoi. 

W 2022 roku na łamach Nylon przyznała, iż trudno jej się odnaleźć z powodu tej nagłej uwagi z każdej strony. Na początku zdumiała ją też skala przedsięwzięcia produkcji. W tym samym wywiadzie przyznała, że praca na planie tak wysokobudżetowego serialu była wspaniałym, ekscytującym, ale też przerażającym doświadczeniem. 

Choć jej przygoda z "Rodem smoka" już się skończyła, to od czasu do czasu aktorka zdradza tajemnice zza kulis. Podczas promocji serialu "Syreny", w którym gra główną rolę i występuje u boku Julianne Moore oraz Meghann Fahy, wyjawiła, iż drugiego dnia zdjęć do "Rodu..." ktoś z wysoko postawionych osób w produkcji zaproponował jej... lekcje u trenera aktorstwa. 

"Wydawało mi się, że potwierdzało to, co uważałam za prawdę - że nie jestem wystarczająco dobra. Pomyślałam, że nie jestem w stanie zagrać, to wielka pomyłka" - opowiedziała w programie Jimmy’ego Fallona. 

Milly Alcock: jej nowy serial to opowieść o kobietach i władzy

W serialu Netfliksa zatytułowanym "Syreny", pełnej czarnego humoru, absurdalnej opowieści "o kobietach, władzy i klasie", wciela się w Simone DeWitt, która wpada w szpony bogatej oraz wpływowej Michaeli Kell (Julianne Moore). Z problemów stara się ją wyciągnąć jej siostra (Meghann Fahy). 

Serial zadebiutował na Netfliksie kilka dni temu, ale już zdążył znaleźć się na liście najchętniej oglądanych produkcji platformy. Choć historia wydaje się zamknięta, to serialowa siostra Alcock, Meghann Fahy nie wyklucza powstania drugiej serii. 

Na łamach Variety, aktorka stwierdziła: "Serial kończy się w naturalny sposób. Potrafię sobie jednak wyobrazić, co stanie się dalej. Chciałabym dowiedzieć się, co stanie się z Michaelą (...). Jest to możliwe. Nie rozmawialiśmy o tym na planie, ale z chęcią nakręciłabym więcej [odcinków - przyp. red.]". 

Alcock, z dwoma serialowymi sukcesami na koncie, nie zwalnia tempa. Jeszcze w tym roku powinna zadebiutować jako Supergirl w najnowszej odsłonie przygód Supermana, tym razem w reżyserii Jamesa Gunna. 

W 2026 roku pojawi się w oczekiwanej "Supergirl: Woman of Tomorrow" - solowym filmie poświęconym przygodom tej bohaterki. Produkcja powstała w oparciu o serię komiksów Toma Kinga i Bilquis Evely, w których postać Supergirl została zreinterpretowana. 

Czy przed zdjęciami do filmu, który  wraz z "Supermanem" ma stać się pierwszą częścią nowego filmowego uniwersum DC, Alcock otrzymała jakieś rady? Okazuje się, że sama zapytała, a odpowiedź jaką otrzymała, była krótka i treściwa. 

"Będziesz miała wiele siniaków, bitewnych blizn, z których będziesz dumna. Tak było" - mówiła w rozmowie z IndieWire.

Zobacz też: Zagrała w najważniejszym serialu dekady. Bezkompromisowo idzie po swoje

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale | Max: Seriale | Milly Alcock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy