Czy Arnold powróci do swojej kultowej roli? Netflix ma nowy pomysł na "Terminatora"

Najnowszy serial, który pojawi się na platformie Netflix, ma potraktować poprzednie filmy z szacunkiem, uznając je jako kanon. Scenarzysta produkcji, Mattson Tomlin, składa przepełniające nadzieją obietnice: 

"Nie będziemy udawać, że trzeci film nie miał miejsca. Nie będziemy udawać, że szósty film nie miał miejsca". 

Ale nie obejdzie się bez zaskoczeń.

Najnowsza produkcja ze świata "Terminatora" będzie nie tylko serialem, ale również zostanie zrealizowany w wyjątkowy sposób — będzie animacją, za która będzie odpowiadać studio, które stworzyło taki hit jak "Ghost in the Shell". Najnowsza produkcja ma przekroczyć oczekiwania widzów. 

Zamiast broni zobaczymy samurajskie miecze, zamiast strzelanin - epickie pojedynki na ostrza. Jednak nowa produkcja będzie odróżniał się od filmów jednym najważniejszym elementem: brak rodziny Connorów — Sary i Johna.  

"Myślę, że nadszedł czas, aby wejść w nowe postacie i nie obciążać się kolejną sagą o Johnie i Sarah Connor. Miało to miejsce kilka razy. Jest wiele nawiązań do innych filmów" - zdradza Tomlin, scenarzysta serialu.

Akcja serialu rozgrywa się w 1997 roku, tuż przed Dniem Sądu, czyli wojną między ludźmi i maszynami, która trwała kolejne dekady. Jednak nie zabraknie doskonale znanych motywów, czyli podróży w czasie. Tym razem wojowniczka z przyszłości zostaje wysłany, by chronić naukowca Malcolma Lee, który pracuje nad stworzeniem konkurencyjnego AI. W tym samym czasie poluje na niego Terminator z przyszłości, które zagrozi jego trójce dzieci.  

"Wiedziałem, że chcę opowiedzieć historię podróży w czasie i wiedziałem, że chcę opowiedzieć wielopokoleniową sagę przypominającą Ojca Chrzestnego, która ostatecznie będzie podążać za rodziną z dziećmi" - mówi Tomlin. 

Nie wiemy jeszcze, kto użyczy swojego głosu animowanym postaciom, nie mamy również potwierdzenia co do udziału Arnolda Schwarzeneggera. 

Odcinki "Terminatora Zero" zadebiutują na Netfliksie 29 sierpnia 2024 roku.