Netflix: Seriale
Ocena
serialu
7,6
Dobry
Ocen: 689
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Absolutni debiutanci": Odważnie i szczerze o polskiej młodzieży. Za kulisami serialu Netflix

Seriale Netflixa nieczęsto przechodzą bezwarunkowy akcept ze strony zarówno liderów opinii jak i użytkowników w sieci. Okazuje się jednak, że jest to możliwe. O kulisach produkcji serialu, który momentalnie zdobył przychylność krytyków i serca widzów opowiadają współautorki pomysłu i scenariusza: Kamila Tarabura i Nina Lewandowska.

Sylwia Szostak, Interia: Jak zaczęła się wasza współpraca?

Nina Lewandowska: Naszym pierwszym projektem był film krótkometrażowy "Chodźmy w noc", do którego scenariusz napisałam jeszcze podczas studiów w Łódzkiej Szkole Filmowej. Film został sfinansowany przez Studio Munka i miał premierę trzy lata temu na Warszawskim Festiwalu Filmowym, gdzie dostałyśmy nagrodę za najlepszy krótkometrażowy film aktorski. To właśnie wtedy nasz debiut krótkometrażowy zobaczył przedstawiciel ATM, który skontaktował się z Kamilą. 

Reklama

Kamila Tarabura: Po obejrzeniu naszego krótkiego metrażu, odezwali się do mnie producenci Andrzej Muszyński i Magda Zielska z pytaniem czy możemy zaproponować jakąś świeżą perspektywę na serial "coming-of-age". ATM miał taki pomysł, żeby serial o młodych, wreszcie stworzyli młodzi twórcy. Dał nam w tym wszystkim wolną rękę - miałyśmy przygotować coś od siebie, totalnie osobistego i autorskiego. Pewnego dnia zamknęłyśmy się po prostu w czterech ścianach i zaczęłyśmy burzę mózgów.

Jak powstała koncepcja serialu?

N. L.: Zależało nam przede wszystkim, żeby to był serial osobisty, który same chciałybyśmy obejrzeć. Naturalnie więc zaczęłyśmy od wymiany osobistych doświadczeń. Wtedy Kamila opowiedziała mi o swojej wyjątkowej przyjaźni z nastoletnich lat i o tym, jak spędzała wakacje w tamtym okresie jej życia. Mnie jej historia absolutnie zauroczyła. Słysząc ją, pomyślałam niemal od razu, że musimy właśnie o tym zrobić serial.

Czyli serial faktycznie jest oparty na osobistych doświadczeniach jednej z was?

K. T.: Tak, ja rzeczywiście miałam przyjaciela, z którym jeździłam zawsze na wakacje do naszego rodzinnego domku letniskowego, to była taka rodzinna tradycja. I pewnego roku, po prostu zaczęliśmy kręcić film o zakochanej parze, ale tak naprawdę to był taki pretekst, sposób na sprawdzenie granic naszej własnej relacji, na zbadanie jej. Od początku miałyśmy takie założenie, że chcemy zrobić opowieść o bohaterach, którzy są na pograniczu dzieciństwa i dorosłości. Chciałyśmy opowiedzieć o wszystkich emocjach towarzyszących tej zmianie, ale równocześnie nie chciałyśmy opowiadać o nich wprost. Potrzebowałyśmy jakiegoś dramaturgicznego pretekstu i właśnie ten wątek tworzenia filmu na potrzeby egzaminu wstępnego do szkoły filmowej w serialu wydał nam się idealny. Kamera staje się dla głównej bohaterki narzędziem, lupą, do tego, żeby badać temat uczuć, emocji, miłości.

Jak udało się wam zainteresować projektem Netfliksa?

K. T.: Przedstawiłyśmy koncepcję firmie ATM, gdzie nasza wizja się spodobała i wspólnie udaliśmy się do Netfliksa. Tam niemal od razu dostaliśmy zielone światło. Netflix dostrzegł w serialu dużą wartość, a fakt, że historia jest podparta autentycznymi wydarzeniami, których doświadczyłam jako młoda dziewczyna wchodząca w dorosłość był ogromnym plusem. Ale też ten autobiograficzny wątek relacji głównej bohaterki Leny i jej przyjaciela Niko, nie jest jedyną wciągającą historią serialu. Jest jeszcze wątek Igora, który jest na obozie sportowym. Podczas developmentu rozwinęliśmy też wątki rodziców, które okazały się kluczowe, aby pokazać ten styk dzieciństwa i dorosłości. W wyniku prac nad scenariuszem udało nam się stworzyć mikrokosmos, gdzie jest bardzo dużo różnorodnych bohaterów.

N. L.: Tak, punktem startu była historia przyjaźni z przeszłości Kamili, ale większość zdarzeń w serialu to efekt intensywnej pracy w gronie scenarzystów. Wprowadziłyśmy do tej opowieści fikcyjnych bohaterów, takich jak Igor właśnie, który jest katalizatorem relacji głównych bohaterów - wnosi konflikt do relacji Leny i Niko i napędza ich historię. Spotykamy też Malwinę, dziewczynę z nadmorskiego miasteczka, której historia jest kontrapunktem dla dylematów nastolatków z dużego miasta. Myślę, że z jednej strony to nasze autorskie podejście do gatunku "coming-of-age" ujęło Netfliksa. Z drugiej strony dużym walorem jest to, że stworzyłyśmy opowieść uniwersalną, która ma szansę trafić do szerokiej grupy odbiorców, również do osób starszych niż nasi bohaterowie.

Skąd w ogóle taki tytuł - "Absolutni Debiutanci"?

K. T.: Motyw debiutów przy tym projekcie jest wielowymiarowy. Jest wiodący w fabule i historii postaci, które debiutują w dorosłości, miłości, odkrywają swoją seksualność. Ten tytuł dotyczy każdego bohatera, bo każdy z nich jest na jakimś rozstaju, każdy debiutuje niezależnie od wieku, w jakimś aspekcie. To także nasz debiut jako twórczyń serialu fabularnego. I bardzo długo szukałam tytułu, który będzie spajał te wszystkie wątki. W końcu zadzwoniłam do mojego przyjaciela Mańka, czyli pierwowzoru serialowego Niko, i podczas naszej rozmowy on puścił piosenkę Dawida Bowie pod tytułem "Absolute Beginners" i nagle wszystko nabrało sensu. 

W roli pierwszoplanowej debiutuje także w serialu odtwórczyni głównej roli Leny, czyli Martyna Byczkowska.

K. T.: Martyna zachwyciła mnie od pierwszego spotkania. Jej występ na castingu był niesamowity. Zagrała minimalistycznie, niemalże na kamiennej twarzy. I od razu zrozumiałam, że to jest droga do tego, żeby przez sześć odcinków budować postać, która do końca jeszcze widza może zaskoczyć. Widząc ją od razu przyszło mi do głowy taka sentencja z filmu dokumentalnego o życiu Andy'ego Warhola, że "wspaniali aktorzy nie płaczą i nie okazują słabości, a jednak czujemy, że są wrażliwi." I Martyna była taką wersją Leny, o którą od początku chodziło.

Kim jest główna bohaterka - Lena, która jest postacią dosyć nietypową i charakterystyczną? Nie mieliśmy, jak dotychczas, takiej bohaterki w polskim serialu. 

K. T.: Lena od zawsze miała swoją pasję. Jest bardzo skoncentrowana na celu, którym jest dostać się do szkoły filmowej. Jest uparta, ale równocześnie bardzo sprawcza. Jest wierną przyjaciółką. Jest bardzo bezpośrednia i silna. Jednocześnie zmaga się z pewnymi trudnościami społecznymi, głównie dotyczącymi zrozumienia relacji z rówieśnikami i dlatego jest tak mocno przywiązana do przyjaźni z Niko, która daje jej poczucie bezpieczeństwa i komfort bycia sobą.

N. L.: Mam takie poczucie, że często potrzebujemy uproszczenia i potrzebujemy nadawać różne etykiety. Jednak nam zależało, żeby Lena nie była kategoryzowana jedynie przez wymiar jej neuroróżnorodności. "Absolutni debiutanci" to nie jest bowiem serial o dziewczynie w spektrum. Główna tożsamość Leny to bycie twórczynią filmową. Jest młodą kobietą, która jest absolutnie oddana swojej filmowej pasji, która próbuje się na polu miłości, przyjaźni i dorastania.

Czy podczas tego projektu mogłyście się "wyszaleć kreatywnie", a jeśli tak to w jakich obszarach?

K. T.: Dostałyśmy bardzo dużo wolności artystycznej, za co jestem wdzięczna i ATM i Netfliksowi. Właściwie nigdy nie musiałyśmy iść na żaden kompromis. Mimo że nasze doświadczenie było stosunkowo małe, kiedy zaczynałyśmy ten projekt, mamy takie poczucie, że zrobiłyśmy złożony i wciągający serial. 

Jakie warunki panowały na planie? Jaka była atmosfera podczas realizacji?

K. T.: Pracowaliśmy w ciszy, skupieniu, ograniczyliśmy użycie krótkofalówek, komunikowaliśmy się bezpośrednio, żeby atmosfera była jak najbardziej intymna. Czuliśmy się na planie bezpiecznie i swobodnie. Myślę, że dzięki temu aktorzy ciągle proponowali zupełnie niespodziewane rzeczy podczas scen. To jest chyba największy prezent, jaki reżyser może dostać od aktorów. Martyna Byczkowska, Bartek Deklewa, Janek Sałasiński i Paulina Krzyżańska mieli ze sobą super porozumienie i wspólne poczucie humoru. Ich eksperymenty i improwizacje były trafione w punkt i wyniosły ten serial na wyższy poziom, a przy okazji kończyły się śmiechem całej ekipy zaraz po komendzie “STOP". Przykładowo - w trzecim odcinku jest scena, w której według scenariusza mieli tylko powiedzieć dwie kwestie rozkładając namiot. No i oni wypowiedzieli swoje kwestie, ale patrzę, a Martyna z rurki od namiotu robi szpadę, Bartek od razu podłapuje temat no i lecą z improwizacją.

N. L.: Dla mnie, z perspektywy osoby, która pisząc scenariusz spędziła z tymi postaciami wiele miesięcy przed realizacją, te zaskoczenia były bezcenne. Świadczyły o tym, że nasi bohaterowie zaczęli żyć własnym życiem, a to stało się możliwe, między innymi właśnie dzięki zaufaniu, które udało się stworzyć w naszej ekipie. Nie wyobrażam sobie lepszego zespołu, z którym mogłyśmy zrealizować ten serial i tęsknię za naszym czasem spędzonym na wybrzeżu.

Jak wyglądała praca i wsparcie Netfliksa w okresie przygotowawczym i developmencie? 

N. L.: Dla mnie ważne było to, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasz debiut przy tak dużym projekcie, że udało nam się razem z Kamilą pracować wspólnie praktycznie na każdym etapie tej produkcji. Producenci z Netflix i ATM zadbali o to, abym była obecna na planie, co dało mi duży komfort pracy. To nie jest częsta sytuacja, że scenarzyści biorą aktywny udział w produkcji po zakończeniu pisania scenariusza. Bycie na planie bardzo wzbogaca rozumienie swojej roli jako scenarzysty w całym procesie realizacyjnym. Jak inaczej mamy nauczyć się pisania dla dużych produkcji, jeśli nie doświadczymy procesu ich realizacji?  Przy tym mogłam na bieżąco podrzucać nowe dialogi i proponować nowe rozwiązania w scenach, kiedy trzeba było na szybko wprowadzić zmiany. Czasem przydaje się na planie osoba znająca historię od podszewki, która pomoże zachować ciągłość historii, zwłaszcza gdy pracujemy nad wieloodcinkowym serialem. Ale zapraszanie scenarzystów na zdjęcia nie jest jeszcze oczywistą praktyką w Polsce.

Co jest dla was przesłaniem serialu?

K. T.: Świat w serialu to taki rodzaj rzeczywistości, w której chciałybyśmy żyć. Chodzi tu o pewną czułość, uważność na siebie. To świat, w którym orientacja seksualna inna niż heteroseksualna nie robi na nikim wrażenia. Gdzie rodzice mają pełną akceptację dla swoich dzieci. W serialu nie stawiamy znaków zapytania w miejscach, które dla nas nie są już w ogóle pytaniami, tylko są oczywiste. Jest kilka scen w serialu, które uważam za odważne, szczere w swoim przekazie, których nie było wcześniej w polskich serialach.

N. L: W stworzonym przez nas świecie ludzie dbają o siebie niezależnie od tego, co przechodzą i wspierają się najlepiej jak potrafią. Siłą naszego serialu jest to, że emanuje z niego dobro, ciepło, czułość, którą mamy do naszych bohaterów i którą bohaterowie też sobie nawzajem okazują. Myślę, że szczególnie, kiedy doświadczamy kryzysu relacji międzyludzkich, ten serial może okazać się kojący i wspierający. Jako społeczeństwo jesteśmy podzieleni, coraz trudniej utrzymywać więzi, a u nas pokazujemy, że da się o te więzi zawalczyć i że one są czymś, co nam daje siłę, żeby być tym, kim chcemy. To właśnie one przypominają nam o tym, kim naprawdę jesteśmy. To przesłanie, które jest dla nas ważne, jeśli chodzi o ten serial. Myślę, że to aktualny temat, w którym widzowie mogą się odnaleźć. Mam taką nadzieję.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Netflix: Seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy