I tak po prostu And Just Like That...
Ocena
serialu
6,1
Niezły
Ocen: 19
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Sarah Jessica Parker: Jest ikoną dla wielu kobiet! Znów łamie tematy tabu

Dla wielu kobiet, które pokochały losy bohaterek serialu "Seks w wielkim mieście", Sarah Jessica Parker jest ikoną. Teraz wierne fanki śledzą losy jej Carrie w kontynuacji hitu HBO, czyli "I tak po prostu". W wywiadzie aktorka zdradza jak pracuje się na planie, jak Carrie radzi sobie po śmierci męża i dlaczego produkcja i główne postacie kobiece są tak ważne dla kobiet.

Jak czujesz się, wracając do roli Carrie, po raz kolejny stojąc w jej mieszkaniu, w jej garderobie?  

- W zeszłym roku, kiedy znów spotkaliśmy się na planie, miałam wrażenie, że jestem w znajomym i zarazem nieznajomym dla mnie otoczeniu. Po pierwszym sezonie oswoiłam się z jej mieszkaniem i teraz czuję się tam jak u siebie.

- Lubię przychodzić na plan, gdzie panuje bardzo pogodna i kreatywna atmosfera. To miejsce, w którym napotykamy na wiele ciekawych wyzwań i panuje radość, bo pracujemy z fantastycznymi, utalentowanymi członkami obsady i ekipy produkcyjnej. Wróciliśmy z kamerą na ulice Nowego Jorku, ale tym razem zapuszczamy się do nowych, fantastycznych dzielnic, gdzie wcześniej nas nie było. Praca na planie była po raz kolejny wspaniałym doświadczeniem.  

Reklama

Podczas pracy nad ostatni sezonem na ulicach Nowego Jorku aktorom i ekipie towarzyszyły tłumy fanów. Czy tym razem było podobnie?  

- O tak! Fanów było jeszcze więcej, bo wcześniej, kiedy kręciliśmy plenerowe zdjęcia na ulicach, nie było jeszcze mediów społecznościowych. A teraz niemal każdy ma telefon z aparatem fotograficznym. Na ulicach powitały nas tłumy większe niż wcześniej. Zwłaszcza w miejscach, które od wielu lat pojawiają się w serialu i wiadomo było, że będą realizowane tam zdjęcia. Było to dla nas spore logistyczne wyzwanie. Jestem producentką i wiem jak trudno było ustawić nasz sprzęt na wąskich nowojorskich ulicach, znaleźć miejsce dla członków ekipy i na zaplecze - produkcyjne.

- Wygradzaliśmy plan, ale musieliśmy zostawić przejście dla pieszych. To właśnie tam gromadzili się fani, którzy mogli przyglądać się naszej pracy, a my musieliśmy tłumaczyć im, że głośne rozmowy i flesze ich aparatów mogą zepsuć nam ujęcie. Kiedy kręcimy długie ujęcie do newralgicznej w serialu sceny, w której pojawiają się samochody, dźwigi i

 taksówki, ważne jest, żeby nikt nie przechodził przez ulicę i nie błyskały flesze. 

- Często wielokrotnie prosimy obserwujących nas ludzi, żeby nie przeszkadzali nam w pracy, bo musimy powtarzać potem nieudane ujęcia. Problematyczny jest też na planie dźwięk uruchamianej migawki. Są to problemy, których nie da się uniknąć. Zawsze jakoś sobie radzimy, ale jest to kosztowne i czasochłonne. Aparat fotograficzny w każdym telefonie bardzo wpływa na naszą pracę. Skupiamy na sobie zupełnie inny rodzaj uwagi niż wcześniej.  

To brzmi jak logistyczny koszmar...  

- Nie do końca. To sytuacja, która stawia przez nami znane nam wyzwania, choć za każdym razem, kiedy napotykamy na problemy, musimy znaleźć nowe rozwiązanie.

Czy Carrie doszła do siebie po tragicznych wydarzeniach sezonu pierwszego?  

- Widzi światełko w tunelu i powoli wraca do życia. Nie wiem czy jest jakiś sztywno określony okres, w którym wolno nam przechodzić żałobę. Wiem, że to bardzo indywidualna kwestia i każdy przeżywa to inaczej. W jednym z odcinków sezonu pierwszego Carrie przyznaje, że zaczyna stawać na nogi i przepracowuje żałobę. Myślę jednak, że po stracie bliskich smutek nigdy nas nie opuszcza i daje się nam we znaki wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

- Uważam, że Carrie dobrze sobie radzi. Jest szczęśliwa i po latach odkrywa na nowo jak wygląda w Nowym Jorku życie singielki, która wcześniej była w długim związku. Świat bardzo zmienił się od czasu, kiedy po raz ostatni była bez pary, ale pomimo to, kolejny sezon tchnie optymizmem. Daje nadzieję i obiecuje coś nowego każdej z bohaterek. Nie tylko Carrie, ale pozostałym też.  

To bardzo optymistyczny akcent.  

- Też tak myślę. Carrie jest z natury optymistką i nigdy nie traci nadziei, pomimo, że tłumi w sobie wiele uczuć i zadaje wiele pytań. Wierzy w Nowy Jork, relacje i moc bliskich związków z ludźmi i przyjaciółmi.  

Czy masz poczucie, że Carrie zmieniła się albo dojrzała jako bohaterka?  

- Wszyscy zmieniamy się i dojrzewamy. Życiowe i osobiste doświadczenia, związki, w których byliśmy, nasze zobowiązania... nie zmieniają się diametralnie, pomimo, że każdy z nas rozwija się i zmienia w ciągu 10 lat.

- Ważnym doświadczeniem, które nie czyni Carrie osobą wyjątkową, ale wyjątkiem wśród jej przyjaciół, jest śmierć jej męża. Jego odejście ma na pewno wpływ na to, w jakim stanie budzi się i wstaje z łóżka każdego ranka, jak przeżywa kolejny dzień i radzi sobie ze wspomnieniami. To dosyć typowe ludzkie doświadczenia, typowe dla wszystkich, którzy kochali.

Grasz Carrie od wielu lat. Czy masz poczucie że, czegoś się od niej nauczyłaś?  

- Sama nie wiem, czy Carrie czegoś mnie nauczyła, ale na pewno podziwiam ją za to, że umie podtrzymywać przyjaźnie. Niestety, nie mam tyle czasu co ona, żeby poświęcać go przyjaciołom. Nadal zastanawiam się, jakim cudem pewnym ludziom udaje się wygospodarować tyle czasu na wspólne lunche. Carrie jest fantastyczną przyjaciółką i wzorem do naśladowania. Przyjaźnie dużo dla niej znaczą. Podziwiam ją za to, bo ja nie jestem w stanie przeznaczyć tyle samo czasu i uwagi moim znajomym.

- Dużo przyjemności sprawiło mi wejście w jej życie, podejmowanie w jej imieniu odważnych decyzji, na które sama na pewno bym się nie zdecydowała, ubieranie się w stylu, który moim stylem nie jest. To moje równoległe życie, które jest bardzo ciekawe. 

Jak myślisz, dlaczego bohaterki serialu są tak ważne dla wielu ludzi?

- Na szczęście, nie zastanawiam się nad tym godzinami, bo to zbyt teoretycznie postawione pytanie. Zawszę liczę na Michaela Patricka i członków jego niezwykłego zespołu scenarzystów, mając nadzieję, że napiszą dla nas coś ciekawego.

- Na początku za serial odpowiedzialny był Darren Star, który w drugim sezonie przekazał pałeczkę Michaelowi. Obaj słyną z pasjonujących i ciekawych historii. Michael bardzo chciał pogłębić sylwetki bohaterów - wszystkich bohaterów, włącznie z tymi, którzy debiutują w naszym serialu. Chyba głównie dlatego dziwią mnie rozmowy o wpływie naszego serialu na społeczeństwo albo o tym dlaczego ludzie utożsamiają się z jego bohaterami.

- To nie to jest naszym celem, bo nie zależy nam na wynikach, nie próbujemy też grać tematami lub motywami, które mogą być dobrze albo źle przyjęte przez widzów... Zawsze powtarzam, że serial jest realizowany dla telewizji, która po prostu pozwoliła nam nakręcić sceny rozbrajająco szczerych, bezpardonowych, dosadnych, często bardzo intymnych rozmów prowadzonych przez kobiety.

- Była to bardzo nowatorska formuła, na którą nikt wcześniej się nie zdecydował. W naszym serialu pojawił się język, którym nie mówili bohaterowie produkcji emitowanych w komercyjnych stacjach z powodu wytycznych i ograniczeń wiekowych, jakie, jak dobrze wiemy, obowiązują w naszej branży. To po pierwsze. A po drugie, kobiety kultywują przyjaźnie, czego nigdy wcześniej nie pokazano na małym ekranie. Dużą rolę odegrał też Nowy Jork, który jest ważnym elementem serialu i kostiumy będące jego wyróżnikiem, w połączeniu ze świetnymi tekstami. Nasze scenariusze przykuwają uwagę widzów i sprawiają, że bez wahania zasiadają przed swoimi telewizorami.

Czy masz ulubioną scenę z Carrie Bradshaw w roli głównej?  

- Nie, bo potem wszystkie sklejają się w całość. Podoba mi się to, co w danym momencie widzę. Zaraz potem zdobywam nowe doświadczenia, a kiedy kręcimy nową scenę, to właśnie ona staje się tą nową, ulubioną sceną. Trudno jest mi zdecydować się na coś, co jest "naj". Nigdy nie byłam w stanie wybrać swojej ulubionej książki, ani ulubionej pary butów. Na szczęście nie mam też faworyta wśród dzieci ani członków rodziny. Cieszą mnie wszystkie doświadczenia, które sprawiają, że czuję się spełniona.

Czyli pewnie nie ma sensu pytać ciebie o ulubioną stylizację z serialu?  

- Lubię i te, które były w punkt i te, które się nie udały.

Bardzo podobała mi się firmowana przez markę JW Anderson kopertówka w kształcie gołębia, z którą wystąpiłaś w najnowszym sezonie.  

- To był niezwykły dodatek i cieszę się, że mogłam trzymać go w ręku. Poza tym, w kopertówce mieści się o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Ptaki mają o wiele pojemniejszy kształt niż się nam na pozór wydaje.

Zobacz też: 

George R.R. Martin zawiesił współpracę z HBO. Co dalej z "Rodem smoka"?

"Bridgertonowie": Wybieramy 10 najlepszych scen! Nie tylko z tych romantycznych

"Wiedźmin": Liam Hemsworth jako Geralt! Według AI będzie wyglądał obłędnie

HBO
Dowiedz się więcej na temat: I tak po prostu | Max: Seriale | Sarah Jessica Parker
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy