"Ahsoka": Serial, który pokochają fani sagi. Inni obejrzą dla Rosario Dawson
Problem z serialami Marvela i Disneya jest taki - większość z nich ma tak naprawdę być pomostem pomiędzy kolejnymi filmowymi widowiskami albo rozpocząć opowieści o losach nowych postaci, których przygody można rozpisać na jeszcze kilka innych filmów lub seriali. I tak w nieskończoność.
Mnogość produkcji z obu tych franczyz jest oczywiście spełnieniem marzeń wielu fanów (ja też się do nich zaliczam, choć tak naprawdę całym sercem pokochałam tylko "WandaVision" oraz "Andora"), jednak dla przeciętnego odbiorcy stają się powoli nieprzystępne - z tego powodu, że aby dobrze wgryźć się w przedstawianą epicką historię trzeba znać mnóstwo poprzednich. Debiutująca jutro na Disney+ "Ahsoka" ma jednak tyle zalet, iż nawet "początkujący" mogą na niej dobrze się bawić.
Ahsoka (Rosario Dawson), była padawanka Anakina Skywalkera (Hayden Christensen - ma zresztą pojawić się w serialu), która odwróciła się od niego i Zakonu Jedi, ma nową misję do wypełnienia. Pięć lat po zwycięstwie rebeliantów zwolennicy Imperium próbują odbudować dawną potęgę i nie cofną się przed niczym, aby swoje zadanie wykonać. I choć bohaterka dwoi się i troi, to w pewnym momencie rozumie, że sama nic nie zdziała. A to z kolei oznacza, iż musi poprosić o pomoc dawnych sprzymierzeńców, z którymi niekoniecznie rozstała się w przyjaznych stosunkach.
"Ahsoka", to krótko mówiąc, spełnienie marzeń fanów animowanych seriali z uniwersum "Gwiezdnych wojen" - "Wojen Klonów" (postać pojawiła się po raz pierwszy w 2008 roku) czy "Rebeliantów".
Obie produkcje, które stworzył Dave Filoni, szybko podbiły serca fanów. Tak samo pewnie będzie w przypadku serialu aktorskiego - to w końcu pełna przygoda w duchu oryginalnej trylogii.
Mamy mistrzynię i uczennicę, pojedynki na miecze świetlne, reprezentantów Ciemnej Strony Mocy, z których przynajmniej jeden jest dość interesującą postacią. No i przede wszystkim - ulubienicę widzów Ahsokę i wcielającą się w nią z radością Rosario Dawson.
Dawson widzowie mogli zobaczyć już w drugim sezonie "Mandalorianina" i "Księgi Bobby Fetta". Tutaj gra z pełnym zaangażowaniem, obojętnie czy w mniejszych, czy większych scenach. I nie jest w tym nic dziwnego, jeżeli popatrzymy na historię jej castingu. Wszystko zaczęło się przez jednego użytkownika Twittera, który napisał do Dawson, czy chciałaby zagrać Ahsokę. Aktorka odpowiedziała "tak, proszę", a jakiś czas później do obserwowanych kont dodali ją socialowcy stojący za oficjalnym kontem "Gwiezdnych wojen".
Jak jednak pokazuje ta historia, potem było już tylko lepiej. Dawson zaakceptowała rolę, a przy okazji okazało się, że jest fanką "Wojen Klonów", które w tym czasie oglądała razem z córką. "Ahsokę" warto zobaczyć tylko ze względu na nią i trudną przyjaźń pomiędzy Ahsoką i Sabine Wren (Natasha Liu Bordizzo).
Jednak jest jeszcze kilka plusów - humor, relacje pomiędzy bohaterami; droidy, Syndulla (Mary Elizabeth Winstead), pięknie wykreowany świat i ten "star-warsowy vibe". To raczej nie drugi "Andor" (trudno tak jednoznacznie ocenić produkcję po obejrzeniu tylko dwóch udostępnionych przedpremierowo odcinków), ale po rozczarowującym "Obi-Wanie" i takim sobie "Mandalorianinie" (nie rzucajcie niczym, po prostu uważam, że pierwszy sezon był najlepszy), to fajny wstęp do dobrze zapowiadającej się historii.
Jednak widzowie, którzy nie są nie bieżąco z gwiezdno-wojenną mitologią lub nie czytali powieści z tego uniwersum/nie oglądali animacji, mogą poczuć się naprawdę zagubieni, bo takie nazwiska jak Thrawn czy postacie jak wiedźmy z Dathomir nie za wiele będą im mówić. Zawsze można bardziej zagłębić się w świat George’a Lucasa i nadrobić zaległości. Miejmy nadzieję, że po zakończeniu serialu będzie można powiedzieć, iż było warto.
Premiera serialu "Ahsoka" jest zaplanowana na Disney+ 23 sierpnia.
Zobacz też:
"Obi-Wan Kenobi": Będzie drugi sezon? Ewan McGregor ma kilka pomysłów
Takiego serialu Apple jeszcze nie miało. Poznajcie produkcję w uniwersum Godzilli