"Diagnoza": Wszystkie karty na stół?
Serial z tajemnicą, jak reklamuje go TVN, po pierwszym odcinku zdaje się odsłaniać wszystkie karty. Celowy, przewrotny zabieg czy wiara w to, że widz we wtorki o 21:30 nie ma już siły myśleć i trzeba mu podać wszystko na tacy?
Po ostatnim szumnie zapowiadanym i szeroko reklamowanym niewypale TVN, jakim był pierwszy sezon "Belle epoque", Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN podczas konferencji ramówkowej dość odważnie określił nową produkcję - "Diagnozę" - mianem najlepszego serialu jaki dotychczas w stacji powstał.
Smaczków było jeszcze więcej, bo Miszczak przyznał, że podczas kręcenia pierwszych odcinków dochodziło do dantejskich scen pomiędzy producentką Dorotą Kośmicką-Gacke a reżyserem Xawerym Żuławskim. Jednak z tej trudnej współpracy miała narodzić się perełka, o czym dziennikarze mieli się przekonać już podczas oficjalnej premiery pierwszego odcinka.
Tłumy gości, relacja na żywo na dwóch antenach, hostessy w strojach pielęgniarek i... brak przepychu, jaki zwykle towarzyszy wydarzeniom organizowanym przez TVN wzięłam za dobry omen. Cały czas odnoszę się tu do premiery "Belle epoque", gdzie forma przerosła treść, a dziennikarzy zaproszonych do Starej Oranżerii witały dorożki i statyści w strojach z epoki... Ale przejdźmy do sedna, czyli do samego odcinka premierowego. Uwaga, zdarzą się spoilery, ale nie większe niż w samym zwiastunie.
Anna Nowak (Maja Ostaszewska) przylatuje do Polski i od razu dowiadujemy się, że ściga swojego byłego, który odebrał jej dzieci i zniszczył jej życie. Niestety, sprawy nie idą po jej myśli i zamiast na rozprawę, trafia do szpitala, bo autokar, którym podróżuje ma dość podejrzany wypadek. Tam poznajemy cały personel od srogiej pani ordynator (Aleksandra Konieczna) przez stażystów (Antoni Królikowski, Józef Pawłowski, Aleksandra Adamska), siostrę oddziałową (Sonia Bohosiewicz) na chirurgach kończąc (dwaj główni to Adam Woronowicz i Maciej Zakościelny).
I tutaj pierwsze wielkie rozczarowanie. Już z samej lektury obsady można wywnioskować, kto w serialu jest czarnym charakterem. Niestety, potwierdza to trailer serialu, a później sam serial. I nie jest to pierwsza oczywistość. Przewidujemy więc kogo Anna chce dopaść, dlaczego, kim jest spotkany przez nią lekarz, który tak znacząco pyta "Nic pani nie pamięta?", cała misternie przygotowywana zagadka zaczyna się układać już koło 20 minuty serialu. Tutaj z uspokojeniem przychodzi reżyser "Diagnozy", Xawery Żuławski, który mówi, że konstrukcja serialu zakłada właśnie to, że widz jest przekonany, że wie więcej, co nie do końca może okazać się prawdą. Ciekawość podsyca Maja Ostaszewska, która z tajemniczym uśmiechem mówi, że wszystko wyjaśni się dopiero w ostatnim odcinku. Medyczny "Belfer"? W końcu "Diagnoza" to też serial kryminalny...
Bardzo dużym plusem są tu sceny szpitalne. Czujemy się, jakbyśmy trafili w samo centrum wydarzeń, a podczas operacji sama zamykałam oczy, bo poziom realizmu sprawiał, że miękły kolana. Jest bardzo filmowo. Nie ma tu miejsca na wypadek w kartonach - stłuczka autobusu z ciężarówką jest na tyle wiarygodna, że koleżanka siedząca obok złapała mnie ze strachu za ramię!
Na razie zaufam reżyserowi i Mai Ostaszewskiej, wszak każda jej kreacja to serialowy majstersztyk. Serialowi wystawiam ostrożne
6/10