Bunt
Ocena
serialu
8,7
Bardzo dobry
Ocen: 79
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Lidia Sadowa: Ola z "Rancza" i Elsa z "Krainy lodu" w nowej roli! [wywiad]

Popularność przyniosły jej role w serialach "Barwy szczęścia", "Ranczo", "Stulecie Winnych" czy "Na Wspólnej". Miłośnicy teatru mogli ją podziwiać na deskach stołecznego Teatru Polskiego. Dzieci natomiast pokochały Lidię Sadowy za rolę Elsy, której użyczyła głosu w animowanym filmie "Kraina lodu".

Prywatnie Lidia Sadowa, razem z mężem Hubertem Benedykciukiem, wychowuje trzech synów. Choć macierzyństwo jest bardzo absorbujące, aktorka znajduje czas na nowe wyzwania zawodowe. Jej najnowsza rola to Małgosia Jurgowicz, żona jednego z wychowawców w ośrodku dla trudnej młodzieży, w serialu TVN "Bunt!".

Niedawno wśród nowych serialowych tytułów pojawił się "Bunt!", którego bohaterami są wychowankowie ośrodka dla trudnej młodzieży. Ty należysz do pokolenia rodziców.

Reklama

Lidia Sadowa: - Tak, Małgosia Jurgowicz, którą gram, jest mamą Majki, dziewczyny, która zginęła w ośrodku wychowawczym. Pogrążona w ciężkiej depresji, zamyka się w domu, jest na samym dnie rozpaczy. Próbuje wrócić do normalności, ale bezskutecznie - jakby pod wodą próbowała złapać oddech. Jej mąż Radek, który jest wychowawcą młodzieży, stara się udźwignąć tę sytuację. Niestety, ich związek zaczyna się rozpadać. Małgosia nie rozumie, jak jej mąż może pracować w miejscu, w którym zginęło ich dziecko.

Trudne relacje łączą ją z uwielbianym przez młodzież Wilkiem, którego gra Jan Wieczorkowski.

- Małgosia nienawidzi Wilka. Wini go za śmierć swojej córki. Pojawienie się Wilka w ośrodku, to dla niej dodatkowy cios i główny powód kryzysu w małżeństwie. Wokół śmierci Majki pojawia się wiele tajemniczych tropów. Nie do końca wiadomo, czy popełniła samobójstwo, czy ktoś jej w tym pomógł, czy był to nieszczęśliwy wypadek. Dużo pytań bez odpowiedzi. A rodzice wciąż muszą się mierzyć z trudną przeszłością, kiedy na jaw wychodzą nowe wątki i poszlaki.

"Bunt!" to serial pełen młodzieńczej energii. Jak się czujesz w tej krainie młodości?

- Niestety, akurat ja jestem odseparowana od młodzieży. Moim miejscem pracy jest hala, w której zbudowano mieszkanie Małgosi i Radka. Kiedy po kolejnej kłótni z mężem moja bohaterka wyszła wreszcie na miasto, poczułam się jak wampir, który wyszedł z krypty. Mój świat w serialu jest kompletnie inny - wyciszony, mroczny, pełen bólu, łez i cierpienia.

Bunt ma wiele twarzy. Przeciwko czemu ty się buntowałaś będąc nastolatką?

- Nie buntowałam się [uśmiech - red.]. Byłam typem karnym i grzecznym, piątkową uczennicą, która jeździła na oazy i słuchała się mamy.

Nadal się nie buntujesz?

- Na pewno bardziej niż kiedyś. Jest we mnie dużo przekory. Wkurzają mnie na przykład niektóre schematy w mediach społecznościowych. Staram się być ostrożna w udostępnianiu wszystkiego, co jest akurat na topie. Wolę też sama sprawdzić, czy ktoś jest fajny, kochany, wspaniały. Nie lubię wchodzić w oklepane klisze. Od wielu lat staram się też nie czytać recenzji o sobie, ani tych dobrych, ani złych. Prawda zawsze leży po środku. Człowiek nigdy nie jest ani tak beznadziejny, ani tak wspaniały. Niekoniecznie wszystko, co ludzie wymyślą, jest prawdą. Staram się nie spoczywać na laurach, tylko podejmować kolejne wyzwania i się rozwijać.

W ogóle się nie irytujesz? Czy coś jest w stanie wytrącić cię z równowagi?

- Długo tłumię emocje, ale jak już się nagromadzą, wybucham z całą mocą, a wtedy nie ma co zbierać, taką mam siłę. Po prostu mam długi zapłon [uśmiech - red.]. Trudniej mi przychodzi walczyć o siebie. Za to w czyimś imieniu jestem w stanie czasem góry przenosić.

Twoją skuteczność i zaangażowanie widać, gdy włączasz się w różne akcje charytatywne. A czy jako mama zawsze stajesz murem za swoimi synami?

- Tak, ponieważ zależy mi, żeby czuli się bezpiecznie. Co nie oznacza, że akceptuję wszystko, co robią. Nie zgadzam się, by postępowali źle. Chcę jednak, żeby niezależnie od wszystkiego, czuli się kochani. Na razie są mali, ale cały czas im powtarzam: "Kocham cię zawsze, kiedy jesteś grzeczny i niegrzeczny. Kocham cię za to, że jesteś".

Gdzie stawiasz granice?

- Tłumaczę im, że trzeba być OK wobec ludzi. Że ich wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Uczę, że nie w każdym miejscu można się zachować tak jak w domu. Powtarzam, że nawet jeśli nie akceptuję tego czy innego zachowania, to ich nie skreślam. Kocham ich zawsze i to jest niezmienne. Ale oni muszą pamiętać nie tylko o sobie, ale również o drugim człowieku.

Wychowywanie gromadki dzieci z pewnością wymaga cierpliwości. Czego nauczyłaś się dzięki nim, co w sobie odkryłaś?

- Dzieci nauczyły mnie asertywności. Wiele można gadać, ale i tak najważniejszy jest przykład. Staram się, żeby mogli brać przykład z mamy, która w kulturalny sposób potrafi powiedzieć "nie". Chcę, żeby widzieli, że potrafię przyznać się do błędu i przeprosić kiedy trzeba. Nauczyłam się robić milion rzeczy jednocześnie, często w stresie i na skrajnym zmęczeniu. A także trochę bardziej walczyć o własne marzenia. Dzięki swoim dzieciom nabrałam odwagi, żeby żyć.

To twoim głosem mówiła Elsa z "Krainy lodu". Dzieci cieszą się, że mama występuje w bajkach?

- Na początku w ogóle nie chcieli słuchać bajek ze mną [uśmiech - red.]. Teraz cieszą się, kiedy uda im się rozpoznać, że to mój głos.

Jakie zadania zawodowe czekają na ciebie?

- Wciąż gram w "Na Wspólnej" i ostro działam w dubbingu. Wzięłam też udział w etiudzie studenckiej, razem z Marcinem Bosakiem. Odeszłam z Teatru Polskiego na urlop wychowawczy. Ze względu na dzieci mam mało czasu, dlatego staram się brać udział tylko w tych projektach, które sprawiają mi frajdę i dają satysfakcję, zawodową i finansową.

Ewa Jaśkiewicz/AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Lidia Sadowa | Bunt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy