Znany aktor po 10 latach abstynencji znowu sięgnął po alkohol
Cheyenne Jackson, amerykański gwiazdor telewizji i scen Broadwayu, w zamieszczonym na Instagramie poście ujawnił, że po dekadzie życia w trzeźwości wrócił do nałogu. Aktor wyjaśnił, że jednym z powodów ponownego sięgnięcia po alkohol była śmierć jego przyjaciela i partnera z serialu "Mów mi Kat", Leslie Jordana. "Myślałem, że ze wszystkim sobie poradziłem. Niestety, tak nie było" - zdradził.
Cheyenne Jackson był przez lata uzależniony od alkoholu i narkotyków. Na drogę ku trzeźwości aktor znany z "American Horror Story", "Julie and the Phantoms" czy "Equal", wkroczył w 2013 roku. W jednym z wywiadów przyznał, że latami skrzętnie ukrywał swój nałóg przed bliskimi i współpracownikami. "Praktycznie nikt o tym nie wiedział, nawet moi rodzice. Byłem punktualny, znałem swoje kwestie, wyglądałem zdrowo. Ale zawsze czułem jakiś nieokreślony brak, miałem wrażenie, że coś mnie omija. Dlatego zacząłem pić i brać narkotyki. Stałem się wysoko funkcjonującym alkoholikiem" - wyjawił w rozmowie z WNBC.
Jackson podkreślił, że pokonanie uzależnienia utrudniała mu specyfika środowiska, w którym funkcjonuje. "Bałem się, że gdy przestanę pić, moje życie towarzyskie legnie w gruzach. Ale zdałem sobie sprawę, że to nieprawda - mogę nadal się bawić, a przy tym pamiętać wszystko z poprzedniego wieczoru. Podjąłem więc decyzję. Zrozumiałem, że czas dorosnąć" - stwierdził. Rok po tym, jak rzucił nałóg, aktor poślubił swojego życiowego partnera, Jasona Landaua.
Okres abstynencji Jacksona, który trwał aż 10 lat, niestety właśnie się skończył. W opublikowanym we wtorek na Instagramie poście aktor wyznał, że znów pije. "Bezbronny - oto, jak się dzisiaj czuję. Po prawie dekadzie życia w trzeźwości potknąłem się i upadłem. Nosiłem w sobie mnóstwo wstydu z tego powodu. Bałem się powiedzieć o tym publicznie, nie chciałem nikogo zawieść. Zdecydowałem się jednak zabrać głos w nadziei, że komuś to pomoże" - napisał. Jackson zdradził, że jednym z powodów, dla których ponownie sięgnął po alkohol, była śmierć jego przyjaciela i partnera z serialu "Mów mi Kat", Leslie Jordana, który zmarł w październiku zeszłego roku.
Aktor podkreślił jednak, że nie ma zamiaru unikać odpowiedzialności za swój błąd. "Mógłbym zrzucić winę na pandemię. Mógłbym winić za to świat. Masowe strzelaniny. Podziały w społeczeństwie. Śmierć mojego kolegi z planu. Ale prawda jest taka, że w moim mniemaniu miałem to pod kontrolą. Myślałem, że ze wszystkim sobie poradziłem. Niestety, tak nie było. Jestem w trakcie pracy nad sobą. Już zawsze będę" - zaznaczył. Aktor podziękował przy tym bliskim, którzy wspierają go w powrocie na właściwe tory. "Dziękuję Jamie Lee Curtis i wszystkim tym, którzy przy mnie trwają. Wasza pomoc jest nieoceniona" - napisał.
Następnego dnia Jackson opublikował na Instagramie emocjonalne nagranie, w którym wyraził wdzięczność z powodu licznych wiadomości, jakie otrzymał od znajomych i fanów. "Nie spodziewałem się tak ogromnej fali miłości i wsparcia. Przeczytałem ponad 2000 SMS-ów, maili i prywatnych wiadomości od was. Zawsze byłem dumny z tego, że jestem samotnym wilkiem, kimś, kto nikogo nie potrzebuje, kto wszystko może zrobić sam. Ale starzejąc się, zdałem sobie sprawę, że samotność mi nie służy. Potrzebuję ludzi i wsparcia. Dziękuję, że jesteście" - podsumował aktor.