"Zamiast gotować zupę, zmieniałam klocki hamulcowe" – jak dorastała Martyna Wojciechowska?
Martyna Wojciechowska, znana dziennikarka i podróżniczka, od najmłodszych lat zaskakiwała swoją nietypową pasją. „Zamiast gotować zupę, zmieniałam klocki hamulcowe” – wspomina Martyna, która wolała spędzać czas w garażu z ojcem, niż w kuchni z mamą. Jej rodzice, Joanna i Stanisław, mimo początkowych obaw, zawsze wspierali jej zamiłowanie do motoryzacji.
Rodzice Martyny Wojeciechowskiej, Joanna i Stanisław, zauważyli jej zamiłowanie do mechanicznych koni, gdy pierwszy raz dosiadła niebieskiej motorynki Romet, którą mieli w garażu. Martyna miała wtedy niespełna 10 lat.
"Tata dokładał wszelkich starań, żebym nie jeździła motocyklem, ale nic nie wyszło z jego wysiłków. Sam przez wiele lat był kierowcą rajdowym, więc doskonale rozumiał moją miłość do motoryzacji" - wyznała dziennikarka.
Martyna Wojciechowska doskonale pamięta, że jako dziecko bardziej interesowały ją naprawy samochodowe z ojcem niż pieczenie ciast z mamą.
"Zamiast gotować zupę, zmieniałam klocki hamulcowe. Mama jednak pozwalała mi robić to, co lubiłam i co sprawiało mi frajdę" - twierdzi podróżniczka. Rodzicom bardzo zależało, aby Martyna zdobyła wszechstronne wykształcenie, więc posyłali ją na lekcje rysunku, malarstwa, rzeźby oraz języków obcych.
"A mnie większą frajdę sprawiały zajęcia sportowe i te związane z motoryzacją" - wspomina gwiazda TVN. Państwo Wojciechowscy nie raz załamywali ręce, gdy ich jedyna córka wracała do domu z poobijanymi kolanami, ale zawsze wspierali jej pasje.
"Mam wielkie szczęście, że jestem ich dzieckiem. Dorastałam otoczona miłością i wsparciem. Rodzice dali mi siłę, odwagę. Dzięki nim jestem taka, jaka jestem" - napisała Martyna na Instagramie.
"Moje dzieciństwo było bardzo barwne, ciągle się coś działo, ciągle ktoś u nas był" - wspomina Martyna Wojciechowska. Kiedy pytają ją, za co najbardziej jest wdzięczna swoim rodzicom, bez wahania odpowiada, że za bezwarunkową miłość i pozwalanie na popełnianie błędów. Gdy coś jej nie wychodziło, rodzice nigdy jej nie krytykowali. Mówili: "Próbuj dalej! Następnym razem się uda!".
"Mama powtarzała mi, że każdy ma prawo do błędów, a odwaga to decydowanie się na ryzyko, nawet gdy wiemy, że możemy ponieść porażkę" - opowiadała w wywiadzie.
Autorka telewizyjnego cyklu "Kobieta na krańcu świata" twierdzi, że rodzice nauczyli ją pracowitości, konsekwencji i niezmordowanego dążenia do realizacji marzeń. Zawsze powtarzali jej, że niemożliwe nie istnieje, a ciężką pracą można przenosić góry. Dziś te same wartości przekazuje swojej córce, Marysi.
Martyna nie przypomina ani mamy, ani taty. "Moi rodzice są zupełnie inni niż ja, a raczej ja jestem zupełnie inna niż oni" - twierdzi dziennikarka.
"Nie znoszą podróży, pakowania się, a wyjazd w dalekie kraje jest dla nich największą karą" - dodaje zdobywczyni Korony Ziemi i podróżniczka, która zwiedziła niemal cały świat.
Mama pozwoliła jej być sobą. Gdy pewnego dnia 9-letnia Martyna oświadczyła, że postanowiła zostać chłopcem, bo dziewczynkom zbyt wielu rzeczy nie wolno, pani Joanna uśmiechnęła się i postanowiła, że musi to przeczekać. Dawała córce dużo swobody i wolności, mówiła, że jej ufa, ale dyskretnie kontrolowała, dzięki czemu Martyna nie miała świadomości, że jest na krótkiej smyczy.
"Rodzice dali mi korzenie, dzięki którym jestem mocno osadzona na ziemi i skrzydła, dzięki którym mogę latać wysoko" - twierdzi dziennikarka.
Wypowiedzi Martyny Wojciechowskiej pochodzą z wywiadów, których udzieliła "Twojemu Stylowi", "Pani", "Vivie!", "Zwierciadłu" i "Gali".
Zobacz też:
Kto stoi za sukcesem Julii Wieniawy? Mało osób wie, kim jest jej ojciec
Spłodził syna po siedemdziesiątce. Miał żonę młodszą o 42 lata!
Córkę urodziła w wieku 43 lat. "Jej ojciec zostawił nas"