Władysław Hańcza zdradzał żonę z jej przyjaciółką. Ona nie była mu dłużna
Zanim Władysław Hańcza poślubił Barbarę Ludwiżankę, był mężem innej aktorki. 23 września 1929 roku stanął na ślubnym kobiercu u boku 19-letniej gwiazdki poznańskiego Teatru Polskiego Heleny Chanieckiej, która trzy lata później urodziła mu syna. Władysław junior miał 16 lat, gdy jego rodzice rozwiedli się, a ojciec ożenił się po raz drugi z kobietą, z którą już ponad dekadę utrzymywał zażyłe relacje.
O romansach Władysława Hańczy - niezapomnianego Boryny z "Chłopów" i Kargula z filmowej trylogii "Sami swoi" - w latach 50. i 60. ubiegłego wieku plotkowała cała Polska. Tajemnicą poliszynela było, że aktor zdradza żonę z jej dobrą koleżanką, a ona nie jest mu dłużna i przyprawia mu rogi z mężem... jego kochanki.
Władysław Hańcza przez prawie 30 lat szedł przez życie u boku Barbary Ludwiżanki. Aktorka nie była jego pierwszą żoną, ale to właśnie ją nazywał swoją największą miłością, co jednak wcale nie przeszkadzało mu romansować z jej koleżankami z teatru.
W drugiej połowie lat 50. stołeczne salony huczały od plotek na temat namiętności, jaka połączyć miała Hańczę z legendarną gwiazdą przedwojennego kina i stołecznych scen, Elżbietą Barszczewską, w której Władysław podkochiwał się już jako nastolatek.
W filigranowej Basi mierzący prawie dwa metry wzrostu Władysław zakochał się jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Zostawił dla niej Helenę i małego wówczas Władka, bo uznał, że jest kobietą wprost stworzoną dla niego. Niestety, rozdzieliła ich wojna - ona została aresztowana i wywieziona do Niemiec, on walczył na froncie i trafił do obozu pracy w Chociebużu. Po wyzwoleniu spotkali się znowu i przez kilka lat żyli w wolnym związku, bo aktorowi wcale nie śpieszyło się z rozwodem. Dopiero w 1948 roku zdecydował się oficjalnie zakończyć swe małżeństwo i założyć nową rodzinę.
Wkrótce po ślubie z Ludwiżanką Hańcza kompletnie stracił głowę dla swojej koleżanki z teatru - legendarnej gwiazdy Elżbiety Barszczewskiej. Od lat mu się podobała, podziwiał ją jako aktorkę i jako kobietę, nic więc dziwnego, że postawił sobie za punkt honoru, by rozkochać ją w sobie. Dosłownie oszalał na jej punkcie, ale ona - zakochana w mężu Marianie Wyrzykowskim - nie była nim zainteresowana. Przez wiele miesięcy odpierała zaloty Władysława, ale w końcu uległa mu i wdała się z nim w płomienny romans.
Elżbietę i Władysława połączyła namiętność. Pogrążyli się w niebezpiecznej relacji, która obojgu mogła zrujnować nie tylko reputację, ale też kariery i pozycję w tzw. towarzystwie. Powszechnie było bowiem wiadomo, że Hańcza przyjaźni się z mężem Barszczewskiej, która z kolei należała do grona najbliższych przyjaciółek Barbary Ludwiżanki. Gdy Warszawę obiegła plotka, że łączy ich coś więcej niż tylko praca, uznali, że muszą zakończyć romans, zanim zrobi się o nim naprawdę głośno. Tyle że wcale tego nie chcieli, bo kochali się bez pamięci.
O tym, że mąż zdradza ją z jej przyjaciółką, Ludwiżanka dowiedziała się od... swojego kochanka, Jana Kreczmara. Nina Andrycz, która doskonale znała wszystkich "bohaterów" skandalu, bo - jak oni wszyscy - także pracowała w Teatrze Polskim, wspominała na kartach jednej ze swoich książek, że Barbara zemściła się na Władysławie, przyprawiając mu rogi z mężem jego kochanki.
Kiedy plotki o romansach Ludwiżanki i Hańczy zaczęły wydostawać się poza środowisko teatralno-filmowe, oboje zdecydowali się zakończyć swoje pozamałżeńskie związki i wrócili do siebie.
Władysław Hańcza dopiero pod koniec życia wyznał, że tylko u boku swojej "Maleńkiej", bo tak nazywał żonę, czuje się jak prawdziwy, spełniony mężczyzna. Jesienią 1977 roku 72-letni wówczas aktor zaniemógł, trafił do szpitala i wkrótce potem odszedł. Barbara przeżyła go o 13 lat. Oboje spoczywają obok siebie na cmentarzu Powązkowskim.