W młodości była żoną wybitnego reżysera. Przeszła przy nim niezłą szkołę
Ewa Szykulska przez ponad cztery dekady była żoną Zbigniewa Perneja. Nieżyjącego już męża wciąż nazywa miłością swego życia. Mało kto pamięta, że to nie on był pierwszym wyborem jej serca. Była bardzo młoda, gdy wyszła za mąż za starszego od niej o sześć reżysera Janusza Kondratiuka, który – to jej słowa – zrobił z niej aktorkę. „Lepił mnie jak plastelinę” - wspomina.
Ewa Szykulska nie kryje, że jej drugi mąż był przeciwieństwem pierwszego.
"Z każdym byłam przez kawałek życia, a dzięki temu to życie było bardzo kolorowe. Przy pierwszym mężu młodość rządziła się swoimi prawami. Trudno nam było żyć bez siebie, ale trudno też było żyć razem. Antidotum na burzliwe dni okazała się nowa, zaskakująca miłość" - wyznała na w najnowszym wywiadzie, dodając, że drugi mąż nie lubił, gdy opowiadała o pierwszym.
"Na pewno Zbyszkowi było trudniej ze mną niż mnie z nim" - powiedziała w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Ewa była jeszcze studentką warszawskiej PWST, gdy Janusz Kondratiuk zaproponował jej rolę w filmie "Jak zdobyć pieniądze, kobietę i sławę". Miała zaledwie 19 lat i niewiele wiedziała o życiu. Reżyser stracił dla niej głowę i postawił sobie za punkt honoru zrobić z niej "prawdziwą" aktorkę.
"Byłam dla niego nie tylko dziewczynką do wspólnego robienia śniadań i obiadków, do miłości, wycieczek i różnych takich historii, ale też córeczką. On mnie wychował" - wspominała po latach na łamach "Wysokich Obcasów".
"Uczył mnie, jak patrzeć na świat, by wyciągać z tego przytomne wnioski dla siebie" - stwierdziła.
Ewa Szykulska zostawiła dla Janusza swego narzeczonego. Dziś mówi, że pewnie wyszłaby za Zdziśka, gdyby los nie postawił jej na drodze Kondratiuka. Bez wahania przyjęła oświadczyny reżysera.
"Mówiliśmy z Januszem, że bierzemy ślub dla rodziców, ale myślę, że zrobiliśmy to też dla siebie" - wyznała aktorka w cytowanym już wywiadzie.
Janusz Kondratiuk niechętnie obsadzał żonę w swoich filmach. O rolę w kultowych "Dziewczynach do wzięcia" Ewa prosiła go przez kilka miesięcy.
"Nie byłam przewidziana w obsadzie. Wypłakałam sobie tę rolę. Janusz powiedział, że jeśli dam sobie założyć na zęby błyszczące, srebrne nakładki, które imitowały koronki, to może i zagram. I tak się stało" - wspominała w rozmowie z "Rewią".
"Dziwię się, jak on w ogóle wytrzymywał te wszystkie moje płacze i krętactwa, którymi chciałam wymusić dla siebie role w jego filmach" - dodała.
Ewa Szykulska dopiero niedawno zdradziła, dlaczego jej małżeństwo z Kondratiukiem nie przetrwało. Twierdzi, że była zbyt ambitna, by tolerować władczy charakter męża.
"Był apodyktyczny. Wtedy byłam młoda i głupia, a on wiedział więcej. Niezłą szkołę przy nim przeszłam" - wyznała "Rewii".
Nie jest tajemnicą, że Janusz zdradzał Ewę, a gdy się o tym dowiedziała, odpłaciła mu się tym samym.
"Zareagowałam na jego wyskoki - zaczęłam robić to samo. Wyszedł z domu z tekturowym pudełeczkiem... Potem płakałam, to nie był dobry moment na rozstanie, bo ciągle iskrzyło. Nigdy nie robiliśmy sobie świństw, poza zdradami wzajemnymi" - opowiadała z kolei "Wysokim Obcasom".
Kiedy 7 października 2019 roku Ewa Szykulska dowiedziała się, że jej pierwszy mąż zmarł, uznała, że nie powinna pojawić się na jego pogrzebie. Nie odwiedziła go też w szpitalu, w którym spędził ostatnie tygodnie życia.
"Miał dzieci, dorosłe, nie chciałam ich urazić swoją obecnością przy ich tacie. Delikatność wobec nich nie pozwalała mi pójść do ich ojca do szpitala" - tłumaczyła w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
"Na pogrzeb nie poszłam, bo bałam się, by nie przeszkodzić dzieciom Janusza w żałobie" - dodała.
Zbigniew Pernej, z którym Ewa związała się wkrótce po rozstaniu z Kondratiukiem, przez ponad półtorej dekady czekał, by ukochana powiedziała mu "tak". Pobrali się po 17 latach narzeczeństwa.
"To była bardzo spontaniczna decyzja. Miałam w szafie piękny materiał na zasłony i nagle przyszła mi do głowy myśl, że można by z niego uszyć fikuśną i niebanalną suknię ślubną. Zapytałam więc swojego wieloletniego narzeczonego, czy jestem kobietą jego życia. Potwierdził, aczkolwiek bez entuzjazmu, jakiego się spodziewałam, że owszem, jestem" - wspominała w wywiadzie dla "Echa Dnia".
"Zaproponowałam, żebyśmy się pobrali, skinął głową na znak, że się zgadza. Następnego dnia pobiegłam załatwić wszystkie niezbędne formalności, a miesiąc później byliśmy już po ślubie" - opowiadała.
25 grudnia 2021 roku Ewa Szykulska owdowiała. Śmierć męża była dla niej ciosem prosto w serce.
"Odszedł po 44 latach wspólnego życia. W czwartek, 23 grudnia wyjechaliśmy wspólnie na spacer z naszym psem. Mąż kupił mi kwiaty na zbliżające się imieniny. W Wigilię miał bardzo rozległy zawał. Zmarł przed świtem w Boże Narodzenie. Serduszko usnęło" - wyznała "Super Expressowi".
"Mieliśmy przed sobą jeszcze tyle wspólnego czasu, mieliśmy się razem zestarzeć... We dwójkę starzenie mniej boli" - dodała.
Choć od odejścia Zbigniewa minęły już ponad trzy lata, aktorka wciąż nie pogodziła się ze swoją stratą. Mówi, że nikt nie może go zastąpić.
"Nie ma takich facetów, do których chciałabym się przytulić" - stwierdziła w najnowszym wywiadzie.
"I nie mam takich potrzeb" - powiedziała w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Zobacz też: Rozwód wisi w powietrzu, a Kaczorowska już w objęciach kolejnego partnera?