Teraz się wszystkiego wypiera? Kaźmierska zabiera głos w sprawie zarzutów
Dagmara Kaźmierska, czołowa bohaterka kontrowersyjnego show TTV "Królowe życia" jeszcze jakiś czas temu nie wypierała się zarzutów sprzed lat. Teraz jednak stara się ratować swój wizerunek i zaczęła wyjaśniać stare sprawy.
Dwa lata temu światło dzienne ujrzała biografia Dagmary Kaźmierskiej, w której dzieliła się swoimi doświadczeniami z czasów pobytu w więzieniu. Za co to tam trafiła? O tym mówiło się od dawna: działała w półświatku i prawomocnym wyrokiem została skazana za sutenerstwo i stręczycielstwo. W sumie mówi się, że w akcie oskarżenia znalazło się 17 przestępstw.
W kwietniu ubiegłego roku światło dzienne ujrzały akta sprawy, a celebrytka z miejsca stała się niepożądaną postacią w mediach. Po nagłośnieniu szczegółów traktowania współpracownic, fala oburzenia zalała internet. Telewizja Polsat i TTV odcięły się od kobiety. Czym teraz zaskakuje Dagmara Kaźmierska?
Jakiś czas temu Dagmara Kaźmierska utworzyła kanał w serwisie YouTube, na którym zamieściła film wyjaśniający swoją przyszłość. Co ciekawe, zaprzeczyła wszystkim zarzucanym jej czynom, także tym, za które została skazana. Jak się tłumaczyła?
"Zostałam pomówiona przez panią pracującą u mnie. I oczywiście jest tak, że sąd skazał, jesteś winna. Musicie wiedzieć, że sąd jest tylko człowiekiem, nie zawsze jest tak, jak jest naprawdę. I skazano wiele milionów ludzi skazanych za coś, czego nie zrobili. Ja tu nie udaję świętoszki. Był klub, było przestępstwo, bo prowadzenie takiej działalności jest przestępstwem" -zaczęła swoją wypowiedź, dodając późnej, że "to był za dobry biznes, żebym ja musiała robić takie rzeczy".
"Nie jestem zwyrodnialcem, który tak traktował swoje pracownice. Żadna z pań tam pracujących nie zeznała, że takie rzeczy miały miejsce. Sąd skazał mnie za zeznania jednej osoby" - wyjaśniła Kaźmierska, dodając swoje podejrzenia, że trafiła do więzienia za dawne porachunki byłego męża. Podkreśliła także, że przesłuchiwana plątała się w zeznaniach - nie mogła ustalić konkretnej daty, gdy miała zostać zaatakowana.
W oświadczeniu wyznała, że prawdziwa osoba, która źle potraktowała jej pracownice, nigdy nie została zatrzymana. Dodała też, że jej syn nie radził sobie z tym, że była tak często nieobecna w jego życiu.