Szuka nowego źródła dochodu. Nie starcza jej na rachunki

Joanna Zakrzewska, znana z roli krakowskiej policjantki, nie odpuszcza walki o tantiemy, które według niej należą się aktorom. Wciąż aktywna społecznie była aktorka tłumaczy swoje motywacje.


To już 11 lat bez "W11 - Wydział Śledczy"

"W11 - Wydział Śledczy" był jednym z pierwszych paradokumentów w Polsce, które elektryzowały widownie. Szybko zdobył ogromną popularność. Polacy z zapartym tchem śledzili kulisy pracy policji, co przekładało się na fenomenalne wyniki oglądalności. Przez dziesięć lat emisji serial gromadził przed telewizorami miliony fanów. Czasami jeden odcinek oglądały nawet cztery miliony telewidzów. W czerwcu minie jedenaście lat od jego zakończenia, ale emocje wokół produkcji wciąż nie opadły.  

Reklama

Okazuje się, że aktorzy z uwielbianego serialu toczą walkę o tantiemy. Chodzi głównie o Joannę Zakrzewską, która należała do obsady serialu od samego początku. W serialu wcielała się w krakowską policjantkę, zajmującą się przestępstwami związanymi z nielegalnymi substancjami. Warto zaznaczyć, że pojawiła się w większości odcinków paradokumentu.  

Po zakończeniu zdjęć do produkcji TVN Zakrzewska podjęła się prowadzenia szkoleń w szkołach, przestrzegających młodzież przed korzystaniem z różnych środków odurzających. Zaczęła również pracę w Wyższej Szkole Zarządzania i Ochrony Pracy w Katowicach. A co robi obecnie?  

"W11 - Wydział Śledczy": Afera z tantiemami. Joanna Zakrzewska żąda 17 mln

Choć spór między gwiazdami "W11 - Wydział Śledczy" a stacją TVN trwa od lat, Joanna Zakrzewska zapowiada, że będą walczyć do skutku. Nie tylko dlatego, że, jej zdaniem, należą im się tantiemy w wysokości 17 milionów złotych, które podzieliliby po równo, ale również dlatego, że nie pozwala jej na to własna moralność. Aktorka podkreśla, że chce walczyć także w imieniu przyszłych pokoleń aktorów, by ci nie musieli już zmagać się z podobną niesprawiedliwością. 

Obecnie Zakrzewska jest na wcześniejszej emeryturze, która nie wystarcza na spokojne życie. 

"Muszę mieć w końcu jakieś inne, obok emerytury, źródło pieniędzy, bo jest ona dość niska. W moim przypadku starcza ona na zapłacenie za dwumiesięczny rachunek za gaz w zimie, ale trzeba pamiętać, że wysokość emerytury jest uzależniona od wielu czynników" - powiedziała była policjantka w rozmowie z Plejadą.

Jakby tego było mało, aktorka twierdzi, że 17 milionów złotych, o które się ubiega, to i tak kwota niższa od tej, która rzeczywiście im się należy. Zaznacza jednak, że wewnętrzne zmiany w przepisach stacji sprawiły, iż żądana suma musiała zostać pomniejszona. 

Niedawno była policjantka postanowiła spróbować swoich sił w świecie polityki i startowała w wyborach samorządowych — ubiegała się o miejsce w sejmiku małopolskim.  

Prywatnie jest żoną i mamą nastoletniej Patrycji.  

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Czechowska | TVN SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Przejdź na