Serialowa "Pszczółka Maja" kończy 80 lat. Nie miała łatwego życia

Ewa Złotowska poznała świat filmu i teatru od wielu stron. Miała okazję reżyserować, dubbingować, pisać scenariusze i wystąpić w wielu cenionych produkcjach. Choć przeżyła wiele niełatwych momentów, nigdy nie straciła nadziei i wrodzonej pogody ducha. Dziś gwiazda świętuje 80. urodziny.

Ewa Złotowska: widzowie pokochali jej głos

Ewa Złotowska przyszła na świat 8 lutego 1945 w Zakopanem, podczas pobytu jej matki w górach. Rodzina przyszłej gwiazdy pochodziła jednak z Warszawy i to właśnie tam Złotowska dorastała oraz rozwijała swoje zainteresowania. Jako dziecko uczyła się gry na skrzypcach i fortepianie, uczęszczała też na zajęcia z rytmiki. Ponoć przez jakiś czas marzyła o byciu piosenkarką. Z biegiem lat jej głos stał się słynny i rozpoznawalny; stało się tak jednak nie z powodu śpiewu, lecz kariery w dubbingu. W latach 80. zyskała ogromną popularność dzięki roli w "Pszczółce Mai".

Reklama

"Do dubbingu trafiłam w wieku 19 lat, potem dałam głos ponad 30 postaciom. Ale i tak wszyscy pamiętają mnie jako małą, rezolutną pszczółkę z niemieckiego serialu dla dzieci" - żartowała w wywiadzie dla tygodnika "Świat i Ludzie".

Ewa Złotowska: kariera i aktorskie marzenie

Pierwszy raz na ekranie pojawiła się dzięki programowi "Szklana niedziela", w którym wcielała się w najmłodszą córkę Danuty Szaflarskiej i Andrzeja Szczepkowskiego. 

"Do tej roli wypatrzono mnie w STS-ie. Po telewizji przyszło radio, dubbing i estrada. Pani Danuta Szaflarska była moją pierwszą profesorką. Tresowała mnie jak psa. Dziś jestem jej za to ogromnie wdzięczna" - mówiła o swoich początkach w "Tele Tygodniu".

W późniejszym czasie kobieta zdecydowała się na studia reżyserskie w Instytucie Teatralnym w Sankt Petersburgu. Ponadto występowała w kilkudziesięciu polskich serialach, m.in. w "Plebanii", "Miodowych latach", "Przyjaciółkach", "Barwach szczęścia" czy "Świecie według Kiepskich". W filmach grywała zwykle role drugoplanowe; widzowie mogli zobaczyć ją w "Listach do M. 4", "Placu zbawiciela", "Statystach" czy "Za rok, za dzień, za chwilę". Jednym z największych marzeń Złotowskiej była wielka rola na srebrnym ekranie. Niestety, nie udało się go spełnić z powodu... wzrostu:

"Powiedziano, że 145 cm wzrostu to zbyt mało na aktorkę. Mówili 'A jakich partnerów dla ciebie znajdziemy?' A Roman Wilhelmi, Wojciech Pszoniak?! Ale nie zaproponowano mi nawet, żebym coś pokazała".

Ewa Złotowska: śmierć ukochanego i walka z chorobą

W 2017 roku Złotowską spotkała ogromna tragedia. Po długiej chorobie nowotworowej zmarł jej mąż, aktor Marek Frąckowiak, z którym była związana od lat 90. W 2013 roku partner usłyszał niepokojącą diagnozę i szybko przeszedł operację usunięcia złośliwego guza. Niestety, rok później zdiagnozowano u niego przerzuty, które doprowadziły do śmierci. Mężczyzna także przez lata walczył z nałogiem, z którego żona wytrwale pomagała mu się wydostać.

"Starałam się Marka z tego wyciągnąć, pomóc mu. Próbowałam wszystkiego, ale niewiele z tego wychodziło. Były okresy, że nie pił, ale zawsze do tego wracał. Czasami myślałam, że już dalej tego nie uciągnę. Ręce mi opadały, gdy znowu pił..." - wyznała "Dobremu Tygodniowi".

Choroba męża nie była jedną, z jaką zmagała się aktorka. Wiele lat temu lekarze zdiagnozowali u niej drżenie samoistne postresowe, z którym walczy do dziś.

"Choruję na drżenie samoistne postresowe. Ta nazwa chyba wszystko tłumaczy. Złożyło się na to wszystko: mój wypadek, śmierć męża, same katastrofy. Związek dał mi w kość, już wtedy zaczęły się objawy. Dziś raz jest lepiej, raz gorzej. Za parę dni jadę zrobić na sobie eksperyment, który powstrzyma mi niepokoje w organizmie. Choroba mnie wyłącza, tylko do pewnego stopnia, jeśli chodzi o pracę, krępuje mnie, ale na scenie tego nie widać. Staram się z chorobą walczyć!" - mówiła podczas jednej z wizyt w studiu "Dzień dobry TVN".

Ewa Złotowska: nigdy nie straciła pogody ducha

Choć Złotowska mieszka dziś sama, to nie czuje się opuszczona. Kobieta od dawna słynie z wielkiej miłości do zwierząt, którym poświęca dużo czasu i uwagi.

"Czuję się w miarę dobrze, w domu jestem zapracowana, mam całe stadko podopiecznych, bo miłość do zwierząt jest w moim krwioobiegu. Śmieję się, że prowadzę dom wesołej starości. Wzięłam sunię z Palucha, moje zwierzęta są schroniskowe, z lasów..." - opowiadała w programie śniadaniowym stacji TVN.

Nie da się ukryć, że życie Ewy Złotowskiej naznaczone było wieloma trudnymi chwilami i przeciwnościami losu. Mimo wszystko kobieta nie traci nadziei na lepsze jutro i stara się zachować pozytywne nastawienie do życia:

"To chyba jedyny sposób, by egzystować w świecie coraz bardziej agresywnym i niepewnym. Staram otrząsać się z przygnębiających spraw i iść do przodu".

Zobacz też: Kamil Nożyński: Po jednej roli okrzyknięto go objawieniem. Później przepadł na długie lata

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy