Publiczność ją uwielbiała! Prawda o przeszłości aktorki wyszła na jaw po latach

Mieczysława Ćwiklińska – legendarna aktorka, którą kochały miliony Polaków – latami drżała o swoje bezpieczeństwo. Dopiero gdy zmarła, wyszło na jaw, że prowadziła działalność szpiegowską i należała do międzynarodowej organizacji, którą po wojnie władze PRL-u oskarżały o kolaborację z wrogiem. „Ćwiklińska przeżyła tylko dlatego, że potrafiła trzymać buzię na kłódkę” - twierdzi historyk Jerzy Rostkowski.

Mieczysława Ćwiklińska miała już 54 lata i - jako primadonna operetki i gwiazda stołecznych teatrów - była ulubienicą Warszawy, gdy reżyser Michał Waszyński na wyraźną prośbę zafascynowanego aktorką Eugeniusza Bodo obsadził ją w roli Idalii Poreckiej w komedii "Jego ekscelencja subiekt".

Mieczysława Ćwiklińska: Pracowała jako kelnerka

1 września 1939 roku "Express Poranny" obwieścił, że artystka właśnie tego dnia rozpoczyna w Teatrze Ateneum próby do sztuki Fredry, w której przed laty po raz pierwszy wystąpiła na scenie jako Ćwiklińska, a nie jak wcześniej pod rodowym nazwiskiem Trapszo. Historyczne wydarzenia pokrzyżowały artystyczne plany aktorki, a ona sama postanowiła uciec ze stolicy. Utknęła w malutkiej wsi między Mińskiem a Kałuszynem, a po paru dobach spędzonych na sianie uznała, że musi wracać.

Reklama

Widok zrujnowanej Warszawy pozbawił ją złudzeń. Na szczęście dom w Alei 3 Maja, w którym miała apartament, i willa w Podkowie Leśnej, do której zamierzała lada moment się przeprowadzić, ocalały.

Mieczysława Ćwiklińska, rozglądając się za jakimś zajęciem, zatrudniła się razem z kilkoma innymi bezrobotnymi aktorkami jako kelnerka w uruchomionej przez Eugeniusza Bodo "Café Bodo". Kilka miesięcy później obrotne gwiazdy otworzyły własną kawiarnię "U Aktorek". Praca w lokalu pozwalała Mieczysławie zdobywać informacje bardzo przydatne dla członków organizacji wywiadowczych. Tak się złożyło, że z jednym z nich - przywódcą siatki szpiegowskiej "Muszkieterzy" Stefanem Witkowskim - przyjaźniła się, więc gdy zaproponował jej współpracę, bez wahania zgodziła się dołączyć do organizacji.

Mieczysława Ćwiklińska: Do konspiracji wciągnął ją przyjaciel

Mieczysława Ćwiklińska poznała Stefana Witkowskiego w październiku 1939 roku. Miała za sobą dwa nieudane małżeństwa i akurat rozwodziła się z trzecim mężem - wydawcą i księgarzem Marianem Steinsbergiem, którego uważała za potwornego nudziarza. Witkowski, niespełna czterdziestoletni wówczas inżynier i wynalazca oraz współpracownik polskiego wywiadu, właśnie tworzył organizację szpiegowską. Dzięki pokrewieństwu z Ignacym Paderewskim miał szerokie znajomości w sferach rządowych i kulturalnych, a do tego był uroczym mężczyzną, więc bez trudu zdobył sympatię Mieczysławy, zaprzyjaźnił się z nią, a potem wciągnął do konspiracji.

Gdy w 1940 roku były mąż aktorki wpadł w poważne tarapaty i musiał sprzedać swoją księgarnię, Ćwiklińska spieniężyła swą biżuterię i bardzo cenną kolekcję porcelany, by kupić mu papiery uprawniające do opuszczenia Polski i osiedlenia się w Szwajcarii. Niestety, szwajcarscy pogranicznicy odkryli, że dokumenty są fałszywe i wydali Steinsberga. Korzystając z pomocy Stefana Witkowskiego, próbowała pomóc byłemu mężowi, ale ten nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwo i odmówił, gdy zaproponowała, że go ukryje w swej podkowiańskiej willi. Zmarł w 1943 roku.

Rok wcześniej - w maju 1942 roku - Mieczysława Ćwiklińska pochowała Witkowskiego, którego oskarżono o zdradę państwa. Choć Witkowskiemu nigdy jej nie udowodniono, a członkom kierowanej przez niego organizacji szpiegowskiej kolaboracji z wrogiem, większość "Muszkieterów" znalazła się na celowniku AK i NKWD.

Mieczysława Ćwiklińska swoimi powiązaniami z "Muszkieterami" nikomu się nie chwaliła. Jak twierdzi historyk Jerzy Rostkowski w swej książce "Świat Muszkieterów", tylko dlatego przeżyła trudny okres, że potrafiła trzymać buzię na kłódkę. Nikt z jej znajomych nie miał pojęcia, że w jej domu zainstalowana jest radiostacja umożliwiająca "Muszkieterom" kontakty z Londynem i mieści się magazyn broni oraz działa system ostrzegający przed wrogiem.

Mieczysława Ćwiklińska: Publiczność witała ją owacjami na stojąco

Gwiazda niezwykle popularnych komedii - m.in. "Antek policmajster", "Czy Lucyna to dziewczyna?" i "Pani minister tańczy" - regularnie dostarczała "Muszkieterom" cennych wiadomości zasłyszanych w kawiarni "U Aktorek". Działalność szpiegowską zakończyła dopiero dwa lata po śmierci Stefana Witkowskiego.

Mieczysława Ćwiklińska przeniosła się do Krakowa i 22 marca 1945 roku stanęła na scenie, by zagrać Podstolinę w wyreżyserowanej w Teatrze Miejskim im. Juliusza Słowackiego przez Teofila Trzcińskiego "Zemście".

Zanim w 1950 roku wróciła do stolicy, wystąpiła w kilkunastu premierach krakowskich teatrów i w filmie "Ulica graniczna". Warszawska publiczność przywitała swą dawną ulubienicę owacjami na stojąco. W teatrach Polskim, Nowym i Klasycznym grała do końca 1962 roku, s więc do czasu, gdy zdecydowała się przejść na zasłużoną emeryturę. Długo jednak bez pracy nie wytrzymała.

Mieczysława Ćwiklińska: Chciała grać, dopóki starczy jej sił

Mieczysława Ćwiklińska uznała, że rola Babki w spektaklu "Drzewa umierają stojąc", którą po raz pierwszy zagrała 1 grudnia 1958 roku na scenie stołecznego Teatru Klasycznego, doskonale nadaje się do tego, aby pożegnać się nią z publicznością.

Miesiąc później podpisała umowę ze Szczecińską Estradą i wyruszyła w Polskę.

"Sukces goni sukces. Wszędzie sukces! Tak się cieszę, że ludzie wciąż jeszcze chcą mnie widzieć. Ale siły mam już tylko do grania na scenie" - powiedziała w wywiadzie po jednym ze spektakli.

"Nie daję się. Wolę grać i prędzej umrzeć na scenie, niż dłużej żyć i wegetować w domu" - dodała.

Mieczysława Ćwiklińska: Toczyła walkę z czasem i ze swoimi słabościami

Aktorka miała 92 lata, gdy na początku kwietnia 1971 roku po raz ostatni zagrała w sztuce "Drzewa umierają stojąc". W przedstawieniu, z którym objechała cały kraj i z którym odbyła triumfalne tournée po Stanach Zjednoczonych, wystąpiła ponad 1500 razy.

Mieczysława Ćwiklińska sama zdecydowała, w którym momencie ukłonić się swej publiczności po raz ostatni. Odeszła, bo nie chciała, by widziano, jak jest wnoszona na scenę, by zorientowano się, że niewiele już widzi i słyszy, że jest bardzo chora.

26 lipca 1972 roku aktorka trafiła do kliniki Ministerstwa Zdrowia z ostrym zapaleniem pęcherzyka żółciowego. Następnego dnia została zoperowana, ale nie wybudziła się z narkozy.

Zmarła w południe 28 lipca. Trzy dni później na cmentarzu Powązkowskim pożegnały ją nieprzebrane tłumy.

Zobacz też:

Aleksandra Popławska o relacji z siostrą. "Urodziłaś się zupełnie niepotrzebnie"

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy