Ojciec zaproponował mu pewien układ. Do dziś jest mu za to wdzięczny
Mijają właśnie trzy dekady od chwili, gdy dziewiętnastoletni wtedy Paweł Małaszyński obiecał Joannie Chitruszko - swojej koleżance z liceum - że się z nią ożeni. Słowa dotrzymał, ale zanim stanął u jej boku na ślubnym kobiercu, musiał... ogarnąć swoje życie, które upływało mu, jak twierdzi, na imprezach. Rodzice nie mieli z nim lekko.
Paweł Małaszyński nie kryje, że był w dzieciństwie bardzo niesforny, więc ojciec - zawodowy żołnierz - czasem musiał przypomnieć mu, jak należy się zachowywać.
"Nieraz dostałem, ale nigdy niezasłużenie" - wspominał w rozmowie z "Galą".
"Moimi ulubionymi zabawami było wybijanie szyb i eksperymenty z ogniem" - wyznał.
Aktor spędził dzieciństwo w blokowisku w Białymstoku. Osiedle Słoneczny Stok bardzo długo było całym jego światem. Ojciec myślał, że będzie kontynuował rodzinną tradycję i, podobnie jak on, zostanie wojskowym.
"Wychował mnie na faceta, który wie, co chce w życiu robić" - opowiadał Paweł Małaszyński w cytowanym już wywiadzie, dodając, że służba nie była jednak szczytem jego marzeń.
Rodzice nie zdawali sobie z tego sprawy, bo nigdy nie pytali go, czego pragnie.
"Nie mówili, że powinienem spełniać swoje marzenia, tylko próbowali przekonać, że one raczej się nie spełnią" - stwierdził w rozmowie z "Vivą!".
Dla jego ojca ważniejsze od marzeń były cele. "Nauczył mnie determinacji w osiąganiu wyznaczonych celów i tego, by nigdy nie poddawać się bez walki" - napisał po latach, gdy sam już od dawna był ojcem.
Aktor nie kryje, że to rodzicom zawdzięcza miłość do kina. Doskonale pamięta pierwszy film, na jaki go zabrali. Miał zaledwie cztery lata, gdy poszedł z nimi na radziecką wersję "Robinsona Cruzoe". Dziś mówi, że dzięki nim jest tym, kim jest. A droga do celu wcale nie była łatwa...
Po maturze 18-letni Paweł poszedł za namową mamy na prawo, zamiast zdawać na aktorstwo, co miał w planach. Studia prawnicze bardzo szybko go jednak znudziły, po kilku tygodniach zrezygnował z nich.
Musiał jakoś przeczekać rok, pracował jako kelner i barman, przez moment odbywał staż w biurze paszportowym, ale tak naprawdę, jak przyznaje, był na utrzymaniu rodziców.
"Nawet jak chciałem iść z dziewczyną na ciastko, to prosiłem ich o parę złotych" - wspomina.
Gdy pewnego dnia poinformował ojca, że zamierza spróbować swoich sił na egzaminach do szkoły teatralnej, nieoczekiwanie zyskał w nim sprzymierzeńca. Okazało się, że Mieczysław Małaszyński też w młodości chciał zostać artystą, a konkretnie... gwiazdą rocka. Miał nawet swój zespół.
"Potem myślał o karierze aktora, ale życie tak się potoczyło, że wylądował w armii" - zdradził aktor w "Vivie!".
To ojciec najbardziej się przejął, gdy Paweł nie dostał się do Akademii Teatralnej. Powiedział mu wtedy, żeby się nie poddawał, ale zaproponował pewien układ. Syn musiał mu obiecać, że spróbuje jeszcze dwa razy, a jeśli się nie uda, pójdzie do wojska.
"Udało się, więc nie ma o czym mówić. Żołnierzem została za to Kasia, moja siostra. Bardzo jestem wdzięczny tacie za to, że szanował moje wybory i wspierał mnie, kiedy walczyłem o siebie" - wyznał "Twojemu Stylowi".
Paweł Małaszyński dorastał w czasach, gdy dzieci uczyły się w szkołach na trzy zmiany. Zdarzało się, że wracał po lekcjach do domu dopiero na kolację. Przed południem razem z kolegami z sąsiednich bloków urządzali wyprawy na tereny okolicznych budów i bawili się w wojnę. Do dziś się z nimi przyjaźni, spotyka zawsze, gdy przyjeżdża do Białegostoku.
"Takie przyjaźnie z podwórka mogą przetrwać nawet całe życie" - napisał.
Rodzice nauczyli go cenić przyjaźń, być w niej szczerym i lojalnym. Mama, gdy ojciec nie słyszał, szeptała mu do ucha, że czasem ważna jest też odrobina szaleństwa i fantazji, więc... szalał.
"Życie upływało mi na balangach. Wypady z kumplami nad morze, kobiety i śpiew..." - żartował na łamach "Twojego Stylu".
Paweł Małaszyński wyznał kiedyś, że zanim zakochał się w Joannie Chitruszko, spotykał się z wieloma dziewczynami, ale dla żadnej nie był gotowy - tak jak dla tej, która została jego żoną - skoczyć w ogień. Dziś nazywa ukochaną... lwicą.
"Napędza mnie do działania, mobilizuje mnie, kiedy dopada mnie słabość i zwątpienie. To ona ma tę siłę, żeby mnie podnieść. I to dzięki niej potrafię odbić się od najgłębszego dna. Siłą lwa jest jego lwica" - napisał niedawno pod zdjęciem, do którego zapozował z matką swego syna, dorosłego już Jeremiasza, i 11-letniej córki Lei.