Nowe doniesienia o aferze z Englertem. Tego nikt się nie spodziewał

Jan Englert znalazł się w centrum medialnej burzy po ogłoszeniu obsady swojego pożegnalnego spektaklu „Hamlet”. Decyzja o zaangażowaniu żony i córki wywołała lawinę oskarżeń o nepotyzm, która podzieliła środowisko teatralne.

Jan Englert, odchodzący dyrektor artystyczny Teatru Narodowego, znalazł się w centrum ogólnopolskiej afery. Wszystko za sprawą obsady jego pożegnalnego spektaklu "Hamlet", w której kluczowe role przyznano członkom jego rodziny. Krytycy mówią o nepotyzmie, jednak w tej sprawie nie brakuje głosów obrony.

"Hamlet" jako pożegnanie Jana Englerta z Teatrem Narodowym

Spektakl "Hamlet" Szekspira ma być symbolicznym zakończeniem dwudziestoletniej kariery Englerta jako dyrektora artystycznego Teatru Narodowego. Reżyser postanowił zaangażować w ten projekt swoją żonę, Beatę Ścibakównę, która zagra królową Gertrudę, oraz córkę, Helenę Englert, w roli Ofelii. Decyzja o obsadzeniu członków rodziny wywołała ogromne kontrowersje w środowisku teatralnym i w mediach.

Reklama

Dla wielu osób taka decyzja jest gestem prywatnego rozrachunku artysty z teatrem, który przez dekady był jego drugim domem. Krzysztof Torończyk, dyrektor administracyjny Teatru Narodowego, tłumaczył w oświadczeniu, że obsada wynika z wizji artystycznej reżysera i jest częścią jego pożegnalnego projektu.

Krytyka Englerta

Decyzja Englerta spotkała się z falą krytyki. Część komentatorów oskarżyła go o nepotyzm, wskazując na fakt, że Teatr Narodowy jest finansowany z publicznych pieniędzy. "To teatr narodowy, nie prywatna scena rodzinna" - grzmiał Aleksander Zbrożek, publicysta kulturalny.

Nie brakowało także głosów ironicznych. Reżyser Radek Stępień w jednym z felietonów zadał pytanie: "Czy obsada zmieni się, jeśli córka zerwie z chłopakiem grającym Hamleta?". Takie komentarze tylko podsyciły emocje w sprawie.

Argumenty w obronie Jana Englerta

Nie wszyscy jednak przyłączają się do krytyki. Wielu artystów i współpracowników Englerta podkreśla, że Beata Ścibakówna i Helena Englert to utalentowane aktorki, które swoją pracą zasłużyły na te role. Lena Frankiewicz, reżyserka, która współpracowała z Englertem, przyznała, że decyzja o obsadzie była przemyślana: "Praca ojca z córką w roli Ofelii to unikalny proces twórczy, którego efekty mogą być wyjątkowe".

Zwraca się także uwagę na to, że Helena Englert odniosła sukcesy artystyczne poza Teatrem Narodowym, co dowodzi jej niezależności jako aktorki. Frankiewicz dodała, że sama chciała zaangażować Helenę do jednej ze swoich realizacji, ale rodzina Englertów wówczas odrzuciła propozycję, obawiając się zarzutów o nepotyzm.

Młodsze pokolenie czuje niesmak

Mimo głosów obrony, atmosfera w Teatrze Narodowym jest napięta. Według relacji pracowników, młodzi aktorzy czują rozgoryczenie. "Dla wielu z nas to gest, który łamie zasady i wprowadza niesmak" - mówi anonimowo jeden z członków zespołu.

Niektórzy krytycy uważają, że Jan Englert mógł odejść z większą klasą, unikając kontrowersji, które teraz rzucają cień na jego wieloletnią karierę. Mimo to, w dyskusji padają też argumenty, że teatr to miejsce artystycznych eksperymentów, a decyzje obsadowe reżysera nie powinny być rozliczane przez pryzmat zarzutów o nepotyzm.

Dyskusja wokół "Hamleta" Jana Englerta pokazuje, jak silne emocje budzi temat zarządzania instytucjami kultury w Polsce. Czy obsada spektaklu to odważny gest artysty, czy też nadużycie swojej pozycji? Na to pytanie odpowiedź pozostaje otwarta, a premiera "Hamleta" z pewnością stanie się jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń teatralnych roku.

Zobacz też:

Decyzja Jana Englerta wywołała burzę. Dyrektor teatru zatrudnił córkę

Kino Magnusa von Horna: fascynuje go ludzki mrok

Nowe doniesienia z domu Jandy napawają niepokojem. Najgorzej bywa nocami

Napływ świetnych nowości - obszerna lista premier, które trzeba zobaczyć!

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Jan Englert | Beata Ścibakówna | Helena Englert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy