Nina Andrycz była Pierwszą Damą PRL-u. O jej małżeństwie z premierem krążyły legendy
Zmarła dziewięć i pół roku temu Nina Andrycz – wielka gwiazda polskiego aktorstwa, która z telewidzami pożegnała się w 2001 roku przejmującą rolą Jaszewskiej w 61. odcinku „Na dobre i na złe” - przez wiele lat była związana z premierem PRL-owskiego rządu, Józefem Cyrankiewiczem. Pod koniec życia przyznała, że nigdy nie pogodziła się z tym, że mąż zostawił ją dla innej kobiety. Cała prawda o małżeństwie aktorki i polityka dopiero niedawno wyszła na jaw.
To, że Nina Andrycz i Józef Cyrankiewicz byli małżeństwem przez ponad dwie dekady, nie oznacza, że tyle właśnie byli parą. Najdłużej urzędujący PRL-owski premier latami prowadził podwójne życie, bo - jak twierdzi autorka wydanej niedawno książki "Nina i Józef. Sceny z życia, które minęło", Liliana Śnieg-Czaplewska, która przyjaźniła się z Niną Andrycz i opiekowała się nią przez ostatnie lata jej życia - na to, by rozwieść się z uwielbianą aktorką, nie dostał pozwolenia od I Sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Władysława Gomułki.
Gdy Nina Andrycz po raz pierwszy stanęła twarzą w twarz z Józefem Cyrankiewiczem, zatkało ją z wrażenia.
Szef rządu przez kilka tygodni zabiegał, by aktorka zwróciła na niego uwagę i odpowiedziała na choć jeden liścik, jakich wiele dołączył do kwiatów, które co wieczór wysyłał do jej garderoby w Teatrze Polskim. Długo nie miała pojęcia, co oznaczają inicjały "J.C." na karteczkach przypiętych do bukietów. Dopiero kiedy Zbigniew Mitzner, przyszły dziekan Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, powiedział jej, że róże dostaje od premiera i że ten marzy, by ją poznać, łaskawie zgodziła się podziękować mu za uznanie osobiście. Zbysio, jak nazywała przyjaciela, nie zdradził jej, że Cyrankiewicz, widząc ją po raz pierwszy na scenie, powiedział: "To moja przyszła żona".
"On Polską rządzi, ale to ja mam Polskę u stóp" - oznajmiła ponoć aktorka przekazującemu jej kolejny liścik od "J.C." Mitznerowi, udając, iż to, że stara się o nią drugi po Gomułce najbardziej wpływowy polityk w Polsce, nie ma dla niej żadnego znaczenia. Miało znaczenie, bo jednak - choć nieco z tym zwlekała - złożyła mu wizytę, po której jej życie nigdy nie było już takie samo jak wcześniej.
Józef Cyrankiewicz miał za sobą rozwód z Joanną Haliną Munk-Leszczyńską i trzymiesięczną córkę Jolę z nieformalnego związku z Jadwigą Pasenkiewicz, gdy pod koniec 1946 roku wybrał się z Włodzimierzem Sokorskim do Teatru Polskiego na "Szkołę obmowy". Sztuka Morstina w ogóle mu się nie podobała, ale grająca w niej główną rolę Nina Andrycz zrobiła na nim wrażenie tak wielkie, że oklaskiwał ją także następnego wieczora, i następnego...
Spotkanie z gwiazdą w cztery oczy i pierwsza z nią rozmowa utwierdziły go w przekonaniu, że to właśnie "ta jedyna" - że nie tylko uczyni go szczęśliwym, ale też będzie u jego boku godnie reprezentowała Polskę Ludową na światowych salonach.
Już na drugiej randce szef rządu poprosił Ninę, by została jego żoną.
"Proponowałam mu, żebyśmy się nie pobierali, ale stwierdził, że kochanek w młodości miał wiele, a teraz chce żonę. Taką jak ja" - wyznała po latach na kartach książki "Patrzę i wspominam".
Matka, a aktorka natychmiast zwierzyła się jej, że dostała ofertę zostania Pierwszą Damą, poradziła jej, by przyjęła oświadczyny, bo posiadanie męża, nie mówiąc już, że "takiego" męża, z pewnością uczyni jej życie łatwiejszym.
"Uznałam, że Józef jest godny, żeby mnie uwielbiać. Zgodziłam się zostać żoną, ale postawiłam trzy warunki - że nie zmusi mnie do rezygnacji z teatru, zmiany nazwiska i rodzenia" - powtarzała w wywiadach, zawsze przy tym dodając, że "aktorka rodzi role, nie dzieci".
36-letni wówczas Józef Cyrankiewicz zgodził się na wszystko, byle tylko dopiąć swego i usłyszeć upragnione "tak". W duchu liczył jednak na to, że Nina zmieni zdanie, jeśli nie w każdej, to przynajmniej w jednej kwestii - posiadania potomstwa. W końcu 21 lipca 1947 roku aktorka i premier podpisali w stołecznym Ratuszu akt zawarcia małżeństwa, czego świadkami byli dyrektor Teatru Polskiego Arnold Szyfman i I sekretarz KC PZPR Władysław "Wiesław" Gomułka. Po krótkiej ceremonii państwo młodzi udali się do Pałacu Namiestnikowskiego na Krakowskim Przedmieściu, który na kolejne dwa lata, a więc do czasu, gdy zamieszkali w ogromnym apartamencie w kamienicy w alei Róż, miał być ich domem.
Z Pałacu Prezydenckiego do nowego lokum Nina i Józef zabrali ze sobą oddaną gosposię, Walerię Sabinę Wincław zwaną przez nich Sabcią, psa Asika i kota Szarusia.
Jeszcze przed przeprowadzką do mieszkania w alei Róż Nina Andrycz odkryła, że jest brzemienna. Dobrze wiedziała, co zrobić z niechcianą ciążą, bo niemal dwie dekady wcześniej, gdy była jeszcze studentką, zdarzyła się jej - jak mówiła - wpadka z kolegą aktorem, Włodzimierzem Łukaszewiczem. Tak wtedy, jak i teraz nie miała najmniejszych wątpliwości, jaką decyzję podjąć.
"Po co być matką, skoro nie można być dobrą matką. Zamiast być złą matką, wolałam być wybitną aktorką" - napisała pół wieku później w pamiętniku.
Józef Cyrankiewicz nie miał nic do powiedzenia, gdy oznajmiła go, że umówiła się na zabieg. Także trzy lata później musiał pogodzić się z tym, że znów stracił szansę na dziecko z ukochaną. "Znowu to zrobiła" - wyznał jednemu z przyjaciół.
Matka Niny, Maria Borys, błagała jedynaczkę, by nie przerywała ciąży.
"Tłumaczyła mi: "Józef z pierwszym zabiegiem się pogodził, ale drugiego ci nie daruje. Pokazujesz, że ci na nim nie zależy". Nie posłuchałam" - wspominała po latach aktorka.
Cyrankiewicz nie znosił spędzać wieczorów w pustym mieszkaniu. Tajemnicą poliszynela było, że gdy Nina gra, on odwiedza znajome panie i nie są to jedynie wizyty w celu ucięcia sobie z nimi miłej pogawędki czy wypicia herbaty.
O romansach premiera plotkowała cała Warszawa. Nina Andrycz wiedziała, że mąż nie dochowuje jej wierności, ale dopóki to ona towarzyszyła mu podczas jego oficjalnych wizyt u Stalina na Kremlu, Fidela Castro w Hawanie, Charlesa De Gaulle'a w Paryżu czy Mao Tse-tunga w Pekinie, milczała.
Dopiero kiedy w połowie lat 50. w życiu Józefa pojawiła się pracująca w Dziale Dentystycznym Lecznicy Rządowej stomatolożka Krystyna Tempska, zaczęła myśleć, że jej pozycja "towarzyszki królowej", jak nazywały ją złośliwe koleżanki z teatru, jest zagrożona. Bycia "tą trzecią" nigdy nie brała pod uwagę. Gdyby dopuszczała taką możliwość, nie zerwałaby w młodości kontaktu z żonatym Aleksandrem Węgierko, którego do końca życia nazywała swą największą miłością i którego zdjęcie wisiało na honorowym miejscu w apartamencie w alei Róż, a potem w jej mieszkaniu w kamienicy przy Alejach Ujazdowskich.
"Kochałam się z Cyrankiewiczem, patrząc na portret Ala" - napisała w wydanej półtora roku przed śmiercią autobiografii "Patrzę i wspominam".
Nina Andrycz od chwili, gdy tylko odkryła, że Józef zakochał się w innej kobiecie, spodziewała się, że w końcu zostanie poproszona o rozwód. Premierowi wcale jednak nie śpieszyło się z odzyskaniem wolności. Większość czasu i tak spędzał, niepokojony przez żonę, w "chacie za wsią", jak nazywał swój niewielki apartament znajdujący się dwa pietra niżej ich wspólnego mieszkania. Inna sprawa, że Gomułka odradzał Cyrankiewiczowi rozwód, twierdząc, że wysocy funkcjonariusze państwowi muszą dawać przykład narodowi. Poza wszystkim Gomułka uważał, że Nina Andrycz to dobro narodowe i po prostu nie można odstawić jej - ot, tak - na boczny tor.
W końcu jednak towarzysz I Sekretarz KC PZPR pozwolił premierowi na rozwód i "pobłogosławił" jego związek z Krystyną Tempską. Jak twierdzi Liliana Śnieg-Czaplewska, Cyrankiewicz obiecał Gomułce, że nie skrzywdzi Niny.
"Piosik" i "Pupsik" - tak zwracali się do siebie Józef i Nina - definitywnie rozstali się 1 czerwca 1968 roku. Tego dnia aktorka i szef rządu spotkali się w gmachu Sądu Powiatowego dla miasta st. Warszawy, by potwierdzić, iż nie widzą możliwości utrzymania związku małżeńskiego, i z powodu trwałego rozkładu pożycia wnioskować o rozwód bez orzekania o winie. Oboje małżonkowie złożyli stosowne oświadczenia i po trzech minutach wyszli z sali rozpraw jako wolni ludzie. Prosto z sądu udali się na aleję Róż - Nina do siebie, Józef do mieszkającej po drugiej stronie ulicy Teresy, z którą dwa miesiące później się ożenił.
Józef Cyrankiewicz dotrzymał danego Gomułce słowa - zostawił Ninie mieszkanie, samochód służbowy z kierowcą, dostęp do Lecznicy Rządowej i stołówki w Urzędzie Rady Ministrów. Zgodził się też, aby wciąż posługiwała się jego nazwiskiem, bo jednak otwierało więcej "ważnych drzwi".
Nina Andrycz do końca życia nie pogodziła się z tym, że została porzucona. Na kartach książki "Patrzę i wspominam" konfabulowała, iż to ona podjęła decyzję o rozwodzie po tym, jak znalazła w szufladzie biurka stojącego w gabinecie męża kajecik z długą listą pań, z którymi ją zdradził. Uważała jednak, że to ona jest winna rozpadowi ich małżeństwa.
Źródła:
1. Liliana Śnieg-Czaplewska: "Nina i Józef. Sceny z życia, które minęło", wyd. 2023.
2. Nina Andrycz: "Patrzę i wspominam", wyd. 2012.
3. Nina Andrycz: "Bez początku, bez końca", wyd. 2003.
Zobacz też:
"Stawiam na Tolka Banana": Mija 50 lat od premiery kultowego serialu
"Różowe lata 70.": Niepokojące wywiady sprzed lat. W sieci zawrzało po skazaniu Mastersona
Gwiazdy "Nad Niemnem" po latach. Co słychać u Iwony Katarzyny Pawlak i Adama Marjańskiego?