Nie gotuje, nie pierze i nie sprząta. Woli poświęcać się innym sprawom
Krystyna Janda jest jedną z najwybitniejszych polskich aktorek. Gwiazda w niedawnym wywiadzie wypowiedziała się na temat organizacji swojego życia zawodowego i prywatnego w wieku prawie 73 lat. "Muszę dbać o siebie, nie pracuję już po 12 godzin, jak zawsze" - wyznała.
Krystyna Janda jest jedną z najwybitniejszych aktorek polskiego kina, znaną z niezliczonych ról teatralnych, filmowych i serialowych. Jej współpraca z Andrzejem Wajdą zaowocowała niezapomnianymi kreacjami w takich filmach jak "Człowiek z marmuru" czy "Człowiek z żelaza". Jednak mało kto dziś pamięta o jej fenomenalnej roli w dramacie "Kochankowie mojej mamy" z 1986 roku. Dla wielu krytyków to właśnie ta postać jest szczytowym osiągnięciem w jej karierze.
Oprócz tego aktorka prowadzi dwa teatry: Polonia i Och Teatr w Warszawie, a także jest prezeską Fundacji Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury. W niedawnym wywiadzie wypowiedziała się na temat organizacji swojego życia zawodowego i prywatnego w wieku prawie 73 lat.
"Muszę dbać o siebie, nie pracuję już po 12 godzin, jak zawsze" - wyznała szczerze "Wysokim Obcasom". "Muszę zwykle podpisać mnóstwo dokumentów, zdecydować o wielu rzeczach, omówić najpilniejsze i odległe, więc tak gospodaruję, żeby mieć chwilę, usiąść i przeczytać coś w międzyczasie. Dzisiaj na przykład przeczytałam dwie nowe sztuki."
Aktorka ograniczyła dzienny czas pracy, ale dalej wiernie oddaje się obowiązkom zawodowym. Mimo chwilowych natłoków pracy, nie narzeka. To przywilej, że może pracować według własnego harmonogramu i bez zbędnych obowiązków domowych. "I to doceniam, jest to rodzaj przynależności do wyższego życia, jeśli można tak pracować" - stwierdziła. "Nie robię niczego innego, nie zmywam, nie piorę, nie sprzątam, nie gotuję."
"Jestem babcią na telefon, jak coś trzeba załatwić albo doradzić. Moi wnukowie mają swoje sprawy, nie mają czasu i ja nie mam do nich o to pretensji, robią swoje życie - dodała aktorka i poinformormowała, że dzieci bardzo ją też wspierają, mimo że ona sama uważa, że momentami jest to niepotrzebne.
"Przyjeżdżają, wkręcają żarówki, naprawiają komputer, kupują bilety lotnicze, krzyczą na mnie za niefrasobliwość w sprawie zdrowia, zamawiają przegląd pieca gazowego, sprawdzają rachunki domowe. Obaj zresztą od dawna robią wiele rzeczy także w fundacji. (...) Traktują mnie jak osobę odrobinę niezborną i lekko głupawą, to jest urocze - wyznała.
Zobacz też: Prowadzi z ojcem pokaźne gospodarstwo. Tak mieszka Arkadiusz z "Rolnika"
