Miała zrobić wielką karierę, a ona zniknęła. Co dziś słychać u polskiej aktorki?
Ćwierć wieku temu o Agnieszce Różańskiej mówiono, że z pewnością zrobi wielką karierę. Miała już na koncie kilka ról filmowych (m.in. w kultowym "Krollu"), gdy dołączyła do obsady polsatowskich "Miodowych lat". Rola Pameli Marszałek przyniosła jej wielką popularność, na której jednak wcale jej nie zależało. Dziś mówi, że wciąż robi to, co kocha, ale aktorstwo nie jest jej jedyną pasją. "Zajmuję się sztuką, lecz nie muszę cały czas występować, żeby w tej sztuce siedzieć" - twierdzi.
Agnieszka Różańska żartuje, że odkąd kilka lat temu przygotowała spektakl "Idę w tango", taniec stał się jej wielką miłością i to właśnie jemu poświęca się równie chętnie, jak aktorstwu.
Odtwórczyni roli Pameli w "Miodowych latach" od pewnego czasu zajmuje się organizacją poznańskiego Festiwalu Tańca Współczesnego Dancing fairPlayce.
"To impreza otwarta dla osób, które kochają taniec. Każdy może wykupić sobie pakiet warsztatowy, od tańca współczesnego po klasyczny. Chętnych nie brakuje" - stwierdziła w najnowszym wywiadzie, zachęcając do udziału w festiwalu.
"Uwielbiam taniec" - wyznała na łamach "Angory".
Agnieszka już dawno doszła do wniosku, że nie chce bezczynnie czekać na kolejne role, bo życie jest za krótkie, by marnować je na siedzenie z założonymi rękami.
"W profesji aktora albo dostaje się pracę, albo trzeba na nią czekać. A ja nie chcę ograniczać się do czekania. Wolę znajdować sobie zajęcia" - mówi.
Trzy lata temu aktorka poszła na studia MBA, założyła fundację Pyrynka, której celem jest propagowanie sztuki wśród młodzieży, działa też w Związku Artystów Scen Polskich i śpiewa z zespołem Happy Jazz Band.
"Ciągle coś robię, oczywiście wtedy, kiedy nie zajmuję się domem, który pochłania mnóstwo czasu" - powiedziała "Angorze".
"Mam dwójkę wspaniałych dzieci, cudownego męża, dom pełen ciepła i miłości. A koło domu pasiekę. Mnóstwo pszczół i własny miód. Pszczelarstwo wciągnęło mnie na całego" - pochwaliła się Tomaszowi Gawińskiemu.
Agnieszka Różańska nie kryje, że kiedy zaczynała swoją przygodę z aktorstwem, parę razy usłyszała, że jeśli chce zrobić "prawdziwą" karierę, musi grać swoimi... atutami.
"Jeszcze przed egzaminami do szkoły teatralnej usłyszałam, że powinnam raczej pójść na wybory Miss Polonii, a nie na studia aktorskie. Potem odmówiłam kilku ról w filmach... Mianowicie wtedy, kiedy usilnie próbowano mnie rozebrać. Nikomu się to nie udało" - opowiadała w wywiadzie dla portalu otopress.pl.
Pierwszą propozycję "rozbieranej" roli dostała, będąc jeszcze nastolatką.
"Miałam wystąpić w filmie 'Trzy dni bez wyroku' u boku Artura Żmijewskiego, ale trzeba było zagrać bez ubrania. Nie zgodził się na to dyrektor mojego liceum, mówiąc, że nie skończyłam jeszcze 18 lat, a ja sama o tym nawet nie myślałam. Pewnie bym się i tak nie zgodziła" - wspominała ostatnio na łamach "Angory".
Tuż po osiągnięciu pełnoletności Agnieszka wygrała zdjęcia próbne do roli siostry tytułowego bohatera w "Krollu" Władysława Pasikowskiego.
"To był mój pierwszy film w życiu. Robiłam, co mi kazali. Jak się okazało, nie najgorzej, bo ta rola dała mi rozpoznawalność" - twierdzi.
Po ukończeniu łódzkiej filmówki Agnieszka nieoczekiwanie postawiła na śpiewanie. Dziś mało kto już pamięta, że dostała nagrodę na XVI Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, przez 10 lat koncertowała z Orkiestrą Zbigniewa Górnego jako solistka, występowała na festiwalach w Opolu i w Sopocie.
Gdy w 1995 roku dostała propozycję dołączenia do zespołu Teatru Nowego w Poznaniu, przyjęła ją bez przekonania.
"Myślałam, że jestem aktorką filmową, teatr w ogóle mnie nie pociągał. Sądziłam, że w Nowym będę może dwa, może trzy sezony, nie dłużej. A gram tu już 30 lat" - mówi.
"Uważam, że teatr tworzy aktora. I jest dla aktora prawdą, bo scena obnaża wszystko" - przekonuje.