Marcelina Zawadzka zdradziła kulisy zaręczyn. Nie wszystko poszło zgodnie z planem

Marcelina Zawadzka zaręczyła się! Tę nowinę przekazała w środę swoim fanom. Dzisiaj prezenterka telewizyjna i modelka postanowiła zdradzić kulisy oświadczyn. Jak wyznała, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Marcelina Zawadzka zaręczyła się. Jej narzeczony to Max Gloeckner

Marcelina Zawadzka zaręczyła się! Jej wybranek, Max Gloeckner, poprosił ją o rękę w Sedonie. Szczęśliwa 34-latka podzieliła się wspaniałą nowiną na Instagramie, a potem opublikowała także zdjęcia z sesji wykonanej podczas oświadczyn. Podzieliła się przy tym intymnym wyznaniem.

"Przepełnia mnie wdzięczność i ogromna radość, że udało Nam się spotkać w odpowiednim dla siebie czasie i miejscu. Mam wielkie szczęście, że było mi dane w tym życiu, zaznać od drugiego człowieka prawdziwej szczerości, autentyczności, naturalnej miłości, bezinteresowności, dostrzeżenia prawdziwości, dobrej intencji i ekstremalnie pięknej wrażliwości na drugiego człowieka. Jestem wielką szczęściarą, ze mam Cię przy sobie… Warto było czekać (…) Miłość jest wszystkim. Dzięki Tobie wiem to na pewno" – zaakcentowała.

Reklama

Marcelina Zawadzka zdradziła kulisy zaręczyn

Teraz, korzystając z wolnej chwili, 34-latka postanowiła zdradzić kulisy tego wyjątkowego momentu. Okazuje się, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Ukochany Zawadzkiej na zaręczyny wybrał inne miejsce, jednak przez nieprzewidzianą sytuację na drodze zakochani musieli nieco zmienić swoje zamiary.

"Jadąc dziś pociągiem pomyślałam, że podzielę się zabawną historią z zaręczyn (…) Do zaręczyn doszło podczas zachodu słońca w Sedonie. To tu Max umówił fotografkę, no prawie tu, prawda jest taka, że planował zrobić to w inny miejscu, jakimś kultowym zaręczynowym, ale jadąc tam prawie złamaliśmy samochód w pół (uwierzcie mi jeżdżę offroad, wiem co mówię), więc za moją namową zmienił kurs" - kontynuowała.

Jak wyjaśniła, to nie była ich pierwsza tego typu sesja, dlatego nie spodziewała się, że jej ukochany właśnie tego dnia poprosi ją o rękę: "Nie była to pierwsza nasza sesja w Stanach, co uśpiło moją czujność i jakoś tak wiecie ja do sesji jestem dosyć przyzwyczajona… no sesja. Cieszyłam się, że będziemy mieli ładne zdjęcia z tego miejsca profesjonalnym aparatem, a nie telefonem…".

Początkowo modelka miała na sobie zupełnie inny kostium, którym była oczarowana. Jak się, okazuje, Max Gloeckner chciał jednak, aby Marcelina Zawadzka w chwili tego najważniejszego pytania była jak najbardziej sobą. Poprosił ją zatem, aby założyła charakterystyczną dla niej koszulę w kratkę i kapelusz.

"Kreację, którą widzicie na tym zdjęciu… zaprojektowała moja zdolna koleżanka (…) Kupiłam od niej ten zestaw myśląc właśnie o pustynnych zdjęciach w Arizonie czy coś w tym stylu… zajarana na maxa, że taką stylizację mam jeszcze w zanadrzu i wykorzystam na sesji… Pani fot zrobiła nam ładne zdjęcia i ja mówię, zachodzi już słońce, nie przebieram się, to jest najlepszy outfit, jaki mogłam mieć, więc Bejbe Ty jak chcesz do czegoś tam to się przebieraj, ja nie! Max na to nieee (…) musisz mieć koszul w kratę, kapelusz - taka Ty! Zróbmy jeszcze jedną przebiórkę, inne zdjęcie! Upierał się jak nie wiem co… mówię dobra no, obojętnie mi, założę cokolwiek... no i mam właśnie cokolwiek w ten jakże wyjątkowy dzień" – wyjaśniła.

Na koniec 34-latka podkreśliła, że nie zawsze wszystko będzie się układało po naszej myśli.

"Musiałam to jakoś znieść, prawie bym miała najlepszą stylówkę i cudowne miejsce zaręczyn, ale właśnie no prawie… I morał jest taki, ze nie zawsze możemy wszystko skontrolować, przygotować, zaplanować tak jak byśmy tego chcieli… i uważali za idealne. Odpuścić i zaufać… a @maxgloeckner chciał dobrze i wiedział, że ja to zagorzały kowboj jestem i że pewnie bym chciała być w takim momencie właśnie w takiej 'bartkowej' stylówce. (wybaczyłam mu ten pomysł - szybko)" – podsumowała.

Autor: Anna Helit

RMF
Dowiedz się więcej na temat: Marcelina Zawadzka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy