Krystyna Janda dostała rolę życia, bo... operator upadł podczas zdjęć próbnych
Krystyna Janda, czyli Maria Czułkowska z „Warszawianki” i niezapomniana Helena z „Modrzejewskiej”, po raz pierwszy stanęła przed kamerą dokładnie pół wieku temu. Niewiele osób pamięta, że – będąc jeszcze studentką stołecznej szkoły teatralnej – zagrała w 1973 roku „dziewczynę tańczącą na weselu” w jednym z odcinków kultowych „Czarnych chmur”. Na rolę, która dała jej uznanie i popularność, musiała jednak poczekać parę lat. Sprzątnęła ją sprzed nosa... Agnieszce Osieckiej, która później została jej przyjaciółką.
Krystyna Janda nie kryje, że w zawodzie ustawiła ją jedna rola, którą dostała przez przypadek, bo podczas castingu wydarzył się wypadek. Była jedną z kilkudziesięciu kandydatek do zagrania Agnieszki w "Człowieku z marmuru" i nic nie wskazywało na to, że Andrzej Wajda wybierze właśnie ją.
Wajda marzył, by w Agnieszkę wcieliła się Agnieszka Osiecka. Tyle że było to 17 lat wcześniej. Tak długo bowiem scenariusz "Człowieka z marmuru" czekał na akceptację PRL-owskiej cenzury i skierowanie do realizacji.
Zanim na początku 1976 roku Andrzej Wajda zdecydował się zaangażować do "Człowieka z marmuru" Krystynę Jandę, planował dać rolę Agnieszki osobie, która była pierwowzorem bohaterki filmu.
"Jako młoda dziewczyna miała to grać. Wszyscy byli nią zafascynowani wtedy, w szkole filmowej, której była studentką w tamtych latach. Również Andrzej Wajda. Jednak scenariusz przeleżał się, cenzura puściła go dopiero po kilkunastu latach, i na moje szczęście wtedy to ja dostałam rolę" - opowiadała z kolei autorce wspomnień o Osieckiej "Osiecka. Tego o mnie nie wiecie".
Krystyna Janda latami myślała, że dostała rolę Agnieszki tylko dlatego, że fizycznie przypominała Osiecką. Dopiero dwie dekady po premierze "Człowieka z marmuru" poznała listę kilkudziesięciu dziewczyn, które również dostały zaproszenie na casting, i dowiedziała się, że wcale nie uważano jej - jak jej się wydawało - za najpoważniejszą kandydatkę do wcielenia się w przebojową dziennikarkę. O tym, że zagra Agnieszkę, Andrzej Wajda zdecydował podobno dopiero po wypadku, do którego doszło na castingu.
Fakt, że Krystyna Janda nie przejęła się tym, że operator upadł i mocno się potłukł, zrobił na Wajdzie piorunujące wrażenie. Reżyser powiedział ponoć, że Janda "może zabić, żeby zagrać", i dał jej szansę.
Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć okazało się, że cała ekipa jest przeciwko Jandzie. Jeden z asystentów reżysera stwierdził nawet, że Wajda robi straszny błąd, powierzając główną rolę w swoim filmie amatorce. Nikt nie wiedział, że jest absolwentką szkoły teatralnej, a aktorstwa uczuli jej najlepsi z najlepszych z Andrzejem Łapickim i Aleksandrem Bardinim na czele.
"Mnie te opinie nie interesowały. Ważniejszy był mój kontakt z Andrzejem Wajdą. Intuicyjnie czułam, że biorę udział w czymś, co da mi na zawsze pewien kierunkowskaz" - mówi dziś Krystyna Janda.
Dopiero po latach aktorka wyznała, że miała z Andrzejem Wajdą cichą umowę. Reżyser poprosił ją, by - stojąc przed kamerą - robiła wszystko, żeby całą ekipę zdenerwować, zbulwersować i zainteresować.
"Wszystko jedno, jakimi środkami" - żartuje aktorka.
Tak naprawdę rola Agnieszki w "Człowieku z marmuru" miała być epizodem. O tym, by ją rozbudować, Wajda zaczął myśleć, dopiero gdy podczas pierwszej próby czytanej usłyszał Krystynę Jandę. Później stała się ulubioną aktorką nagrodzonego Oscarem reżysera. Przyjaźnił się z nią aż do śmierci.
Zobacz też:
Ulubienica widzów nie miała łatwego życia. Dziś zaraża uśmiechem i optymizmem
Waldemar Goszcz: Pokochali go za rolę w serialu "Adam i Ewa". Karierę przerwał wypadek
Nie możecie przegapić tych premier! Nowe filmy i seriale w tym tygodniu