John Ritter: Tragiczna śmierć aktora. Czy można było go uratować?
11 września 2023 roku mija 20 lat od niespodziewanej śmierci Johna Rittera. Aktor znany z serii "Kochany urwis" poczuł się źle podczas prób do swojego serialu. Zmarł wieczorem tego samego dnia w szpitalu. Po latach wdowa po nim utrzymywała, że jego śmierć byłą winą lekarzy. Sprawa skończyła się w sądzie.
Do tragedii doszło 11 września 2003 roku. Ritter był w trakcie prób do kolejnego odcinka "8 prostych zasad", gdy nagle poczuł się bardzo źle. Odczuwał silny ból w klatce piersiowej. Wkrótce pojawiły się także inne objawy. Został szybko przetransportowany do najbliższego szpitala. Lekarze początkowo uznali, że miał atak serca. Po dalszym rozpoznaniu stwierdzono tętniaka rozwarstwiającego. Zalecono pilną operację. Aktora nie udało się jednak uratować. Zmarł na niecały tydzień przed swoimi 55. urodzinami.
Niespodziewana śmierć Rittera wywołała poruszenie w Hollywood. Aktor zdobył popularność w sitcomie "Three's Company" (w Polsce format ten posłużył jako podstawa serialu "Lokatorzy"), za który otrzymał Złoty Glob i Emmy. Od tego czasu regularnie pojawiał się w kinie i telewizji, często w rolach ojca — nieco niezręcznego lub nadopiekuńczego, ale zawsze kochającego i chcącego jak najlepiej. Takowego wykreował między innymi w dwóch częściach "Kochanego urwisa" oraz gościnnym występie w "Horych doktorach".
Producenci "8 prostych zasad" nie wiedzieli, czy zdecydują się kontynuować serial. Ritter wcielał się w głównego bohatera, dziennikarza sportowego, który zaczyna pracować w domu, by pozwolić swojej żonie (znana ze "Świata według Bundych" Katey Sagal) na rozwój zawodowy. Jego nastoletnie córki zaczynają właśnie randkować. Mężczyzna spisuje więc osiem prostych zasad, których ich przyszli partnerzy mają bezdyskusyjnie przestrzegać.
Pierwszy sezon serialu okazał się sukcesem, a Rittera chwalono za jego rolę. Otrzymał za nią nawet nominację do nagrody Emmy. W chwili śmierci aktora zakończono prace nad trzema odcinkami drugiego sezonu. Ostatecznie producenci postanowili kontynuować serial. Postać Rittera zmarła — dwa kolejne epizody poświęcono na pożegnanie z nią i żałobę. Zmianie uległ charakter serialu. Fabuły zaczęły skupiać się na żonie bohatera, która uczy się żyć po stracie ukochanego. Zainteresowanie produkcją jednak malało i jej emisję zakończono po trzech sezonach.
Pośmiertna nominacja do Emmy nie zamieniła się w statuetkę. Wygrał Kelsey Grammer za "Frasiera". Odbierając nagrodę, wspomniał o zmarłym koledze po fachu. "Chciałbym poświęcić chwilę i oddać szacunek Johnowi Ritterowi i jego rodzinie" - powiedział po wejściu na scenę. "Był świetnym gościem, a jego śmierć byłą szokiem dla nas wszystkich. Będzie nam go brakowało, nie tylko z powodu jego życzliwości, ale także jego pracy".
W 2008 roku Amy Yasbeck, wdowa po Ritterze, wniosła w imieniu swoim i dzieci aktora pozew przeciwko lekarzom, którzy opiekowali się nim w szpitalu. Sprawę rozwiązano za porozumieniem stron, a placówka wypłaciła im 9,4 miliona dolarów. Yasbeck złożyła także pozew przeciwko kardiologowi, który błędnie zinterpretował objawy aktora jako atak serca, oraz radiologowi, który badał go dwa lata wcześniej i nie zauważył powiększenia aorty. Żądała od nich 67 milionów dolarów. Według niej tyle wynosiłyby łączne zarobki jej męża, gdyby dożył wieku emerytalnego.
Wdowa po Ritterze uważała, że gdyby lekarze nie popełnili błędów, jej męża udałoby się uratować. W wywiadzie dla "Today" wspominała, że jej mąż był przytomny w szpitalu, a przez chwilę porozumiewali się nawet w języku migowym. Jednak jego stan zaczął się szybko pogarszać. Obrońcy lekarzy zaznaczali jednak, że ich klienci działali pod presją czasu. Jeden z nich wprost powiedział, że tamtego dnia uratowanie życia Rittera było po prostu niemożliwe. Sąd oddalił pozew.
Yasbeck utrzymywała, że gdyby podczas wcześniejszych badań jej mąż dowiedział się o powiększonej aorcie, na pewno poddałby się operacji ratującej życie. Jako przykład podała jego brata, Tommy'ego, który cierpiał na podobną przypadłość. "Mówiliśmy mu, że powinien się zbadać. Znaleźli [powiększoną aortę]. W tym samym miejscu. Miał operację przed świętami. I żyje" - mówiła dla Today.