Joanna Kurowska nie chce już być "twardym facetem". Najgorsze ma za sobą?
Joanna Kurowska, czyli Wiola Nagórska z "Teściów" i Lidka Kojder z "Mecenas Porady", przez wiele lat - jak twierdzi - nosiła zbroję i była twardzielką. "Musiałam sama wychować dziecko i opiekować się rodzicami, do tego zarządzać domem" - mówi i dodaje, że nawet nie zauważyła, kiedy stała się facetem. Dopiero niedawno aktorka uznała, że może znów być kruchą i delikatną kobietą, jak przed laty. Czy zamierza też otworzyć się na miłość?
Nie jest tajemnicą, że los nie był dla Joanny Kurowskiej - jako kobiety: córki, żony i matki - zbyt łaskawy. Życie prywatne aktorki, delikatnie mówiąc, nie było usłane różami.
"Mój mąż Grzegorz zmarł tragicznie, kiedy nasza córka miała 12 lat. Zostałam z nią sama" - powiedziała w rozmowie z "Na żywo".
"Wszyscy, których kochałam, po kolei odchodzili: brat, mama, tata, siostra, dziecko, mąż. Oczywiście, serce mnie bolało, ale nie pokazywałam tego na zewnątrz" - wyznała z kolei w wywiadzie dla "Plejady".
Joanna nie kryje, że latami przywdziewała maskę, by ukryć swoje cierpienie, i grała twardzielkę, bo nie miała innego wyjścia.
Po lekturze wywiadu-rzeki "Każdy dzień jest cudem" można odnieść wrażenie, że życie Joanny Kurowskiej to ciągła walka z przeciwnościami losu.
"Moje życie było grą w szachy, wyprzedzałam ruchy laufra" - mówi dziś, gdy najgorsze ma już za sobą i może wreszcie bez strachu patrzeć przed siebie i spokojnie planować przyszłość.
Odkąd córka aktorki - Zofia Świątkiewicz - wyfrunęła z rodzinnego gniazda i zamieszkała w Łodzi, gdzie studiuje aktorstwo i psychologię, Joanna ma sporo czasu na przemyślenia. Niedawno doszła do wniosku, że - to jej słowa - nie musi już nosić spodni i udawać faceta.
"Chcę założyć błękitne baletki i poczuć się kruchą i delikatną kobietą, jaką w środku jestem" - cytuje ją "Na żywo".
Joanna Kurowska jest dumna z tego, że sama poradziła sobie z tym, co ją spotkało, a w dodatku udało się jej nie absorbować swoimi problemami ludzi z jej otoczenia.
"Uważam, że dużym egoizmem jest użalanie się nad sobą i zamęczanie ludzi wokół swoim nieszczęściem. Ból przeżywam w środku, a do ludzi wychodzę z uśmiechem. Ja nigdy nie korzystałam ze statusu ofiary, mimo że wielokrotnie miałam ku temu powody" - przekonywała na łamach "Plejady".
Aktorka przyznaje, że uporała się z dręczącymi ją demonami dzięki terapii. Zdecydowała się na nią w momencie, kiedy poczuła, że staje się coraz bardziej bezradna wobec problemów, z jakimi musiała się brać za bary. Stanęła na nogi, przepracowała swoje traumy i dziś wreszcie znowu czuje, że żyje.
"Cały czas staram się karmić swoją jasną stronę. Cokolwiek by się nie działo, powtarzam sobie: jestem szczęśliwa. Bo pomimo różnych perturbacji w moim życiu, jestem szczęśliwą osobą" - twierdzi.
59-letnia Joanna Kurowska, pytana o miłość, nie chce zdradzić, czy ostatnio pojawił się w jej życiu jakiś mężczyzna godny tego uczucia.
"Może przyjdzie taki czas, że będę chciała o tym porozmawiać, ale nie teraz" - wyznała tajemniczo w rozmowie z "Na żywo".
"Celebruję życie, które jest piękne i każdy dzień jest dla mnie cudem. A moim największym sukcesem nie są role, które zagrałam, tylko relacje, jakie mam z dorosłą już córką i... sama ze sobą" - powiedziała.