Jacek Borkowski: "Ja chcę mieć jeszcze marzenia!" Aktor szykuje się do czwartego ślubu

64-letni Jacek Borkowski, szerokiej publiczności znany przede wszystkim jako Piotr Rafalski z „Klanu”, po ośmiu latach bycia wdowcem znalazł szczęście u boku młodszej od niego o dekadę Joli. Oświadczył się po trzech miesiącach znajomości i został przyjęty. Ślub wiosną przyszłego roku.

Co słychać, panie Rafalski? - często się ludzie tak zwracają do pana?

Skądże, to już nie te czasy! Dziś publiczność jest tak wyrobiona, że nie zdarza  się, żeby ktoś utożsamiał aktora z graną przez niego postacią, nawet jeśli byłaby to rola, jak moja w "Klanie", grana od lat. A jeśli już, to bywa tak sporadycznie lub na zasadzie żartu czy skojarzenia.

- Swego czasu, kiedy prowadziłem jakąś imprezę, bodajże w Bydgoszczy, podszedł po mnie mężczyzna, podał mi wizytówkę i jednocześnie przedstawił się - jestem Piotr Rafalski. Zabawna sytuacja, zresztą jedna z wielu.

Reklama

- Poza serialem robię mnóstwo innych rzeczy, jeżdżę z koncertami, występuję w różnych miejscach i spotykam ludzi, którzy, dzięki "Klanowi", traktują mnie jak dobrego znajomego, co już od dawna przestało mnie dziwić, a sprawia mi dużą przyjemność. Wszystko zresztą, co wiąże się w tym serialem, odbieram bardzo pozytywnie i jestem szczęśliwy, że mogę niezmiennie należeć do tej klanowej" rodziny.

Jest pan w niej od początku?

Od samego. Nie zapomnę, jak do mnie zadzwonił Paweł Karpiński, reżyser i producent "Klanu", z propozycją zagrania w 5 - 6 odcinkach, w roli, która miała być tylko epizodem. I tak tych kilka odcinków trwa już ponad 26 lat, właśnie zaczęliśmy 27. sezon! Pod tym względem jest to niewątpliwy rekord w Polsce, a właściwie w całej Europie, poza kilkoma produkcjami brytyjskimi, które mają dłuższy od nas staż. Można dodać, że amerykańska "Moda na sukces", światowy hit, który wydawałoby się trwa wiecznie, jest starsza od "Klanu" tylko o 10 lat! Mamy swoją stałą, wierną widownię, nie tylko tą wiekową, bo okazuje się, że oglądają nas też ludzie młodzi, często młodsi niż sam "Klan". Zresztą wiele wątków obecnie emitowanych dotyczy już nowego, serialowego pokolenia.

- A mój Rafalski? Po latach szaleństw i ekscesów dziś to jest dojrzały, przykładny mąż, ojciec, który ma uporządkowany świat i ze spokojem, powoli wchodzi w jesień życia...

U Rafalskiego jesień - a u pana wiosna w sercu i motyle w brzuchu, nawet się pan ostatnio oświadczył ukochanej!

Kiedyś trzeba było (uśmiech). Długo nie mogłem się odnaleźć, od śmierci mojej żony, Magdy minęło osiem lat, a wszelkie próby ułożenia sobie życia na nowo spalały na panewce. Wciąż nie mogłem trafić na osobę, która wypełniłaby pustkę wokół mnie, a jednocześnie miała walory, które mam na myśli. Aż wreszcie pojawiła się Jola, miła, ładna, inteligentna kobieta, zatem, nie zastanawiając się długo kupiłem zaręczynowy pierścionek i padłem przed nią na kolana (uśmiech).

Powiedziała "tak"?

Bez namysłu. I dobrze, bo człowiek jest zdenerwowany i spięty w takim momencie, a wszystko poszło gładko i bez kłopotów. Nawet nie musiałem jej za mocno przekonywać!

Co ciekawe, oświadczył się pan po ledwie trzymiesięcznej znajomości?

To prawda, nasz związek trwa krótko, ale spotkaliśmy się znacznie wcześniej, mniej więcej pięć lat temu. Grałem wtedy koncert w Katowicach, Jola przyszła po autograf, porozmawialiśmy chwilę i zniknęła. Potem odezwała się kurtuazyjnie na Facebooku - a jakże, takiż mamy teraz internetowy świat - złożyła życzenia świąteczne, miło, ale znowu nic się nie wydarzyło. Dopiero w czerwcu tego roku Jola przyjechała na mój koncert na warszawskim Bemowie i wtedy zrozumieliśmy oboje, że bliżej nam do siebie niż dalej i że jesteśmy sobie pisani. Spędziliśmy razem wakacje nad morzem, po czym Jola, która pochodzi z Krakowa, przeniosła się w zasadzie do mnie, do Warszawy. Wprowadziła swoje rządy, dom ożył, zrobiło się w nim ciepło, kolorowo, dzieci zadowolone. Wzruszające jest to jak kibicują naszemu związkowi - podczas wspomnianych oświadczyn cała moja trójka czekała przy telefonach, obiecałem im, że dam znać, jak poszło - grunt to mieć takie zaplecze (uśmiech)!

Dzieci są już dorosłe?

Tak. Najmłodsza, Magda, ma 17 lat i pisze w przyszłym roku maturę, 20-letni Jacek jest studentem trzeciego roku dziennikarstwa i nauk społecznych, a Karolina, znacznie od nich starsza, od dawna jest już na swoim i świetnie sobie radzi. Prowadzi dużą firmę PR-ową, zatrudnia 25 osób, jestem z niej bardzo dumny. Prywatnie też jest spełniona, ma uroczego synka, Kubusia (9 l.)

To jest pan dziadkiem?

Ja jestem Jackiem, nie mówi się do mnie "dziadek", nie chcę i nie potrafię tak o sobie myśleć i mówić. Podejrzewam, że to dziadostwo mnie ominęło głównie dlatego, że przez lata musiałem skupiać się młodszych dzieciach, być dla nich ojcem i matką, nie starczyło czasu i sił na to dziadkowanie. Ale oczywiście małego Kubusia, jak i całą moją progeniturę, kocham z całych sił i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez nich.

Pańska wybranka ma dzieci?

Ma córkę, Ingę, przemiła dziewczyna, również niezależna. Jesteśmy z Jolą w takim wieku, że nie musimy już dzieciom zmieniać pieluch, ten temat jest zamknięty, czas na przyjemności. Jola przez ostatnie lata  była sama, ja jestem sam - cóż właściwie ryzykujemy, decydując się na wspólne życie? Zwłaszcza, że wszystko tu pasuje. Jest młodsza ode mnie o dekadę, to dobry dystans, który nie budzi ludzkich emocji. Jola nie wygląda na swój wiek, jest bardzo atrakcyjna i zadbana. Niemniej jednak pokoleniowo należymy do tego samego obszaru - łączą nas skojarzenia, książki, teatr, muzyka - to wszystko, na czym się oboje wychowaliśmy, co znacznie ułatwia porozumienie, bonie musimy sobie wielu rzeczy tłumaczyć. Niektórym parom potrzeba sporo czasu, żeby się dotrzeć, dojść do tego miejsca, w którym my byliśmy właściwie już na starcie i to jest w tym wszystkim też fantastyczne!

Jola dobrze gotuje?

Jola wszystko robi dobrze, wręcz znakomicie! Ma dryg spraw domowych, pozadomowych, ogromne pokłady humoru i atencję do życia. A przy tym mamy podobne gusta i upodobania, oboje nie lubimy kotów, lubimy psy, oboje śmiejemy się z tych samych rzeczy i te same nas złoszczą. Nie jest przesadnie pedantyczna (co denerwuje mnie w kobietach) i nie przeszkadzają jej na przykład porozrzucane skarpetki po mieszkaniu... Cud nie kobieta!

Artystka - jak pan?

O nie, wiem z doświadczenia, że artystki są dobre tylko na chwilę, na dłużej już nie (uśmiech). Jola jest z wykształcenia radiologiem, ale ja byłbym za tym, żeby ona nie pracowała w tym zawodzie. Myślę, że mogłaby się zająć mną jako manager, ma zmysł do tego i wszyscy byliby zadowoleni.

- Nomen omen, radiologiem z zawodu była również moja śp. żona, nigdy nie dowiem się, czy to, że zachorowała i zmarła na białaczkę miało z tym jakiś związek, czy nie...

Wiele pan przeszedł...

- I ja, i dzieciaki - przez dwa, trzy lata zrywały mi się po nocach, płacząc, że chcą do mamy... I, choć rzecz jasna, zostaje w człowieku obraz z przeszłości, wiedziałem, że tak nie mogę żyć, że nie chcę i nie potrafię być sam. Że muszę o siebie walczyć, również ze względu na dzieci - żeby nie oglądały tatusia, który siedzi z pilotem od telewizora i bezmyślnie zmienia kanały, bo nie ma nic innego do roboty w domu. Człowiek w samotności dziwaczeje, nie wie, co robi, zaczyna tetryczeć, ma więcej wspomnień niż marzeń - i wtedy zaczyna się starość. A ja chcę mieć jeszcze marzenia! Iść do przodu, z poszanowaniem dawnej miłości żyć nową, mieć się do kogo przytulić, porozmawiać, pożartować, pozłościć się, popłakać, po prostu pobyć razem - to wszystko udało mi się znaleźć przy Joli, za co dziękuję niebiosom z całych sił.

To kiedy ślub?

Myśleliśmy o Bożym Narodzeniu, ale czas jest już krótki i chyba się nie wyrobimy. W związku z tym pewnie poczekamy do wiosny, początku lata, myślę, że w takim cieplejszym anturażu będzie to jeszcze piękniejsza uroczystość.

"I żyli długo i szczęśliwie" - tak kończą się bajki, czy w waszej też tak będzie?

Bardzo bym tego pragnął. Tyle, ile człowiekowi jeszcze zostało, przeżyć we wspólnej zgodzie i miłości, bez niespodzianek, kłopotów i trosk... I mam nadzieję, że tak się stanie.

Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj

Zobacz też:

Anna Guzik: Mam w sobie duże pokłady cierpliwości [wywiad]

"Barwy szczęścia": Odcinek 2898. Pozna prawdę o żonie. Podejmie ważną decyzję

"M jak miłość": Odcinek 1761. Odwiedzi Martę w domu! Stare uczucie powróci?

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Borkowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy