Dzieli je prawie 32 lata. Mogłaby być jej mamą. "Nie ukrywałam, kim jestem"
Ich relacja jednych wzrusza, drugich obrusza. One mają to za nic. Holland Taylor i Sarah Paulson nie wyobrażają sobie życia bez siebie, choć dzieli je prawie 32 lata. Mają nadzieję, że ich związek da ludziom nadzieję. W tym roku będą obchodzić 10. rocznicę swojej miłości. Niewielu wie, że ich historia zaczęła się w social mediach i przyszło im czekać na siebie aż 10 lat.
Gdy poznały się w 2005 roku, Sarah Paulson miała 30 lat, a Holland Taylor 61. Po latach w jednym z wywiadów dla "The New York Times" młodsza z aktorek wyznała, że druga od razu wpadła jej w oko, ale obie były wówczas w związku. Kilka miesięcy przed pierwszym spotkaniem, Sarah zwróciła na siebie uwagę całego świata, gdy pocałowała na wizji ówczesną ukochaną Cherry Jones, gdy ta odbierała nagrodę Tony. Ich czułości wzbudziły ogromne zainteresowanie i, jak przyznaje Sarah, właśnie wtedy po raz pierwszy zwrócono uwagę na jej życie miłosne. Choć agenci chcieli, by ukrywała swoje preferencje, gdyż świat nie był wówczas jeszcze tak otwarty na związki osób tej samej orientacji, Paulson postanowiła być wierna sobie.
Podobnie było z Holland Taylor. Aktorka nie potrzebowała wydawać żadnego specjalnego oświadczenia w sprawie swoich uczuć. Nigdy bowiem nie kryła się ze swoim prawdziwym obliczem.
"Nie potrzebuję żadnego coming outu, bo nigdy nie ukrywałam, kim jestem" - przyznała w rozmowie z WNYC.
Odwaga w byciu najprawdziwszą wersją siebie jest jedną z rzeczy, które przyciągnęły Taylor i Paulson do siebie. Aktorki nie widzą w swojej relacji nic nienormalnego. Jak same przyznają, po prostu się kochają i mają nadzieję, że ich historia da innym nadzieję na to, że jest w świecie miejsce na wszelki rodzaj miłości.
"To niełatwe, bo na świecie wciąż jest mnóstwo hejtu. Wierzę jednak, że warto oswajać ludzi z tym, co może wydawać się im niestandardowe, a nawet „nienormalne”. Warto pokazywać, że wbrew temu, co myślą, to jednak jest normalne" - wyznała, cytowana przez Vogue. "Mówienie głośno o naszym związku, owszem, niesie w sobie pewne ryzyko, ale też nadzieję. Może to nawet akt odwagi, który zachęci innych, by wyjść z ukrycia. Cóż, sama nie wiem, co więcej mogłabym powiedzieć. My po prostu się kochamy, i tyle" - dodała.
Choć znają się od 2005 roku, dopiero w 2015 roku zdecydowały się dać sobie szansę, a wszystko zaczęło się od niewinnej wiadomości, którą Holland Taylor wysłała Sarze Paulson w mediach społecznościowych. Choć plotki o ich romansie krążyły od kilku miesięcy, dopiero w listopadzie 2015 roku aktorki potwierdziły swój związek, gdy Taylor wrzuciła na social media zdjęcie Paulson mierzącej przed lustrem suknię wieczorową. Następnie w grudniu pojawiły się pierwszy raz razem publicznie na na premierze musicalu "School of Rock" w Nowym Jorku.
Od tego czasu artystki stale wspierają się na swoich filmowych i serialowych premierach. Nie szczędzą sobie czułości i wzruszających słów oraz dedykacji, gdy odbierają wyróżnienia za swoją pracę aktorską. Choć razem ze sobą nie mieszkają, pokazując, że nie ma jednego schematu dla relacji, nie wyobrażają sobie już życia osobno.
"Nasz związek sprawił, że nagle wszystko nabrało sensu. Nie mogę dziś rozmawiać o moim życiu, nie poruszając wątku tej jakże wspaniałej miłości." - wyznała Taylor w wywiadzie dla "Time".
"Nie mieszkamy razem. W tym tkwi cały sekret (...). Spędzamy razem mnóstwo czasu, ale nie mieszkamy w tym samym domu. Jesteśmy razem, kiedy chcemy i nie jesteśmy, kiedy nie chcemy" - wyznała Paulson w podcaście "Smartless", wskazując, że być może w tym tkwi klucz do tego, że ich miłość przetrwała już 10 lat i wciąż się rozwija.
Ze względu na to, że dzieli je ponad 31 lat różnicy, dosyć często są pytane o to, jak sobie z tym radzą. W końcu nikt nie młodnieje, a Taylor skończyła 14 stycznia 82 lata. To jedna z nielicznych kwestii, w których się różnią. Dla Paulson sprawa jest prosta - nie wybiera się tego, kogo się kocha. "To się po prostu dzieje", jak sama przyznaje. Aktorka nie chce się martwić przyszłością i wybiera życie chwilą oraz cieszenie się każdym wspólnym momentem. Taylor ma jednak z tyłu głowy to, że mogłaby być matką swojej ukochanej, a kres jej dni jest bliżej niż dalej. Nie pozwala jednak, by jej zmartwienie stanęło między nimi. Czy to dlatego nie wzięły ślubu?
"Nigdy nawet o tym nie rozmawiałyśmy. Ślub nie miałby zresztą większego sensu. Wiem, że dla ludzi to coś niezwykle ważnego, dla nas jednak nie ma specjalnego znaczenia" - przyznała w programie "Andy Cohen Live" i dodała, że choć nie rozmawiały o małżeństwie, to różnica wieku martwi ją ze względu na Paulson. "Ale wiesz... co zrobić?" - podsumowała.
ZOBACZ TEŻ
"Barwy szczęścia": Zniszczy życie jej i dziecku? Zrobi wszystko, by temu zapobiec