Co wiemy o jego życiu prywatnym? Pilnie strzeże swoich tajemnic

Michał Rolnicki - odtwórca roli Łukasza Sadowskiego w "Barwach szczęścia" - jest jednym z najbardziej tajemniczych polskich aktorów, pilnie strzeże prywatności, rzadko udziela wywiadów, spotkanie go na czerwonym dywanie czy przed celebrycką ścianką graniczy z cudem. Mało kto pamięta, że przed laty media próbowały "swatać" go z Moniką Buchowiec, ale ani on, ani ona nie chcieli zdradzić, jaki charakter ma ich relacja. "Parę razy graliśmy parę" - żartowali i... zmieniali temat.

O życiu prywatnym Michała Rolnickiego wiadomo niewiele. Właściwie... nic nie wiadomo, bo gwiazdor "Barw szczęścia" nie dzieli się z fanami tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami jego domu.

"Dom jest moją twierdzą" - stwierdził ostatnio na łamach "Życia na gorąco".

"Dla widzów jestem dostępny w teatrze i na ekranie" - dodał.

Lubi być zakochany

Michał Rolnicki nigdy w żadnym wywiadzie nie zdradził, czy ma u boku kogoś, kto sprawia, że jego świat jest piękniejszy. Kiedyś wyznał tylko, że lubi być zakochany.

"Zakochanie widzę jako energię przepływającą między dwojgiem ludzi, która zmusza nas do zmiany siebie, do przemyśleń. Pójścia na kompromisy, poświęcenia dla drugiej osoby. Do zrezygnowania z siebie" - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".

Reklama

Przed laty Michała łączono z koleżanką po fachu - znaną m.in. z "Egzaminu z życia" i "Fali zbrodni" - Moniką Buchowiec. Gdy w 2007 roku grali na scenie Teatru Śląskiego Romea i Julię w słynnym dramacie Szekspira, plotkarskie media sugerowały, że prywatnie też są parą.

Michał i Monika poznali się podczas studiów na wydziale aktorskim łódzkiej filmówki. Byli na jednym roku i od początku trzymali się razem.

"W szkole graliśmy parę - Kubusia Puchatka i Prosiaczka" - wspominała Monika Buchowiec w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego".

"To był egzamin na pierwszym roku" - dodał Michał Rolnicki.

Wiedzieli, czego się mogą po sobie spodziewać

Spektakl "Romeo i Julia" nie był jedynym, w którym Michał i Monika grali ze sobą. W 2005 roku wystąpili w "Swidrygajłowie" Dostojewskiego w reżyserii Janusza Gajosa oraz w "4xWojzeck" Büchnera.

"Lubimy grać razem. Znamy się i wiemy mniej więcej, czego się po sobie spodziewać" - powiedział Rolnicki w cytowanym już wywiadzie.

"Z drugiej strony... nie ma już między nami takiej ciekawości drugiej osoby, nie odkrywamy siebie nawzajem" - wyznała z kolei Buchowiec.

To, czy łączyła ich jedynie serdeczna przyjaźń, czy może coś więcej, do dziś pozostaje ich tajemnicą. Faktem jest, że zarówno w czasie studiów, jak i potem - gdy oboje należeli do zespołu Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego - byli nierozłączni.

Drogi Michała i Moniki rozeszły się kilkanaście miesięcy po premierze "Romea i Julii" - ona dostała etat w jednym z łódzkich teatrów, on został w Katowicach. Śląskiej scenie Rolnicki wierny jest do dziś, choć czasem "zdradza" ją i pojawia się w spektaklach innych teatrów, jak choćby stołecznego Capitolu, Kwadratu czy Kamienicy.

"Żyję w dwóch światach, co bardzo mi odpowiada. Na stałe mieszkam w Warszawie, ale ze Śląskiem jestem związany równie mocno" - powiedział "Tele Tygodniowi".

W dzieciństwie zdarzało mu się chodzić w pokazach mody

Michał Rolnicki nie kryje, że od dzieciństwa ciągnęło go na scenę. Będąc w podstawówce, śpiewał i tańczył w legendarnej Gawędzie, potem występował z zespołem tańca ludowego Jaromiry.

"Brałem też jako dziecko udział w pokazach mody" - zdradził w rozmowie z "Życiem na gorąco".

Pytany o przełomowy moment w życiu, Michał bez wahania mówi, że było nim przystąpienie do Ogniska Teatralnego Haliny i Jana Machulskich przy Teatrze Ochoty w Warszawie.

"To wtedy pochłonął mnie magiczny świat teatru. Decyzja, że zdaję do szkoły teatralnej, trochę zaskoczyła rodziców, ale nie próbowali mnie odwieść od tego pomysłu" - wspominał.

Planuje podróż życia i intensywnie uczy się hiszpańskiego

Odtwórca roli Łukasza w "Barwach szczęścia" przyznaje się do jednej wielkiej pasji - podróżowania. Aktor uwielbia zwiedzać świat, a podczas swoich wojaży stawia na spontaniczność, a nie na "zaliczanie" kolejnych atrakcji z przewodników.

Marzeniem Michała jest wyprawa do Ameryki Południowej. Od dawna się już do niej przymierza i intensywnie uczy się języka hiszpańskiego, żeby - gdy wyląduje już w Argentynie czy Boliwii - swobodnie porozumiewać się ze spotkanymi tam ludźmi.

"Rozmowa ze spotkanym przypadkowo człowiekiem może więcej wnieść do mojego życia niż najciekawsze zabytki" - twierdzi.

"Mam nadzieję, że już niedługo spakuję plecak i wyruszę w poszukiwaniu przygód za ocean" - wyznał ostatnio w rozmowie z "Życiem na gorąco".

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Michał Rolnicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL