Aktor odszedł od ciężarnej żony. Romans kosztował go karierę
Mieczysław Gajda, którego głos znały kiedyś wszystkie polskie dzieci, uchodził w młodości za jednego z najzdolniejszych absolwentów warszawskiej szkoły teatralnej. Niestety, nie zrobił kariery, jaką mu wróżono. Związał się z poznanym w szkole kolegą, co miało wpływ na jego relacje rodzinne. Za decyzję tę musiał przez wiele lat pokutować.
Mieczysław Gajda poznał Jerzego Nasierowskiego w szkole aktorskiej. O tym, co ich łączyło, opowiedział tylko raz - na sali sądowej.
"Poznałem Nasierowskiego w szkole aktorskiej. To on pierwszy zwrócił na mnie uwagę. Broniłem się przed nim. Próbowałem ze sobą walczyć, próbowałem walczyć ze swoim uczuciem do niego. Potem skapitulowałem. Związałem się z nim. Kochałem go, chciałem mu poświęcić swoje życie. To był kiedyś wspaniały człowiek. Byłem z nim związany czternaście lat. Byłem szczęśliwy, kiedy mogłem mu dać z siebie wszystko" - wyznał.
Gajda oświadczył pod przysięgą, że przekazywał kochankowi co miesiąc tysięcy złotych i - to jego słowa - w ten sposób kupował jego miłość.
"Pracowałem dużo i ciężko, dawałam mu tyle, że powinno mu wystarczyć, ale on wszystko chciał mieć najlepsze, najładniejsze. Samochód, mieszkanie, antyki..." - mówił aktor w sądzie, co cała Polska mogła później przeczytać w relacji z procesu opublikowanej przez Barbarę Seidler na łamach "Życia Literackiego".
"Zakochałem się w nim i próbowałem go zdobyć. Pojechałem nawet do niego do Łodzi, gdy grał tam spektakl. Taki szalony byłem. Coś mi strzeliło do głowy i już musiałem to zrobić" - opowiadał Nasierowski w wywiadzie, wspominając początki swego związku z Gajdą.
By związać się z Jerzym Nasierowskim, Mieczysław Gajda porzucił ciężarną żonę, Alicję Pawlicką. W tamtym czasie obaj zostali zamieszani w sprawy, które zakończyły się sądowymi procesami. Nasierowski wyznał po latach, że jak sam twierdził, uczestniczył w działaniach niezgodnych z prawem, dotyczących przedmiotów kolekcjonerskich. Podczas procesu udowodniono mu, że kradzione dzieła sztuki wywoził z Polski i sprzedawał, w czym pomagał mu, acz bardzo niechętnie, starszy od niego o dwa lata kochanek.
Wkrótce po tym, jak Jerzy Nasierowski został skazany na więzienie, przed sądem stanął - tym razem w roli oskarżonego - Mieczysław Gajda.
Mieczysław Gajda, zeznając przeciwko kochankowi, przyznał, że wiedział o jego przestępczej działalności. Nie przypuszczał, że wkrótce też usłyszy zarzuty i... trafi za kratki. Oskarżono go o współudział w kilku napadach na mieszkania bogatych znajomych, o wywożenie zrabowanych dzieł sztuki na Zachód oraz kradzież pieniędzy z kasy teatru. Sąd potraktował Gajdę niezwykle łagodnie, skazując go jedynie na dwa lata pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości trzydziestu tysięcy złotych.
Po wyjściu z więzienia Gajda postanowił zrobić wszystko, by na zawsze wymazać Nasierowskiego ze swego życia i wspomnień. Wiele lat czekał na swoją drugą szansę, ale w końcu ją dostał. Jako artysta do końca życia spełniał się na estradzie, a zwłaszcza w dubbingu - jego głosem mówił m.in. Ważniak z kultowego serialu o smerfach, Kaczor Daffy z "Przygód Animków" i "Animaniaków" oraz żuk Feliks z "Pszczółki Mai".
Jerzy Nasierowski, który spędził za kratkami jedynie dziesięć i pół roku (skazano go łącznie na trzydzieści dwa lata), po opuszczeniu więzienia zażądał od Gajdy zwrotu obrazu, który były kochanek ukradł mu ponoć po zerwaniu wraz z wieloma innymi dziełami sztuki.
"Byłem bez grosza przy duszy, poprosiłem go o zwrot jednego z kilku drogich obrazów, które mi ukradł, abym miał za co żyć. Ale on oświadczył, że gdyby mi dał jeden obraz, potem chciałbym wszystkie" - wspominał Nasierowski z rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Mieczysław Gajda zmarł 27 kwietnia 2017 roku. Miał osiemdziesiąt pięć lat. Witold Sadowy, z którym się przyjaźnił, napisał o nim, że był wybitnie utalentowanym aktorem i szlachetnym człowiekiem, którego zniszczyła... miłość.
"Mieciu wiele niesprawiedliwości doświadczył w swoim życiu. Gdyby nie nieszczęśliwie ulokowana miłość, mógłby zajść bardzo wysoko. Miał po temu wszystkie dane: talent, urodę, urok osobisty" - stwierdził Sadowy na łamach internetowej Encyklopedii Teatru Polskiego, wspominając zmarłego przyjaciela.
Czytaj więcej: Mąż zdradzał ją z koleżanką z pracy. "Straciłam sens życia"