Agnieszka Fitkau-Perepeczko atakuje Annę Wendzikowską! Nie kryje oburzenia
Agnieszka Fitkau-Perepeczko zaatakowała na Facebooku Annę Wendzikowską. Przypomnijmy, że była gwiazda TVN-u kilka dni temu ujawniła w mediach społecznościowych, że była ofiara mobbingu. "Co to znaczy doświadczyła mobbingu? I dlaczego cicho siedziała do tej pory? Co jej robili? Niech mi ktoś wytłumaczy!" - pyta na Facebooku odtwórczyni roli Simony Muller w serialu "M jak miłość".
W sierpniu Anna Wendzikowska po 15 latach zakończyła współpracę ze telewizją TVN. Teraz we wrzuconym w mediach społecznościowych obszernym wpisie ujawniła szokujące powody, które stały za tą decyzją.
"Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie teksty w stylu: nie podoba się to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Do polskiej telewizji trafiłam cztery lata po pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie..." - wyznała Wendzikowska.
Gwiazda zarzuciła również byłym pracodawcom, że oszukiwali ją co do wyników oglądalności jej materiałów.
"Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy 'gwiazda z telewizji', a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" - napisała. "Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia w studio, usłyszałam: 'Sorry Anka, nie oglądasz się'. Pomyślałam cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wyjścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam, że oglądalność nie jest najważniejsza" - dodała.
"Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak. Tych sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, a nie na post" - podkreśliła Wendzikowska.
Pod jej wpisem znalazł się komentarz dodany z oficjalnego konta stacji TVN. "Aniu, twój wpis poruszył bardzo wiele osób. W redakcji 'DD TVN' zdarzały się niestety zachowania, które nie powinny były mieć miejsca w dobrze zarządzanej, przyjaznej firmie, jaką chcemy, żeby był TVN" - czytamy.
"Po otrzymaniu twojego listu wprowadziliśmy sporo zmian organizacyjnych i personalnych. Przytoczone przez ciebie sytuacje nie powinny były się nigdy zdarzyć i zrobimy wszystko, żeby się nie powtórzyły" - dodano.
Mniej zrozumienia dla dziennikarki TVN-u miała Agnieszka Fitkau-Perepeczko, która na Facebooku wyraziła oburzenie oskarżeniami dziennikarki.
"Co to znaczy doświadczyła mobbingu? I dlaczego cicho siedziała do tej pory? Co jej robili? Niech mi ktoś wytłumaczy! WAP" - napisała aktorka na Facebooku. I dodała, że "kiedyś wszystkie były molestowane, teraz są mobbingowane"
"Jak się szło na rozmowę do teatru, to zdarzało się, że dyrektor tegoż mówił... Będzie łóżeczko, będzie etacik..." - Fitkau-Perepeczko wspomniała czasy, gdy występowała na teatralnej scenie.
"Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego nie reagowały wtedy... tylko teraz... bo jak molestował Jeffrey Dahmer to był ślad w lodówkach... ale tu?! Nic nie rozumiem..." - Fitkau-Perepeczko nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ofiary mobbingu reagują tak późno.
W obronie Anny Wendzikowskiej stanęła jednak projektantka Ewa Minge.
"Kpina z jej stanu psychicznego i jakieś publiczne naśmiewanie się z niej są tak słabe, jak ludzie, którzy to robią" - napisała na Instagramie.
Minge nie gryzła się w język, proponując Fitkau-Perepeczko wizytę u... psychiatry.
"Poddawanie pod opinię publiczną cudzej tragedii, nawet jeżeli jest ona kontrowersyjna, jest nie na miejscu i stanowi kontynuację znęcania się nad tym właśnie człowiekiem. Czasem cisza robi mniej szkody, a swoje pytania proponuję zadać niepublicznie, np. dobremu psychiatrze" - skomentowała projektantka.