Adam Hanuszkiewicz całe życie łamał kobiece serca. Wciąż na jaw wychodzą nieznane fakty

Adam Hanuszkiewicz uważany jest za jednego z najlepszych aktorów i reżyserów w historii polskiego teatru. Był też pierwszym w naszym kraju artystą-celebrytą - człowiekiem, którego prywatnością interesowali się dosłownie wszyscy. O jego czterech małżeństwach i licznych romansach było kiedyś naprawdę głośno. Choć od śmierci "pięknego Adama", jak go nazywano, minęło już prawie półtorej dekady, wciąż na jaw wychodzą nieznane fakty z jego życia.

O kobietach Adam Hanuszkiewicz mówił pieszczotliwie "baby". Fascynowały go, przyciągały i inspirowały. Kochał je ponad wszystko, może tylko troszkę mniej niż teatr.

"Ja muszę mieć kogoś do kochania, ja potrzebuję muzy" - mawiał.

Kobiety traciły dla niego głowy, niektóre nie tyle dla niego, ile przez niego. Pierwszą, którą - dosłownie - doprowadził do szału, była jego matka. Gdy 16 czerwca 1924 roku wydała go na świat, przeżyła szok, po którym długo nie potrafiła się pozbierać.

Reklama

"Urodź sześciokilogramowego bobaska, a zobaczysz, czy nie będziesz w szoku" - tłumaczył w autobiografii.

"Babcia karmiła mnie butelką, gdy matka leczyła załamanie poporodowe w sanatorium. Stąd ta moja przemożna tęsknota za przytuleniem się do kobiecej piersi. Myślę, że właśnie z tego powodu rozbijały się moje kolejne małżeństwa - jak czułem się 'odsunięty od cycka', szukałem następnego" - żartował na kartach książki "Kobieto! Boski diable".

Adam Hanuszkiewicz: Chcieli, by przejął rodzinny biznes, ale on wolał teatr

Adam Hanuszkiewicz miał cztery lata, gdy wuj - wiolonczelista pracujący we lwowskim Teatrze Wielkim - po raz pierwszy zabrał go na spektakl. "Czupurek" z Osterwą i Jaraczem w rolach głównych, oglądany z orkiestrowej fosy, zachwycił go.

"Teatr to była moja miłość od pierwszego wejrzenia - na zawsze, wielka, na szczęście odwzajemniona" - wspominał po latach.

Rodzice, którzy prowadzili najstarszy we Lwowie sklep kolonialny z kawą, przyprawami i "tysiącem drobiazgów", liczyli, że to właśnie on przejmie rodzinny biznes, bo - według nich - jako jedyny z trojga ich dzieci do niczego innego się nie nadawał. W szkole co prawda miał same piątki, ale oni, zamiast cieszyć się z tego, martwili się.

"Raz słyszałem, jak mówili: 'Same celujące oceny, ale nie wiadomo, jakie właściwie są jego zainteresowania'. Matka, jak na kupcową przystało, była pragmatyczna, ja natomiast bujałem w obłokach. O mojej miłości do teatru nie mieli pojęcia" - wyznał w autobiografii.

Nie wiedziała też o niej Marysia Stachiewiczówna, której, będąc 17-letnim młodzieńcem, skradł wianek.

"Zakochałem się, przespałem się, a rano usłyszałem, że to grzech i że trzeba wziąć ślub. Po trzech latach urodziła się Tereska" - opowiadał.

Adam Hanuszkiewicz: Reżyserem został przez przypadek

Adam Hanuszkiewicz nie krył, że uciekł od rodziców w małżeństwo, a potem z małżeństwa w aktorstwo.

"To była ucieczka w nowe życie. I żeby się uchronić od wojska" - stwierdził w swej książce.

W 1945 r. został adeptem Teatru Narodowego w Rzeszowie, ale nie widział siebie na tej scenie, pojechał więc do Jeleniej Góry, bo tam zaoferowano mu rolę Wacława w "Zemście". Po roku Karol Frycz ściągnął go do Krakowa, obiecując wyłącznie główne role u boku najzdolniejszych i najatrakcyjniejszych aktorek. 

12 lipca 1946 r. "piękny Adam", jak nazywali go kąśliwie koledzy z garderoby, kłaniał się publiczności, po raz pierwszy trzymając za rękę partnerującą mu w "Mieszczanach" Gorkiego Zofię Rysiównę, która niedługo potem została jego drugą żoną i urodziła mu dwoje dzieci - Katarzynę i Piotra.

Jesienią 1950 r. Adam i Zofia wyjechali do Poznania, by na jednej z tamtejszych scen zagrać - on Hamleta, ona Ofelię - w najsłynniejszym dramacie Szekspira. Niespełna rok później dyrektor Teatru Polskiego dostał nakaz wystawienia "Niespokojnej starości" Rachmanowa - kameralnej sztuki, której premiera miała być punktem kulminacyjnym obchodów miesiąca przyjaźni polsko-radzieckiej.

"Miał to zrobić reżyser z Katowic, ale zachorował i nie przyjechał. Dyrektor Woźniak bał się, że go wyleją z teatru, więc mówię: 'Ja to panu wyreżyseruję'. Zapytał, co dotąd wyreżyserowałem, ja na to, że nic. Uznał, że i tak nic go nie uratuje, zgodził się" - czytamy w książce Hanuszkiewicza.

Wiele lat później o jego inscenizacjach mówiła cała Polska.

"Hondę z 'Balladyny' i drabinę z 'Kordiana' powinni postawić mi na grobie" - żartował, wspominając swe najsłynniejsze spektakle.

Adam Hanuszkiewicz: Podejrzewano go o liczne romanse

W połowie lat 50. o Hanuszkiewicza i Rysiównę upomniała się Warszawa. Zofia, zakochana w mężu po uszy, dbała, by koło Adama nie kręciła się żadna kobieta, a pań chętnych, by zapomnieć się w jego ramionach, nie brakowało. Ostrzyły sobie na niego pazurki m.in. Kalina Jędrusik i Nina Andrycz. Ta ostatnia opisała Zofię w swych wspomnieniach jako "straszną despotkę i trochę histeryczkę".

"Zabroniła mu grać ze mną w 'Annie Kareninie', była o mnie zazdrosna" - napisała pod koniec życia w swym pamiętniku. Ponoć zapowiedziała biednemu Hanuszkiewiczowi straszne rzeczy, jak tylko spojrzy na Andrycz.

Tymczasem urok "pięknego Adama" zaczął - dzięki telewizji - działać na coraz większą liczbę kobiet.

"Ze względu na moje warunki fizyczne podejrzewano mnie o wybujałe życie erotyczne, żona posądzała mnie o jakieś romanse, robiła awantury o pewną aktorkę, co było bzdurą, bo ja jestem monogamistą" - zapewniał Hanuszkiewicz, mijając się jednak z prawdą, bo przecież zdradzał Zofię z jej młodszą o 13 lat koleżanką, Zofią Kucówną.

Rysiówna walczyła o Adama jak lwica, ale przegrała z rywalką.

Adam Hanuszkiewicz: "To go dobiło"

Adam Hanuszkiewicz był już od pewnego czasu dyrektorem Teatru Narodowego, gdy po kilku latach konkubinatu zdecydował się zalegalizować swój związek z Kucówną. Niestety, wkrótce po ślubie Zofia zachorowała na raka. Gdy zaczynała walkę z chorobą, jej ukochany przytulał już głowę do 30-letniej Magdy Cwen...

"Coraz mniej go w moim życiu. Znika na wiele tygodni. Nawet nie wiem, gdzie go szukać" - pisała trzecia pani Hanuszkiewicz we wspomnieniach.

Adam zwodził ją przez niemal dekadę. Dopiero w 1989 r. poprosił Zofię o rozwód, a parę miesięcy po jego sfinalizowaniu ożenił się z Magdą, z którą spędził resztę życia.

Hanuszkiewicz z dumą mówił o tym, co zrobił dla polskiego teatru. On - samouk, który na uniwersytetach bywał wykładowcą, ale nigdy studentem - wiedział, jak ożywić klasyczne dramaty, których nikt nie chce już oglądać, jak zainteresować ludzi "Dziadami" czy "Weselem". Nie znosił sztampy.

"Z telewizji zwrócili się kiedyś do mnie z prośbą o odpowiedź na dziesięć pytań o własnej śmierci. Dziesiąte pytanie brzmiało: 'Jakie pan by chciał usłyszeć pierwsze dwa zdania na pana pogrzebie?'. Odpowiedziałem: 'Umarł Hanuszkiewicz. Będzie nudno w teatrze'. Już jest, jakbym umarł" - powiedział zaraz po przejściu na przymusową emeryturę.

"Jego życiem był teatr. I skończyło się, kiedy ten teatr mu zabrali" - twierdziła Magdalena Cwenówna.

Adam Hanuszkiewicz zmarł 4 grudnia 2011 roku, kilka lat po tym, jak jego ukochany Teatr Nowy przy ul. Puławskiej w Warszawie, którym kierował przez prawie dwie dekady, zamieniono w... market spożywczy.

"Kopano go za życia, to go dobijało" - powiedział Daniel Olbrychski po pogrzebie mistrza.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Adam Hanuszkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy