Zniewolona Krepostnaya
Ocena
serialu
9,1
Super
Ocen: 5336
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​Karolina Korwin Piotrowska ostro o "Zniewolonej". "Banalny, przewidywalny, kiczowaty"

Chociaż finał "Zniewolonej" już za nami, to wakacyjny hit i duma prezesa TVP dalej wzbudza ogromne emocje. Serial emitowany był od 1 lipca i z każdym dniem przyciągał coraz większą widownię. Jednak nie wszystkim przypadł on do gustu. Niedawno oburzenie serialem wyraziła ​Karolina Korwin Piotrowska.

To najpopularniejsza produkcja z Ukrainy ostatnich lat. Nikt nie spodziewał się, że serial tak bardzo spodoba się widzom. Oglądanie "Zniewolonej" dla milionów Polaków stało się codziennym rytuałem.

TVP podczas dwóch miesięcy wyemitowano 48. odcinków. Według danych podanych przez portal Wirtualnemedia.pl "Zniewoloną" oglądało średnio 2,54 mln osób. 

Tym samym TVP1 zyskało pozycję lidera wśród największych stacji telewizyjnych. Najpopularniejszy odcinek zgromadził przed ekranami aż 3,51 mln widzów.  

Na Ukrainie pierwszy sezon został pokazany na początku roku. Po emisji pierwszych odcinków w sieci pojawiły się negatywne komentarze. Produkcji zarzucano, że większość bohaterów mówi cały czas po rosyjsku. Ukraiński pojawia się w serialu jedynie w tle. 

Reklama

Akcja "Zniewolonej" dzieje się w połowie XIX wieku w guberni czernihowskiej ówczesnej carskiej Rosji. Dzisiaj jest to terytorium Ukrainy.

W Polsce również pojawiły się słowa krytyki. Jednak dotyczyły innych aspektów. Niedawno do grona oburzonych osób dołączyła Karolina Korwin Piotrowska. Na swoim Instagranie opublikowała zdjęcie z serialu i kilka słów przemyśleń.

- Zobacz, mówili, zrozumiesz, jaki jest gust Polaków, wszak miliony widzów nie mogą się mylić. Isaura powróciła i jest z Ukrainy. Obejrzałam trochę - napisała dziennikarka. W drugiej części opisu Korwin Piotrowska nie szczędzi gorzkich słów. Powiedzieć, że serial się jej nie spodobał, to nie powiedzieć nic. 

- Jestem w szoku, że w tak moralnym i chrześcijańskim kraju miliony codziennie oglądają pełen przemocy i poniżania, banalny, przewidywalny, kiczowaty slave porn. #wszoku #zniewolona - dodała zniesmaczona.

Swoim komentarzem podzieliła fanów. Część przyznała jej rację. Większość obserwujących zaczęła jednak bronić serialu. - Gusta są różne. Nie jestem tak zwaną fanką serialu, ale podziwiam piękna kreację scenograficzna, niesamowite kostiumy. Oddanie charakteru dawnych czasów w kulturze słowiańskiej. 

- To trochę jak lekcja historii, owiana scenariuszem czasami banalnej baśni, ale przy tym ukazująca koloryt i codzienność ludzi, chłopstwa XIX wieku. Brutalność należała do tej codzienności, jakże mogło jej zabraknąć? Trudno mi uwierzyć, że nie docenia Pani tych oczywistych walorów. Z kunsztem aktorów na czele. Trochę to ignoranckie tak samo jak ocena "slave porn" - odpisała jej jedna z fanek.

Prawdopodobnie obejrzałam o kilka odcinków więcej niż Karolina Korwin Piotrowska. Nie da się ukryć, że serialowa Katia doświadczyła wielu cierpień. W ciągu 48 odcinków przydarzyło jej się więcej tragedii niż wszystkim Starkom z "Gry o tron" przez osiem sezonów. Była bita, torturowana, przetrzymywana w lochu, wystawiana na sprzedaż, a nawet zakopana żywcem i porwana przez sektę. 

Gdy znalazła szczęście u boku jednego z bohaterów, to dzień później został on zamordowany. Jej drugi mąż również za długo nie pożył. Tym razem zakochani nie zdążyli nawet wyjść z cerkwi po swojej uroczystości ślubnej. Jednak czy nazwanie serialu "slave porn" nie jest przesadą?

Rzeczywiście dużo się działo w serialu. Problem w tym, że prawie wszystkie nieszczęścia spadają na jedną bohaterkę. Po pewnym czasie staje się to śmieszne. Czytając tylko streszczenia odcinków można odnieść wrażenie, że nic innego się tam nie dzieje. Nie jest to prawda. 

Są w serialu sceny przemocy, ale nie popadajmy w przesadę. W innych produkcjach, również tych nagradzanych, dzieją się o wiele gorsze rzeczy.

Nie należę do grona fanatyków "Zniewolonej" i nie została moim ulubionym serialem. Rozumiem jednak, co przyciągało przed ekrany telewizorów ponad 3 mln Polaków. I nie jest to sadystyczna przemoc względem biednej niewolnicy. 

Serialowi można zarzucić wiele, ale za niektóre rzeczy warto go pochwalić. "Zniewolona" jest naprawdę porządnie nakręcona. Zdjęcia powstały w prawdziwych lokalizacjach m.in. w skansenie koło Kijowa oraz w parku pałacowym Kaczanówka. Sama z zachwytem podziwiałam scenografię oraz kostiumy, które nie wyglądały na zbyt wygodne. 

Aktorzy zdecydowanie zapracowali na swoją wypłatę. Scenariusz "Zniewolonej" nie jest idealny, ale niektóre wątki potrafią wciągnąć. Jak widać potrafi wywołać w widzach wiele emocji. A chyba o to właśnie chodzi w telewizji. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to serial ogląda się ją bardzo dobrze. To takie ukraińskie guilty pleasure, "Niewolnica Izaura" XXI wieku.

Wśród widzów serialu są również moi znajomi. Ludzie młodzi, wykształceni, oglądający na co dzień bardziej ambitne produkcje. Czy przez zainteresowanie serialem stali się fanami "slave porn"? Czy stali się od tego głupsi, gorsi? Zdecydowanie nie. "Zniewolona" nie jest serialem dla wszystkich. Tak samo jak nie jest nim "M jak miłość", "Gra o tron" czy "Powieści podręcznej" lub "Na Wspólnej". Każdy z tych tytułów ma swoje wady i zalety, które przyciągają inną widownię. 

Uważam, że telewizja publiczna powinna stawiać na dobre, wartościowe produkcje. TVP to nie BBC, ale przecież i Brytyjczykom nie zawsze wszystko wychodzi. Wśród wielu gorszych lub lepszych programów w polskiej telewizji, "Zniewolona" jest naprawdę niegroźna. Warto ją hejtować tylko dlatego, że akurat nam nie przypadła do gustu?

Nie wszyscy musimy zachwycać się tym samym i oglądać tylko doskonałe produkcje. Nie podoba ci się "Zniewolona"? Przełącz na inny kanał. Nie obrażaj ludzi, których ten serial zafascynował. Nie każdy ma dostęp do platform streamingowych. Świat, w którym wszystkim podoba się to samo, byłby zapewne o wiele nudniejszy.  

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy