Coś się ocierało...
Zanim Jennifer Love Hewitt stanęła na planie „Zaklinacza dusz”, miała do magii stosunek ironiczny.
- Nigdy w życiu nie uwierzyłabym w ducha! - śmieje się Jennifer Love Hewitt, która wcieliła się tu w rolę kobiety-medium, Melindy Gordon.
- No, ale na planie w samym sercu słonecznego Los Angeles spotkały nas niespodzianki. Coś się o nas, aktorów, ocierało, choć tego nie widzieliśmy. Chyba wtedy przestałam być niedowiarkiem. Jen, dzisiaj 33-letnia, dawno się z Melindą rozstała. Tak zresztą, jak z miłością swego życia, kolegą z planu Jamiem Kennedym.
Na planie "Zaklinacza dusz" czuła się znakomicie. - Nie chciałam jednak wiązać z tą produkcją całego życia - dodaje Jen.
- Nic nie trwa wiecznie! - uważa aktorka, która teraz odnosi sukcesy w serialu "Lista klientów" na motywach filmu kinowego pod tym samym tytułem.
- Moja bohaterka, Samantha Horton, zostaje luksusową prostytutką, by ratować rodzinę przed nędzą. To dzięki tej postaci nauczyłam się, że nigdy nikogo nie powinniśmy pochopnie oceniać.
MAM