Mija 10 lat od premiery "Watahy" i to wciąż najlepszy serial
Niewiele jest seriali, które zachwycają po latach, a jeszcze mniej jest takich, które zostawiają widza z pytaniem "co tu się właśnie stało" i apetytem na kolejne odcinki. Ta produkcja spełnia wszystkie warunki - "Wataha" obchodzi właśnie 10. rocznicę powstania i wciąż jest jednym z najlepszych polskich seriali.
Serial "Wataha" to obyczajowo-sensacyjna opowieść o grupie funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy pełnią służbę na wschodniej granicy Polski, w bieszczadzkiej dziczy, oddalonej od cywilizowanego świata. Głównym bohaterem serialu jest kapitan Wiktor Rebrow (Leszek Lichota), który na skutek wybuchu traci narzeczoną Ewę, a także bliskich współpracowników i przyjaciół. Ocalał jako jedyny, przez co ściąga na siebie falę podejrzeń. Po chwili zwątpienia w sens pracy wraca, aby rozwikłać tajemnicę związaną z zamachem.
W tej produkcji nie ma miejsca na słabość — liczy się chłodna kalkulacja, opanowanie, a przede wszystkim zaufanie, tylko komu ufać, jeśli zostało się wyrzutkiem?
Historia zachwyciła nie tylko Polaków. Aż 19 krajów kupiło prawa do emitowania tego serialu. Produkcja opiera się nie tylko na świetnym scenariuszu, który na przestrzeni trzech sezonów nie rozwodnił się i nie stracił impetu, ale także na świetnych aktorskich kreacjach.
W rolach głównych mogliśmy oglądać: Leszka Lichotę, Bartłomieja Topę, Magdalenę Popławską, Aleksandrę Popławską, Andrzeja Zielińskiego, Mariana Dziędziela, Julię Pogrebińską, Dagmarę Bąk i Macieja Mikołajczyka.
Bartłomiej Topa kilka lat temu wspominał, że praca na planie była ogromnym wyzwaniem - nie tylko ze względu na tematykę produkcji, ale przede wszystkim na naturę i dzikość Bieszczad, w których kręcono serial.
"Taka czteromiesięczna izolacja była dla nas elementem inspirującym, ale i dużym wyzwaniem. Trzeba było biegać po górach, zmagać się z wiatrem, deszczem, często ze śniegiem, z wichurami i tamtą naturą. To było wyzwanie zgoła inne od tych, które mamy na co dzień w Warszawie, gdzie wchodzimy do studia i przez chwile odgrywamy krótkie historyjki" - mówił w rozmowie z "Newserią".
Przed produkcją także postawiono wiele wyzwań. Plan zdjęciowy "Watahy" różnił się od standardowego serialu. Jak? Wyjaśnił to Maciej Mikołajczyk.
"Jakbyśmy nagrywali cukierkowy serial w Warszawie, to gdyby padał deszcz, to zdjęcia pewnie by odwołano. Natomiast tu, to błoto, to wszystko było potrzebne. Szczególnie ciężko miała ekipa techniczna, której trzeba oddać honor, bo mieli ciężką robotę. Pamiętam scenę, jak kręciliśmy nad potokiem i musieli przerzucić sprzęt — kamery i lampy jechały na linach! Liny były przerzucone przez potok. Nawet mieszkańcy pomagali nam i przewozili te wszystkie sprzęty".
Trzeci sezon kończył się wręcz idylliczną sceną — budowa domu, toast za Watahę i... spokój. Rebrow w końcu otrzymał swoje szczęśliwe zakończenie i czas na zasłużony odpoczynek. Ale fani byli niepocieszeni i szukali szansy na powstanie 4. sezonu.
"Fani stworzyli już niejeden scenariusz do czwartego sezonu. Jednak, jeżeli chodzi o samą produkcję, to z każdym dniem (...) szanse na jej powstanie maleją. (...) Wydaje mi się, że musiałby być naprawdę wyraźny powód, żeby zabrać się za czwarty sezon. Czasami lepiej zejść ze sceny niepokonanym" - mówił w 2023 roku Leszek Lichota.
Niedawno w rozmowie z "Serialową" Aleksandra Popławska zdradziła, czy wzięłaby udział w serialu, gdyby ogłoszono 4. sezon. Okazuje się, że chętnie powróciłaby na plan tej emocjonującej produkcji.
"To była przygoda życia, wspaniałe trzy sezony znakomitego serialu. (...) Chętnie wróciłabym w Bieszczady, aby zobaczyć, jak prokurator Iga Dobosz poradziła sobie z życiem po tych wszystkich latach".
Na ten moment brakuje oficjalnych informacji związanych z powrotem serialu. Ale być może Leszek Lichota miał rację — lepiej zostawić niedosyt i zakończyć serial zgrabną klamrą niż niepotrzebnie ciągnąć historię, która straciłaby na jakości.
Serial "Wataha" jest dostępny w ramach abonamentu na platformie Max.